5.07.2013

{S2} Rozdział dziewiąty

Kto cię pokocha/będzie kochać?
Kto będzie walczył/kłócił się?

     Zatracony we własnych myślach, przechodziłem po raz czwarty obok „Rain Cafe”, gdzie wciąż nie było Lacey. Po dwugodzinnych poszukiwaniach błąkałem się po Londynie praktycznie bez życia. Nie reagowałem na podekscytowanych fanów, fotoreporterów i wiele innych czynników zewnętrznych. Telefon zostawiłem na pastwę losu w śniegu, przez co nikt nie mógł się ze mną skontaktować. Może to i dobrze? Kilka godzin przerwy od komórki dobrze mi zrobi. Szkoda tylko, że nie potrafiłem gdzieś usiąść i po prostu poczekać. W końcu, Lacey musiała się odnaleźć. Nie miała gdzie się podziać, co oznaczało, że prędzej, czy później po prostu wróciłaby do apartamentu. Chyba że nie odnalazłaby drogi powrotnej.
     Albo jakieś fanki znów by ją zaczepiły…
     Co jeśli po drodze spotka Aarona? Albo jakimś cudem wpadnie na Grace…
     To właśnie przez tę kobietę znów się pokłóciliśmy. Wracając do apartamentu zatrzymał nas Lou i kazał zabrać Acey jak najdalej stąd. Wystarczyło tylko imię biologicznej matki mej ukochanej, bym wiedział, że działo się coś złego. Grace Gallegos wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie chce znać Lacey i to się nigdy nie zmieni. Zaniepokoiła mnie jej wizyta, dlatego też bez wahania chciałem zabrać Evans na spacer.

– Znowu coś przede mną ukrywasz. Wszyscy ukrywacie – zauważyła, spoglądając na mnie z ogromnym wyrzutem. Wyrwała dłoń z uścisku, rzucając swoją kurtką o ziemię. – Spokojnie, macie mnie z głowy. Zajmijcie się tymi swoimi sekretami. Mam to wszystko głęboko gdzieś.

     – Cholera! – zakląłem pod nosem, nerwowo ściskając dłonie w kieszeniach spodni. Miałem ogromną ochotę wyładować na kimś złość. Wściekły na Lacey. Wściekły na ludzi dookoła, choć nie miałem pojęcia, dlaczego. Najbardziej jednak byłem zły na siebie. Caroline miała rację. Powinienem opowiedzieć Acey o jej życiu. Może dzięki temu potrafiłaby sobie coś przypomnieć. Zatajając przed nią mnóstwo istotnych faktów tylko pogarszałem sprawę. Sprawiłem, że teraz błąkała się po mieście i myślała o tym, jak bardzo ją oszukałem.
     Nie to było moim celem. W końcu pragnąłem tylko jej dobra…
     Uniosłem wzrok i niedaleko dostrzegłem kanonadę długich, jasnobrązowych włosów, które poskręcały się z wilgoci oraz szczupłą sylwetkę ukrytą pod szerokim swetrem z kapturem. Lacey, pomyślałem, a serce podskoczyło mi do gardła. Zacząłem biec.
     Zacisnąłem palce na zimnym nadgarstku dziewczyny. Odwróciła się w moją stronę, ukazując przerażająco bladą twarz i chore, zaszklone oczy. Przeraził mnie ten widok. Sama świadomość, że Evans błąkała się na zimnie w samej bluzie sprawiała, iż miałem ochotę na nią nawrzeszczeć. Zamiast tego zdjąłem płaszcz i okryłem jej przemarznięte ciało.
     Zrzuciła go pod moje nogi.
     – Lacey, załóż to – nakazałem, podnosząc ubranie z śniegu i otrzepałem go z białego puchu. – Lace… ty masz gorączkę – zauważyłem, odważniej przykładając dłoń do jej czoła. Wyglądała, jakby za moment miała zemdleć. – Idziemy do szpitala…
     – Zostaw mnie. – Powiedziała stanowczym tonem, w ogóle nie patrząc w moją stronę. – Naprawdę mam dość tego wszystkiego. Kłamstw, zastanawiania się, kim naprawdę jestem. Dlaczego nie mówisz mi o pewnych rzeczach, których nie pamiętam? Ukrywasz coś przede mną. Wszyscy ukrywacie – dodała z żalem, rzucając mi krótkie spojrzenie pełne łez. Serce cisnęło mi się do gardła. Nie potrafiłem się usprawiedliwić w jakikolwiek sposób. Nie wiedziałem jakich użyć słów, by nie pogorszyć sytuacji, w jakiej się właśnie znalazłem. W końcu co mogłem jej na to odpowiedzieć? Że robiłem to wszystko dla jej dobra? Że zbyt wiele się nacierpiała, by wracać do przeszłości, która przysporzyła tyle cierpienia i zawierała morze wylanych łez? – Chcę normalnego życia, Harry. Pragnę złapać cię za rękę i pójść na spacer bez żadnych fotoreporterów, czy też natarczywych fanów. Chcę życia bez blasku fleszy i zainteresowania moją osobą. Bez zazdrości i kwestionowania tego, czy jestem dobrą wybranką sławnego Harry'ego Stylesa...
     Czułem, jak nogi się pode mną uginają, a serce atakuje milion złych scenariuszy, napawając je jednocześnie strachem, jak i bólem. Domyślałem się, co Lacey chciała mi przez to powiedzieć i do czego zmierzała, jednak próbowałem wmawiać sobie, że to tylko sen. Okrutny koszmar, z którego pragnąłem jak najszybciej się wybudzić. Otworzyć oczy i z uśmiechem pomyśleć, iż wszystko było w porządku - w końcu miałem u boku ukochaną. Tymczasem obraz się nie zmieniał. Wciąż tkwiłem spojrzenie w melancholijnej twarzy Evans. Patrzyła w bok, wyraźnie nad czymś zamyślona. Doskonale pamiętałem tę smutną twarz. Zagubioną, przerażoną wizją przyszłości. Właśnie taka była Acey, gdy ją poznałem.
     – Nie mogę zmienić tego, kim jestem, Lace... – wyszeptałem przez łzy, zaciskając drżące palce na płaszczu – ale kocham cię. Kocham, jak nikogo innego na świecie. Bez ciebie wszystko traci sens. Nie potrafię być sobą. Pogrążam się w otchłani wspomnień, wierząc, że znów cię zobaczę. Jesteś moim powietrzem. Moim powodem do życia. Sensem istnienia – położyłem dłonie na rozpalonych z gorączki policzkach, szatynki, kierując tym samym jej wzrok na moją twarz. Nie potrafiła powstrzymać łez, które wypływały spod zamkniętych powiek. – Chcesz się teraz poddać? Zrezygnować z nas? – nałożyłem wyraźny nacisk na ostatnie słowo.
     Okryłem dziewczynę płaszczem, czekając na odpowiedź. Bałem się tego, co mogłem usłyszeć. Przerażała mnie sama myśl, że mogłem ją znów stracić. Tym razem na zawsze. W końcu nie można kogoś zmusić do tego, by był z tobą do końca, prawda? Nawet, jeśli darzyło się tę osobę tak ogromną miłością, która mogła cię zabić od środka. Zmienić w błąkającą się bez życia postać o pustym spojrzeniu i martwej duszy.
      „Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść”.
     Czy miłość nie powinna trwać wiecznie?
     Nagle ciało Lacey bezwładnie opadło w moje ramiona. W ostatniej chwili zdołałem je powstrzymać przed upadkiem, z oszołomieniem patrząc na nieprzytomną dziewczynę.
     – Lacey!

*

     – To moja córka i nikt nie będzie mi mówił, co mam robić! – usłyszałem wyraźnie zirytowany głos kobiety, po czym drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Nie minęła sekunda, gdy ujrzałem podirytowaną twarz farbowanej blondynki ściętej na asymetrycznego boba. Błękitne oczy błyszczały z gniewu, wpatrzone wprost w moją osobę. To była Grace. Biologiczna matka Acey, która jakby nie patrzeć całkowicie wykreśliła dziewczynę ze swojego życia. Zmieniła nieco wizerunek od naszego ostatniego spotkania w jej domu. Miała na sobie wysokie czarne kozaki na obcasach, czarne, grube rajstopy, beżową spódnice wystającą spod czarnego płaszcza. Tuż za nią pojawił się Louis i Niall. Najwyraźniej próbowali ją zatrzymać.
     Podniosłem się z krzesła i podszedłem do kobiety, zasłaniając jej widok na śpiącą pod białą pierzyną, Acey. Nie miałem pojęcia, czego ta kobieta od niej chciała, ale czułem, że nie była to czysto rodzicielska miłość. Musiała mieć jakiś powód, by odszukać dziecko, które zostało poczęte podczas gwałtu. W końcu dała mi jasno do zrozumienia, że nie miała córki. Bynajmniej nie w swoim życiu.
     – Czego pani chce? – spytałem na tyle uprzejmym tonem, na ile w obecnej chwili było mnie stać. Czułem się zmęczony i wypruty z wszelakich emocji. Gdy Evans zemdlała w moich ramionach czym prędzej zaniosłem ją do taksówki i zabrałem do szpitala. Na szczęście lekarzom udało się zbić gorączkę, dzięki czemu moja ukochana wyzdrowieje. Wystarczyło poczekać, aż się obudzi.
     – Chcę odnowić kontakt ze swoją pierwszą córką. – Odpowiedziała niesamowicie oschłym tonem i popchnęła mnie na bok, podchodząc bliżej śpiącej szatynki. Miały dokładnie te same błękitne oczy i zgrabne, małe nosy.
     – Po tym jak zostawiła ją pani w Domu Dziecka na pastwę losu?! – warknął oburzony Louis, wkraczając głębiej białej sali. Był wściekły. Widziałem to w jego spojrzeniu i napiętej postawie – To przez panią była gwałcona przez opiekuna sierocińca! Przez panią wpakowała się w kłopoty z nieodpowiednimi typami, którzy omal jej nie zabili, a wszystko tylko dlatego, że pragnęła odzyskać matkę! Nagle poczuła pani, że ma córkę?!
     Dokładnie te same słowa cisnęły mi się na język. Agresywna postawa Grace sprawiała, iż miałem ochotę wyprowadzić ją za drzwi, przywiązać gdzieś do pobliskiej latarni i pozwolić, by zamarzła w ciemnościach. Zrobiłbym to, gdyby nie fakt, że opiekowała się jeszcze malutką córeczką, która potrzebowała mamy i jednak posiadałem coś takiego, jak sumienie. W przeciwieństwie do niej samej.
     Położyłem Lou dłoń na ramieniu, na znak, by się uspokoił. Znaliśmy się, jak nikt inny. Nie potrzebowaliśmy nawet słów, by się rozumieć. Łączyła nas niewyobrażalnie silna więź, dzięki której nasza przyjaźń była tak silna. Tak niewielki gest wystarczył, by Boo Bear uciszył buzujące w nim emocje i pozwolił mi zająć się sprawą, choć to on zawsze odgrywał główną rolę.
     – Skąd ta nagła zmiana? – spytałem, ukradkiem spoglądając na ukochaną. Dostrzegłem ruch brwi i mocniej zaciśnięte oczy. Nie spała. Już nie.
     – Nie twoja sprawa, Styles. Nie mieszaj się do życia mojego i mojej córki, dobrze? Zabieram ją do domu.
     – Jeśli Lace na to pozwoli. – Odparł Nialler, opierając się o framugę drzwi. Nie spuszczał wzroku z kobiety, która w obecnej chwili patrzyła na niego z purpurowymi rumieńcami na bladych policzkach. Była wściekła.
     – Nie mam matki – usłyszeliśmy nagle zza plecami słaby głos Lace. Odwróciłem się w jej stronę. Patrzyła na Grace zaszklonymi oczami, zaciskając cienką kołdrę drżącymi dłońmi. Nie miałem wątpliwości co do tego, że usłyszała każde słowo, które zostało wypowiedziane w pomieszczeniu po wejściu kobiety. – Nigdy jej nie miałam. Niech ta kobieta stąd wyjdzie.
     Źrenice Grace rozszerzyły się do granic możliwości. Patrzyła na szatynkę z szaleństwem. Nienawiścią. To nie była już ta sama Grace, którą poznałem na początku. Zachowywała się jak człowiek, który miał problemy z wyrażaniem swoich uczuć. Jak ktoś, kto zwariował.
     – Proszę wyjść. Słyszała pani, co...
     Nienaturalny ryk.
     Krzyk Lacey.
     Błysk ostrego narzędzia w dłoni Grace, które powędrowało w stronę Acey z niewiarygodną szybkością.
     Bez wahania zatrzymałem kobietę w ostatniej chwili, rzucając ją na ziemię i wypychając nóż z zaciśniętej dłoni. Przytrzymałem nadgarstki, siadając na kobiecie i nie pozwalając jej wstać.
     – Niall biegnij po lekarzy! – krzyknąłem, siłując się z blondynką. Po chwili pomógł mi Lou, który przytrzymał nogi kobiety.
     Wszystko działo się tak szybko...
     Nikt nie spodziewał się ataku na Lacey. Co kierowało Grace w tej chwili?
     Jak Acey musiała się teraz czuć...
     Własna matka chciała ją zabić. Nawet, jeśli jej nie pamiętała, wiedziała, że była jej rodzicielką. I z pewnością na pewien sposób darzyła ją miłością. Rodziców się nie wybierało, nawet jeśli bardzo by się chciało.
     Tak bardzo pragnąłem dla Evans innego, lepszego życia. Wspaniałych wspomnień, które nie miały związku z przeszłością i bólem.
     Nie udało się.
     Dlaczego życie zawsze musi pokrzyżować nam plany i sprawiać, że czujemy się tacy bezsilni?    Dlaczego nie potrafimy uchronić ludzi, których kochamy od cierpienia?
     Dlaczego nie możemy przełożyć ich bólu na siebie?
     Czy tak nie byłoby dużo łatwiej?

     Widząc, jak wysoki policjant w mundurze wychodzi z pokoju Evans, ukradkiem prześlizgnąłem się do środka, chcąc zobaczyć ukochaną. Do szpitala wezwano specjalne służby, przez co wraz z Niallem, Lou i samą Lace musieliśmy składać zeznania przeciwko Grace. Kobieta zostanie przewieziona do aresztu dopóki sprawa się nie wyjaśni. Nikt nie potrafił odgadnąć motywu, który nią kierował.
     Lace siedziała po turecku na łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w kołdrę. Gdy tylko usiadłem obok, rozpłakała się jak małe dziecko, chowając twarz w dłoniach. Kanonada jasnych, długich włosów zakryła plecy i ramiona dziewczyny, nie pozwalając na to, bym widział jej smutną twarz.
     I, chociaż wciąż nie wiedziałem na czym stałem, bez oporu objąłem szatynkę ramieniem. Zacisnęła dłonie na mojej białej koszulce, wypuszczając z siebie wszystkie negatywne uczucia. Nie mogłem nic powiedzieć. Nawet nie potrafiłem wyobrazić sobie, przez co teraz przechodziła. Ile cierpienia kryło się w jej małym, kruchym sercu. Nigdy nie widziałem tak zagubionej, a zarazem delikatnej osoby.
     Nigdy nie chciałem przejąć na siebie czyjegoś cierpienia, dopóki ona nie pojawiła się w moim życiu. Niestety coś takiego było niemożliwe. Nie mogłem nic zrobić. Nic prócz bycia i okazywania swojego wsparcia.
     – Pamiętam ją – załkała Evans. – Pamiętam tę kobietę i to, jak przez nią wpakowałam się w kłopoty. Pamiętam, jak bardzo chciałam odnaleźć matkę, a ona przez całe życie była tak blisko... Powiedziała, że nie chce mnie znać i mam dać spokój jej i jej rodzinie. Przez krótką chwilę widziałam nawet swoją siostrzyczkę... jest taka słodka.
     – A mnie? – spytałem z ciekawością, odsuwając twarz dziewczyny na długość moich rąk. – Pamiętasz mnie, Lace?
     Patrzyła przez krótką chwilę, po czym zaprzeczyła ruchem głowy i znów zaczęła płakać. Choć poczułem ogromny zawód, nie dałem tego po sobie poznać. Nie mogłem. Nie w tej chwili.
     – To nic. – Zapewniłem mimo bólu, jaki tkwił w mym sercu. – To nic...
     – Dlaczego to zrobiła, Harry? Dlaczego tak mnie nienawidzi? Zasługuję na śmierć?
     – Nie mów tak...
     – A co mam zrobić, gdy życie na każdym kroku kopie mnie w dupe?! Co mam zrobić, by w końcu być cholernie szczęśliwą? Masz jakieś lekarstwo na to? Jakiś scenariusz? Jeśli tak to podaruj mi go. Podaruj mi trochę szczęśliwych chwil... Tylko trochę... – szarpała mnie za ramiona, wyrzucając z siebie cały gniew i niesprawiedliwość otaczającego ją świata.
     Przytuliłem ją jeszcze mocniej, zaciskając usta i pozwoliłem, by łzy spłynęły po moich policzkach. Cierpiałem wraz z ukochaną. Zawsze przeżywałem z nią wszystkie smutki i radości. Nie potrafiłem nic nie czuć, widząc, gdy płacze. Jej cierpienie było moim i wiem, że obracało się to również w drugim kierunku.
     Takie uczucie może spotkać człowieka w życiu tylko raz.
     Jeden jedyny.
     Inne „miłości” nigdy nie będą równie silne, jak ta pierwsza, najprawdziwsza.
     Jak miłość moja i Lacey.

22 komentarze:

  1. O BOŻE. popłakałam się :( biedna Lacey ! Jestem w szoku po tym co zrobiła Grace! To była ostatnia rzecz jakiej mogłam się spodziewać po tej kobiecie. I jeszcze ten kryzys między Harrym a Lacey. Biedny sam już nie wie co ta dziewczyna do niego czuje. Musi czuć się z tym okropnie. Mam nadzieję, że ten chłopak pokaże Acey czym jest prawdziwe szczęście. Bardzo chciałabym aby opowiadanie zakończyło się Happy Endem :) Twoje opowiadanie jest moim najulubieńszym ! Nawet nie wiesz jak ucieszyłam się, że w końcu odwiesiłaś bloga i że zaczęłaś znów regularnie dodawać rozdziały :) mam nadzieję, że 11 pojawi się szybciutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu... Masz taki talent. To vs niesamowitego! Te rozdziały to cis cudownego. Te słowa, to jak je dobierasz wywołuje u mnie dreszcz na plecach a cały rozdział jest wspaniały.
    Nie potrafię się określić, ale powiem Ci jedno - zasługujesz na owacje na stojąco!
    Gratulacje i życzę ogromnej weny, której owoce bede mogła zobaczyć e nowym, Napewno cudownym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet sobie sprawy nie zdajesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział, no, ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Naiwnie czekam na happy end.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z rozdziału na rozdział, coraz bardziej mnie zaskakujesz. Myślałam, że teraz będzie taka sielanka, miłość wszędzie i mega szczęście, a tu bum. Wszystko rypło i dalej jest źle. Plus dla ciebie! Jest akcja, a to sobie cenię w opowiadaniach najbardziej. Czekam z niecierpliwością na jedenasty, no i tak samo jak użytkowniczka asddfg naiwnie czekam na happy end. ;)
    Mam jeszcze takie jedno małe pytanko- Kiedy zamierzasz dodać drugą część Zayna na tumblrze ?
    Buziaki #Narcisse

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Co do drugiej części Zayna na Tumblrze - dodałabym ją już dawno, ale Tumblr się tak zmienił, że nie potrafię się nawet zalogować na swoje konto i nie wiem, co robić :o.

      Usuń
  5. Dziękuję Ci w końcu za dodanie nowego rozdziału! Mam nadzieję,że na kolejny nie będziemy musieli czekać tak długo :) Bez ściemy mogę ci powiedzieć,że jest to moje ulubione opowiadanie i na prawdę wchodzę tu codziennie,sprawdzając czy czegoś nie dodałaś. I MEAN IT :) Pozdrawiam,życzę dużo weny i oczywiście udanych wakacji, Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. No juz myślałąm, że się nie doczekam kolejnego rozdziału, który jest świetny jak każdy poprzedni. Szkoda, że utraciłaś rozdział 9. Mam duże szczęście, że wchodzę na tego bloga często i na bieżąco czytam rozdziały :) Mam nadzieję, że Grace trawi do więzienia i więcej nie będzie zatruwać życia własnej córki, a co do Lacey i Hazzy mam nadzieję,że w końcu ona sobie go przypomni bo mnie serduszko boli, jak czytam jak on cierpi ;(

    PS. Kto Ci robił Szablon, jest boski. Bardzo proszę o namiary <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon robiła mi Lizz Kaviste. Namiary masz w linku po lewej stronie :).

      Usuń
    2. ah faktycznie :d ale ze mnie sierota :D

      Usuń
  7. Nawet nie wiesz, jakie było moje zdziwienia na informacje, że dodałaś nowy rozdział. Byłam naprawdę mile zaskoczona i aż cicho pisnęłam. Rozdział jest jak zwykle GENIALNY, a ty masz taki talent, że tylko pozazdrościć. Matka Lacey... brak mi słów. Tego to ja się naprawdę nie spodziewałam, więc plus za taki obrót sprawy. Wszystkie uczucia, miejsca, tak pięknie to opisujesz. Cudo.
    Dodam jeszcze coś nie związanego z tym rozdziałem, ale nie mogłam się powstrzymać. Twoje blogi były jednymi z pierwszych, które czytałam. Po jakimś czasie pomyślałam:"A może i ja spróbuję? Może mi się uda?". Takim właśnie sposobem zostałam autorkom jednego z blogów i dalej się rozwijam pod względem pisarstwa, za co chciałam ci podziękować, bo to także twoja zasługa <3 Mam nadzieję, że kiedyś będę w połowie tak dobra, jak ty :)
    Oby następny rozdział pojawił się szybciutko, bo nie mogę się doczekać :D ~Dagmara Muzyka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca dziękuję za tak miłe słowa <3. To miłe, że poniekąd dzięki mnie postanowiłaś spróbować pisać i stworzyłaś własne opowiadanie. Cieszę się, że miałam w tym jakiś swój udział. Życzę powodzenia w dalszej karierze pisarskiej :).

      Usuń
  8. Pokochałam twojego bloga od początku. Już się bałam, że nie do dasz rozdziału. No ale jest. Dziękuje ci :-) pisz szybko następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. W jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały, tak mnie wciągnęło twoje dzieło :)
    Od dawna nie spotkałam się z tak uczuciowym i wiarygodnym opowiadaniem, naprawdę jestem w nim zakochana. Masz ogromny talent i nie zmarnuj go :)
    Z tych przyczyn nominuję cię do Libster Award, na moim blogu znajdziesz pytania :
    summer-love-with-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział, choć tragiczny i smutny, jest też wprost piękny. Naprawdę. Kocham Zatokę Złudzeń i powiem Ci, że to chyba najlepsze z Twoich wszystkich opowiadaniach, chociaż pewnie pamiętasz, jak bardzo lubiłam "Dotknąć marzeń". Masz talent, dziewczyno i mam nadzieję, że tego nigdy nie porzucisz. Bo wierzę, że kiedyś więcej osób pozna Twoją twórczość.
    Tak jak Harry cholernie martwiłam się o to, co się dzieje z Lacey. Po poprzednich wydarzeniach, tak jak ten atak fanek, wprost nie można być o tę dziewczynę spokojnym. Caroline może i miała rację, ale nie miała żadnego prawa się wtrącać! Nadal jestem wściekła za tę jej uroczą pogawędkę. Niech wreszcie da Harry'emu święty spokój, między nimi wszystko skończone, a ona już nie jest częścią jego życia.
    Boże, biedna Lace! Tak długo szwendała się sama po ulicach, kompletnie przemarzła... Nie dziwię się, że Styles odnalazł ją w takim stanie. Ale ta cała ulga po jej pojawieniu się odpłynęła, kiedy ona wypowiedziała te wszystkie przykre słowa. Chociaż nie chcę, aby Hacey kiedykolwiek się rozpadło, mimo wszystko rozumiem szatynkę. Jej słowa były prawdziwe, a przez to bardziej bolesne, co wyjątkowo odczuł sam Harry.
    Pojawienie się Grace w szpitalu kompletnie mnie zszokowało. Nie pojmowałam, dlaczego tak nagle zainteresowała się losem swojej pierwszej córki. Jeśli zaś chodzi o wybuch Lou, miałam ochotę poklepać go do plecach i sama dołączyć do tych słów. Grace nie zasługiwała na Lacey. Trochę zrozumiałe, że nie potrafiła patrzeć na owoc gwałtu, jednak skoro nie chciała jej poznać, mogła zostać przy tym stanowisku. To, co wydarzyło się potem, cholernie mnie zszokowało. Więc tej kobiecie chodziło o zamordowanie Acey?! Aż tak bardzo nienawidziła swojego dziecka? Nie zostało poczęte z miłości, ale czy to znaczy, że nie zasługuje na życie? Jak dobrze, że chłopcy byli w tej sali i że Hazza wytrącił Grace nóż. Nie wiadomo, jak to by się skończyło. A Lace... Serce mi się kraje, kiedy widzę, jak wiele cierpienia spada na tę dziewczynę. Można by nim obdzielić kilka innych osób, a przecież to taka delikatna, wrażliwa dziewczyna. Może jednak przypomni sobie swoją przeszłość i jakoś ułoży sobie życie. U boku Harry'ego.
    Naprawdę rozdział jest genialny. Szkoda, że to opowiadanie zmierza do końca. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Zniknął mi gdzieś 9 rozdział, przez co jestem bardzo smutna gdyż nie mogę przeczytać 10. :) Tak czy siak, to opowiadanie jest przepiękne, takie naturalne i przesiąknięte emocjami! Nie pominęłaś żadnego szczegółu i nic nie jest w tym sztuczne, uwielbiam to. Jesteś wspaniała, naprawdę, pisz jak najwięcej bo jesteś w tym genialna! Bardzo zazdroszczę :) Tak więc proszę, zrób coś żebym przeczytała ten 9 rozdział, albo uświadom mnie jeśli robię coś źle, bo nie chce niczego ominąć ;) Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie, jednak muszę coś jeszcze dodać, chociaż zupełnie nie wiem co napisać bo słowa nie oddają jak bardzo jestem zachwycona. Piękna historia, nie ma w niej ani jednej wady i jest tak bardzo oryginalna, to cudowne że ludzie pomimo dzisiejszych czasów potrafią tak pięknie pisać. Powiedz mi, to wzięło się samo z siebie czy coś przyczyniło się do Twojego stylu? Sama piszę opowiadania i nie jestem z nich zadowolona, a bardzo chciałabym w końcu napisać coś z czego byłabym dumna :) Jesteś najlepsza! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego nie ma rozdziału 9?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę napisać go od nowa, ponieważ przez przypadek mi się usunął.

      Usuń
  14. Boze jakie ta dziewczyna ma zjebane życię... :c Gdybym mogła tyo bum sama przedarła się przez laptopa i przytuliła ją, pomogła a nawet wziełan na siebie choćby tę odrobine smutku i goryczy jaka jest w jej serduchu :c Hazza iAcey nie będą mieli łatwo.W szczególnosci ona. Ale co do cholery kierowało jej matkę !? No pojebało to suke do konca czy co ? Nie dosć że ja pożuciła to jeszcze chciała zabić ? Nom ludzie ratujcie jaka sucz . Nonormalnie ukatrupiła bym ją gołymi rękami ! Wrrrrr. A co do tego jej "przyjaciela" to mam złe przeczucia ze będzie chciał ja porwać :/ albo cuś podobnego ;|
    Było by dobrze gdyby sobie choc troche przypomniała a najlepiej te najpiekniejsze chwie z Harrym :]
    Gdy pojawi się next powiadomisz mnie ?
    Powodzenia <333
    @JustNikaPlease

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudo, cudo, cuuuuuuuuuuuuuuudo!!! To takie piękne, jak Harry kocha Lacey, jak mu na niej zależy i jak bardzo chciałby, żeby była szczęśliwa. Ech, serio, czuję się żałośnie, pisząc tak, bo to w końcu tylko opowiadanie, ale zazdroszczę im. Mimo ciężkich chwil, które przeszli, widać, jak bardzo są dla siebie nawzajem ważni. Mam nadzieję, że Lacey zdecyduje się zostać przy Harrym, niezależnie od tego całego zamieszania wokół nich. Przecież Harry jest chyba dla niej ważniejszy niż to, co się dzieje dookoła, niż niechęć innych... Prawda? Grace! Jaka matka by tak postąpiła? Jak mogła zaatakować własną córkę? Zawiniła, oddała ją, odepchnęłam, więc niech się teraz nie dziwi, że Lacey nie chce jej znać. To przykre, ale chyba lepiej, jeżeli nie będą utrzymywać kontaktu, skoro jej matka zachowuje się w taki sposób. Co ją napadło? Czemu aż tak bardzo się zdenerwowała? Nie rozumiem tego, ale mam dziwne wrażenie, że Grace nie chce odzyskać córki, bo zdała sobie sprawę, że mimo tego, w jaki sposób została poczęta, kocha ją, ale kieruje nią coś zupełnie innego. Tylko co? Może ma to związek z tym całym zamieszaniem wokół sławy Harry'ego? Może dzięki Lacey chce, żeby o niej też mówiono? Ech... biedna Lacey. Nie dość, że tyle przeszła, to jeszcze jej matka się pojawiła i tylko miesza. :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny jest yen roździał *.* Kocham ego bloga...Piszesz fenomenalnie!! p.s błagam niech to się zakończy happy end'em !

    OdpowiedzUsuń
  17. Snooki kochana! :* W końcu tutaj zaglądam. Przepraszam, że tak to długo trwało, ale wygląda na to, że zrobiłam sobie dłuższą przerwę od tego wszystkiego i nie wiem czy nie pociągnie się dalej. Zastanawiam się. Ale jak mogłam zauważyć Tobie odpoczynek również dobrze zrobił, gdyż rozdział jak zawsze w fenomenalnym stylu! :) Aż miło przyznać - tęskniłam za Harrym i Lacey, tęskniłam tak bardzo za tym opowiadaniem!
    Lacey wciąż nie pamięta chłopaka, jednak jemu to nie przeszkadza i jak widać nie poddaje się. Tak trzymać. Widać, że bardzo kocha Evans i zrobiłby dla niej wszystko. Ich miłość i to, przez co razem przeszli, po prostu zasługuje w końcu na szczęśliwe zakończenie.
    Matka dziewczyny całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi! Co ona sobie w ogóle wyobraża? Że tak po prostu może sobie przyjść do szpitala odwiedzić córkę, której dotąd nie chciała znać? Niezrozumiałe... Ale to co potem odstawiła!O.O Dalej nie rozumiem jej motywów. Dlaczego chciała zabić Lacey? Aż tak bardzo jej nienawidziła?
    Dobrze, że dziewczyna ma obok siebie Harry'ego i jego przyjaciół. Idę czytać dziesiątkę <3

    OdpowiedzUsuń