Albo może powinniśmy przestać udawać.
Oboje wiemy, że ranimy się.
Może pora odejść?
Budzony natarczywym dźwiękiem przychodzącego połączenia, narzuciłem puchową poduszkę
na głowę, próbując powrócić do krainy Morfeusza. Po chwili sięgnąłem po
komórkę, gniewnie naciskając zieloną słuchawkę.
– Ha…
– Dlaczego mi
to robisz? – usłyszałem łamiący się, tak dobrze mi znany głos, a serce zaczęło
łomotać jak szalone. Jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej i uciec do
Lacey Evans. Przełknąłem ślinę, z oszołomieniem wsłuchując się w dalsze słowa.
– Nie mogę przejść spokojnie po ulicy, bo wszyscy mnie zaczepiają. Albo zadają
mnóstwo pytań, albo oskarżają, że przeze mnie masz złamane serce. Jestem w
gazetach! – krzyczała zrozpaczona. – Naprawdę musisz mnie w to wszystko
wciągać?
Zaskoczony
wysłuchiwałem wszystkiego, co dziewczyna miała do przekazania. Obarczała mnie
winą. Tak, jakbym kazał mediom nas fotografować i umieścić zdjęcia w gazetach.
Zacisnąłem dłoń na telefonie, czując, jak rodzący się gniew.
– … jesteś taki
samolubny!
– Posłuchaj
mnie! – wykrzyczałem do słuchawki, a po drugiej stronie w końcu nastała cisza.
– To nie moja wina, że media się tobą zainteresowały. Należę do One Direction,
dlatego nie dziw się, iż cały Londyn wie o wczorajszym zdarzeniu. Ponadto –
przerwałem, biorąc głęboki oddech, by uspokoić emocje. Nie chciałem krzyczeć,
ale coś we mnie pękło. Miałem dość bycia zagubionym, wiecznie płaczącym chłopczykiem,
który cały czas się nad sobą użalał. I, choć z pewnością będzie mi trudno
pogodzić się z faktem, iż Lace prawdopodobnie już nigdy nie spojrzy na mnie
tak, jak kiedyś - postanowiłem się z tym pogodzić – karzesz mi o tobie
zapomnieć, a wydzwaniasz. Kto tu jest samolubny, Lace? Skoro tak bardzo ufasz
Aaronowi, skasuj mój numer. Pozwól mi zapomnieć i przestań ranić moje serce.
Rozłączyłem
się, odrzucając telefon na bok. Zdusiłem chęć płaczu, tępo wpatrując się w
jasny sufit. Wcale nie chciałem zapomnieć o Lacey i wspólnie przeżytych
chwilach. Wiedziałem, iż w moim sercu na zawsze pozostanie cząstka niej samej.
Ta, która nigdy nie umiera. Pragnąłem po prostu unicestwić ból. Nauczyć się żyć
od nowa i cieszyć się życiem. Zbyt wiele smutku towarzyszyło ostatnim
miesiącom, z jakimi musiałem się zmagać. Niepewność, nadzieja, poczucie winy.
Jak długo mogłem funkcjonować w taki sposób? Czułem, że zawodziłem fanów.
Przyjaciół. Samego siebie.
Czasami po
prostu trzeba odpuścić. Pozwolić ukochanej osobie odejść, choć czuliśmy się
tak, jakby ktoś wyrwał nam serce.
Czasami trzeba po prostu zapomnieć.
Z
przygnębieniem spojrzałem na zegar, który wybił godzinę siódmą. Na dworze
panowała zupełna ciemność, a świadomość panującego chłodu sprawiała, że
przeszył mnie dreszcz. Dziś chciałem się rozerwać. Zaciągnąć chłopaków do
jakiejś dyskoteki i bawić się wśród nieznajomych dziewczyn. Nim związałem się z
Caroline, byłem uważany za największego podrywacza w zespole. Nie
przywiązywałem się do płci pięknej, choć w głębi serca szukałem prawdziwej
miłości. A, gdy ją znalazłem, okazało się, że jest zupełnie inna, niż
oczekiwałem. Pełna bólu, cierpienia oraz wylanych łez. I, choć przewijały się
przez nie momenty szczęścia, są one tak krótkie, że ledwo dostrzegalne.
Przynajmniej tak było w moim przypadku.
Czy
kiedykolwiek to się miało zmienić?
*
Niesiony
wyrzutami sumienia, opuściłem zapełniony lokal, gdzie bawiłem się wraz z
przyjaciółmi. Otaczał nas wianuszek pięknych dziewczyn, jednak nie potrafiłem
odpędzić od siebie twarzy Lacey, która cały czas pojawiała się w mojej głowie.
Próbowałem flirtować. Nigdy nie sprawiało mi to jakiegokolwiek problemu, jednak
tym razem nie potrafiłem chociażby udawać, że słucham uroczej blondynki o
szkarłatnych, dużych oczach. Po prostu siedziałem, tępo wpatrując się w
przestrzeń. Dźwięki tanecznej muzyki brzęczały w uszach, próbując zagłuszyć
myśli. Ilekroć pochwyciłem spojrzenie któregoś z przyjaciół, uśmiechałem się.
Chciałem udawać, że dobrze się bawiłem. Przecież
obiecałem, że o niej zapomnę.
Spojrzałem w
bezgwiezdne, zachmurzone niebo, chowając dłonie w kieszenie ulubionego
płaszcza. Czułem się jak bohater dennego romansidła, który tylko czekał na to,
by coś się zmieniło. Miłość ponownie zapukała do jego drzwi i tym razem została
na zawsze, przynosząc beztroskie chwile szczęścia i szczerych uśmiechów.
Czy to nie
smutne, że jedna osoba potrafiła zmienić nas nie do poznania? Sprawić, iż
melancholijny stan przejmował całą naszą duszę, nie dopuszczając myśli o chwili
zapomnienia. Czy ból nie mógł być o połowę mniejszy?
– Naprawdę ją
kochasz.
Słysząc pewny,
kobiecy głos po lewej stronie, posłałem zaskoczone spojrzenie w stronę Caroline
Flack. Mojej pierwszej miłości. Odkąd zostawiłem ją, by być z Evans, nasz
kontakt się urwał. Żałowałem, że dwa razy wszedłem do tej samej rzeki, kierując
się nie miłością, a zwykłym przyzwyczajeniem. Przez to Lace wyjechała.
Ale może tak właśnie miało być? W innym wypadku być może nigdy bym nie
zrozumiał, czym jest prawdziwe uczucie?
Przytaknąłem ze
smutkiem, czując się nieco niezręcznie. Łączyło mnie z Caroline wiele cudownych
i tych nieco mniej wspomnień. Zawsze pozostanie jakąś częścią mego życia.
Dlatego dziwnie się czułem w jej towarzystwie, rozmawiając o Acey.
– Z tobą mi nie
wyszło. Z Lacey też nie. – Odparłem, głośno wzdychając. Chłodny wiatr łaskotał
me zaczerwienione policzki, grając przy tym znaną tylko sobie melodię.
Patrzyłem na zaśnieżone ulice Londynu, z daleka dostrzegając most
Westminsterski. Gdziekolwiek bym nie poszedł, wszędzie było duszno od
wspomnień. – Może to znak, że muszę być sam. Nie zasługuje na odwzajemnione
uczucie. Co z tego, że jestem Harry Styles, należę do One Direction i marzy o
mnie milion dziewczyn na całym świecie, skoro ta jedna, jedyna, którą kocham,
nawet nie chce na mnie spojrzeć?
Stłumiłem chęć
płaczu, choć przez ciało przeszła ponowna fala bólu i rozczarowania. Nagle
poczułem ciepłą dłoń na policzku. Ujrzałem śliczną, kobiecą twarz Caroline.
Ciemnoniebieskie oczy patrzyły ze zrozumieniem, jakby chcąc dodać otuchy.
Oszołomiony śmiałym gestem ze strony dawnej dziewczyny, spuściłem wzrok.
– Jeśli kochasz
to całym sobą. Taki po prostu jesteś – wyszeptała. – Ciepły, czuły,
niesamowicie wrażliwy. Nie wstydzisz się łez. Zawsze jesteś sobą, bez względu
na opinie innych. Tylko dlaczego tak szybko się poddajesz, Harry?
Nie odpowiedziałem.
Sam nie potrafiłem zrozumieć, czemu było tak, a nie inaczej. Zawsze szybko się
poddawałem, jeśli w grę wchodziło uczucie do dziewczyny. Może po prostu nie
chciałem się narzucać? Albo bałem się, że walcząc, stracę wszystko. Jednak, czy
mogłem stracić coś poza miłością?
– Wróciłam do
ciebie, byś zrozumiał, że już mnie nie kochasz. Chciałam, byś spojrzał na Lacey
tak, jak patrzyło na nią twoje serce. Kochałeś ją, będąc ze mną. Widziałam to w
twoich oczach i nie rozumiałam, jak wciąż możesz odpychać od siebie prawdę…
– To już nie ma
znaczenia – odparłem niby obojętnie, odrzucając dłoń starszej dziewczyny.
Jak mogła
wygadywać takie rzeczy, skoro namąciła mi w głowie? Przez nią nie potrafiłem
skupić całej uwagi na Evans. Wmawiałem sobie, iż człowiek mógł kochać w życiu
tylko raz. Tylko jedną osobę. Ale prawda okazała się inna. Nie ważne, czy
miłość jest pierwszą, czy ostatnią. Każda była nowa i wyjątkowa na swój własny
sposób.
– Lacey stoi na
moście.
Powstrzymałem
się od spojrzenia w stronę Flack. Czułem, jak nogi się pode mną uginają, a
serce przyspieszyło tempa. Chciałbym być po prostu obojętny. Nie czuć nic.
Niczym się nie przejmować. Jak robot, który po prostu istniał. Nie musiał
martwić się złamanym sercem i tym, jak żałośnie wyglądał, wyczekując jakiegokolwiek
znaku na to, że będzie lepiej.
– Wygląda na
to, że nie cierpisz tylko ty.
– Ona nawet
niczego nie pamięta! – odparłem z wyrzutem, zaciskając usta w wąską linię. –
Wie tylko tyle, że ją zraniłem. To jedyne, w co potrafi uwierzyć. Chyba że
chodzi o, Aarona. Jemu uwierzy w każde słowo.
Dlaczego w
ogóle o tym mówiłem? Caroline była ostatnią osobą, z którą chciałbym rozmawiać
o Lace, a mimo wszystko nie umiałem się po prostu zamknąć. Zacisnąłem dłonie w
pięści i ruszyłem przed siebie.
– Dzięki za
pogawędkę – rzuciłem rozdrażniony na pożegnanie.
Gdy zobaczyłem,
że Flack odchodzi, zwolniłem kroku. Musiałem przejść przez most Westminsterski,
jeśli chciałem wrócić do apartamentu. I, chociaż myśl o tym, że znów ujrzę
Evans kazała mi zawrócić, nie zrobiłem tego. Nogi same szły w tamtą stronę, nie
tolerując sprzeciwu.
Zatrzymałem
się, gdy na policzkach poczułem spływającą kroplę. To nie były moje łzy. Niebo
płakało, jakby znało moje serce i każdą jego najmniejszą ranę. Po chwili lekki
deszczyk przeszedł w prawdziwą ulewę, nie pozostawiając na mnie suchej nitki.
Skręciłem w
lewo, kierując się w stronę zniszczonego budynku.
– Na zewnątrz pada – odparłem, ponownie zwracając na siebie jej uwagę.
Spojrzała w stronę dużych okien z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Odniosłem
wrażenie, że posmutniała, choć mogło mi się tak po prostu wydawać. W końcu to
tylko deszcz, który bardzo często padał w Londynie. Mogłem nawet stwierdzić, że
niemalże codziennie. To cały urok Anglii. – Może jednak zostaniesz? Przysięgam,
że z mojej strony nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo – uniosłem ręce, chcąc
upewnić ją o swoich pozytywnych zamiarach. Nie chciałem, by czuła się w
jakikolwiek sposób zagrożona. Może i nie wyglądałem na jakiegoś bandziora, ale
po tym, co przeszła pewnie i tak odczuwała strach.
Widziałem, jak przez chwilę walczyła z własnymi myślami, ale w końcu
usiadła na drewnianym krześle, tępo wpatrując się w blat stołu. Zająłem swoje
miejsce, uważnie przyglądając się jej zamyślonemu wyrazowi twarzy. Odniosłem
wrażenie, że wcale nie chciała tutaj być, a moje towarzystwo najwyraźniej jej
nie odpowiadało. Może to przez mój wygląd? Popularność? Albo fakt, że tamtego
wieczoru odwiozłem ją do domu i wiedziałem, co się wydarzyło?
Uniosłem szklankę z zimnym napojem, by po chwili wykrzywić usta w
grymasie niezadowolenia. Chłodne cappuccino było ohydne, a cisza, która nas
otaczała bardzo męcząca.
Chciałem porozmawiać z Lacey na jakikolwiek temat, ale bałem się, że palnę
coś głupiego i nie będzie chciała mnie więcej widzieć. Nie potrafiłem
zrozumieć, dlaczego tak bardzo przerażała mnie ta wizja.
– Lubisz deszcz? – wypaliłem, chcąc palnąć się w czoło za tak banalny
tekst. Jak mogłem powiedzieć coś tak głupiego?! Nie prosiłem jej o to, żeby
została, by robić z siebie teraz idiotę!
– W deszczu nie trzeba ukrywać smutku ani łez. Można sobie pozwolić na
upust emocjom. Tak. Myślę, że właśnie dlatego go lubię – usłyszałem jej
spokojny, melodyjny głos. Nie patrząc w moją stronę, dodała: – A ty? Lubisz
deszcz?
Nie zwracając
uwagi na przemoknięte ubrania i oklapnięte loki, nakierowałem pomarańczową
parasolkę nad odwróconą tyłem dziewczynę o jasnobrązowych, długich włosach.
Chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinno mnie tutaj być, nie
potrafiłem przejść obok obojętnie. Zbyt wiele by mnie to kosztowało.
Patrzyłem
wprost w przerażająco smutne oczy Lacey, które błyszczały w blasku bladego
światła latarni. Zamiast śniegu, wszędzie była chlapa i kałuże. Tylko
gdzieniegdzie zachował się piękny, biały puch.
Od pierwszego
spotkania z Lace w „Rain Cafe”, deszcz kojarzył mi się tylko z jej osobą. I
chociaż nigdy za nim nie przepadałem, dzięki niej zacząłem patrzeć na to
zjawisko zupełnie innym okiem. To z nim kojarzył się jeden z najpiękniejszych
dni mojego życia. Poznanie miłości mego życia.
– Dlaczego
stoisz w takiej ulewie? Naprawdę nie zamierzam być odpowiedzialny za twoje
przeziębienie – odparłem, udając obojętny ton. Wiele bym dał, by móc ją w tej
chwili przytulić. – Dlaczego Aarona z tobą nie ma? Zgubiłaś się?
– Chcę wrócić
do przeszłości – powiedziała łamiącym się głosem, odwracając się do mnie tyłem.
– Zbuduj wehikuł czasu i spraw, bym wszystko sobie przypomniała. Chcę wrócić do
dnia, w którym byłam szczęśliwa…
Słyszałem, jak
płacze. Serce cisnęło się do gardła, a w oczach pojawiły się łzy. Powielałem
jej cierpienie.
– Chcę
zrozumieć swoje serce. Pragnę wiedzieć, dlaczego czuję się taka nieszczęśliwa,
gdy nie ma cię obok… Pozwól mi zrozumieć swoje uczucia. Spraw, bym przypomniała
sobie, kim jesteś… Cofnij czas.
Łzy zlewały się
z chłodnymi kroplami deszczu. Patrzyłem na Acey, próbując poukładać wszystkie
myśli w głowie.
Powinienem odejść, czy zostać?
Na miejscu Harrego nie poddawałabym się tak łatwo. Lacey nic nie pamiętam, ale z czasem może sobie przypomni gdy będzie gdzieś blisko będzie czuła, że ma oparcie. Teraz czuję, że jej serce lgnie do niego, bo go kocha tylko potrzebuję czasu, żeby dojść do tego wszystkiego. Niech zostanie z nią i próbuje wszystkiego, żeby sobie przypomniała. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńO my fucking god... to jest zajebiste :) czekam z niecierpliwością na nowy i liczę ze hacey w końcu się zejdzie w jedną idealną całość :) czytając twoje opowiadanie przenoszę się w inny wymiar w którym czuję jakbym sama byłą świadkiem wydarzeń, które tak.... pięknie(?) opisujesz. jestem bardzo zadowolona że znalazłąm twoje opowiadanie. masz ogromny talent :) nie zmarnuj go ! okej już nie przynudzam :) pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńUwielbiam sceny z Lacey i Harrym. Są przepiękne. A ta w deszczu... mistrzostwo. W dodatku słowa Lacey skierowane do Harrego, proste, ale piękne. Kocham! Kocham! Kocham Twoją twórczość. Właśnie, niech cofnie czas, niech krok po kroku spróbuje jej wszystko przypomnieć. Może, gdy zabierze ją do miejsc, które coś dla nich obojga znaczą, to ona coś sobie przypomni :) Mam nadzieję, że Harry podejmie właściwą decyzję: zostać! Za inną go znielubię :(
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się czegoś takiego po Caroline. Sądziłam, że go wyśmieje. A to wyglądało tak, jakby mu dawała do zrozumienia, że powinien walczyć o Lacey. Nie wierzę, że Caroline nie próbowała znów go omotać, chociażby dla samej zabawy, dla satysfakcji. Czyżby zaszła w niej jakaś zmiana na lepsze? Byłoby miło :D
ZOSTAĆ , STYLES , ZOSTAAAAAĆ !!!
OdpowiedzUsuńKibicuję wam od pierwszego rozdziału ostatniego sezonu i jeżeli odejdziesz to chyba rozkurwię monitor na litość boską.Rozdział genialny ale musiałaś zakończyć tak niepewnie ? ;c Teraz będe co godzinę wchodzić i sprawdzać czy nie ma nowego.Boże, to uzależnienie xd
pozdrawiam :)
Matko jak ty przecudownie piszesz, tylko pozazdrościć talentu. Mam nadzieję, że Harry zostanie i spróbuje wszystko hmm odbudować :) Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Hacey *.*
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała, aby Lacey wszystko sobie przypomniała. Wehikuł czasu to nie taki głupi pomysł hehe :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie postawa Harrego, ale podoba mi się to. Powiedział co czuje. Mam nadzieję, że dziewczyna wszystko zrozumie mimo iż niepamięta. Szczera rozmowa pozbawiona emocji na pewno polepszyłaby ich relacje. Czekam na to.
Jej dziewczyno jesteś niesamowita ! Jakoś niedawno, znalazłam twój profil a zdążyłam już przeczytać tę historię i dwie inne, to nic że spędziłam połowę dnia przed komputerem bo nie żałuję ani jednej chwili. Nie ukrywam że zatoka złudzeń zrobiła na mnie największe wrażenie i jest to moje ulubione opowiadanie, tekst czyta Mi się szybko, a z każdym słowem chce się więcej. Strasznie lubię twój styl pisania, ponieważ potrafi mnie zaciekawić i wzruszyć, mogę nawet powiedzieć że opowiadanie podoba Mi się lepiej niż nie jedna książka. Mam nadzieję że będziesz pisać dalej ! Jesteś naprawdę wspaniała i masz niesamowitą wyobraźnię !
OdpowiedzUsuń+trzymam kciuki za Hacey *.*
Czytając Twoje dzieła, a już w szczególności to zaczynam wątpić w swoje możliwości. Jesteś niezastąpiona i chciałabym, żebyś nigdy nie przestawała tworzyć *.*
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Harry ma zostać! Przecież właśnie tego pragnął, czyż nie? Czekał na jakąś inicjatywę ze strony Lacey i właśnie jego cierpliwość się opłaciła - dziewczyna chce wrócić do tamtych dni i zrozumieć, dlaczego krzyczy o obecność Stylesa. Myślę, że właśnie teraz zrodziła się dla nich cudowna szansa na odbudowanie tego, co było i co wbrew pozorom dalej jest, choć Acey niczego nie pamięta. Dalej liczę na to, że w którymś momencie pamięć da o sobie znać i wszystkie piękne i bolesne chwile powrócą i Lacey nie będzie miała już żadnych wątpliwości. Także jak najbardziej Haroldzik powinien się zgodzić i sprawić, by sobie przypomniała lub zakochała się w nim na nowo!
Ta Caroline to mnie nieźle zaskoczyła, muszę ci powiedzieć. Nagle taka miła i troskliwa. Ale i tak Harry ma rację - mieszała mu w głowie, nawet jeśli miała w tym dobre intencje. Przecież po powrocie do niej, Harry wciąż darzył ją uczuciem i myślał, że Flack to odwzajemnia. A tymczasem okazuje się, że chciała mu tylko udowodnić, że kochał Lacey. Naprawdę miło z jej strony! -.- Ale pewni ludzie się nie zmienią :D
Podsumowując, Harry walcz o to, co Twoje!
Czekam kochana na rozdział kolejny <3
Jejku. Przez tyle czasu nie byłam w stanie tego skomentować i chyba nadal nie jestem...
OdpowiedzUsuńChoć drugi sezon jest okropnie smutny każdym nowym rozdziałem sprawiasz, że się uśmiecham. Mam nadzieję, że teraz Harry będzie jej wszystko przypominał! Zaprowadzał w miejsca gdzie byli razem... To by było takie cudowne!
Nie wiem co sądzić o zachowaniu Caroline, bo w rzeczywistości bardzo ją lubię. Trochę mu pomogła, ale raczej więcej zaszkodziła.
Dziś naprawdę nie jestem w stanie nic więcej napisać. Przepraszam...
[http://bathed-the-moonlight.blogspot.com]
Zacznę może od tego: NIE WOLNO KOŃCZYĆ W TAKICH MOMENTACH!
OdpowiedzUsuńRozdział był taki cudowny (jak zawsze)! To opowiadanie sprawia, że na chwilę zanurzam się w innym świecie. To niesamowite i naprawdę Ci za to dziękuję.
Odczucia bohaterów są moimi odczuciami, śmiech bohaterów jest moim śmiechem, łzy bohaterów są moimi łzami.
Gratuluję talentu!
No i kto by pomyślał, że Caroline jeszcze wskoczy do opowiadania i pomoże? Sądziłam raczej, że jeżeli ma już wrócić to namiesza. :) Ale to miłe z jej strony.
To wspomnienie tego spotkania H&L i rozmowie o deszczu! Jeju! Normalnie cudeńko!
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
+ HAROLD, ZOSTAŃ! POMÓŻ! Nie pozwól by dziewczyna się jeszcze bardziej zagubiła!
Prawdę powiedziawszy Lacey wkurzyła mnie w tym rozdziale, przynajmniej jeśli chodzi o jego początek. Jasne, Harry nie zachował się zbyt odpowiedzialnie, wdając się w bójkę z Aaronem na oczach tylu ludzi, ale mimo wszystko nastolatka nie powinna go winić za to, że teraz stała się obiektem zainteresowania mediów. Rozumiem, że jest bardzo zagubiona - utrata pamięci potrafi nieźle namieszać w życiu, człowiek traci poczucie, co jest dobre, a co złej - ale chyba poplątała się też w tym, czego chce. Raz zachowuje się tak, jakby chciała, aby Harry raz na zawsze zniknął z jej życia: odpycha go od siebie, powołuje się na słowa Aarona, zamyka się. Po chwili zmienia zdanie, wydzwaniając do niego i pobudzając jego nadzieję. Cholera! Co za skomplikowana sytuacja. Nie wyobrażam się w takowej znaleźć. Harry jest rozdarty między rezygnacją a wolą walki o miłość Lacey, natomiast Evans z jednej strony wierzy naiwnie Aaronowi (co za skończony dupek, podły hipokryta, który oskarża innych, a sam nie potrafi się przyznać do chamskiego zachowania!), a z drugiej czuje, jak wiele ją łączy z Harrym i nie ma pojęcia, która droga jest tą właściwą.
OdpowiedzUsuńKompletnie mnie zszokowało pojawienie się Caroline w tym rozdziale. Odniosłam wrażenie, że ta kobieta poszła w zapomnienie, a tymczasem znowu wkroczyła w życie Stylesa. Przez krótką chwilę bałam się, że ta podstępna żmija chce po raz kolejny owinąć go sobie wokół palca, a tymczasem okazało się, że ta żmija ma nawet dobre serce. A więc wcześniej spotykała się z nim, by pomóc mu w zrozumieniu swojego uczucia do Lace? Średnio w to wierzę, jednak mimo wszystko jestem jej naprawdę wdzięczna za to, co powiedziała. Chociaż wcześniej tego po sobie nie pokazywała, doceniała wrażliwość i uczuciowość Harolda, ale, jak słusznie zauważyła, chłopak chyba za łatwo się poddaje. Po części rozumiem jego chęć zostawienia w spokoju Acey, w końcu w obliczu jej amnezji jakiekolwiek działania wydają się bezsensowne, ale mam takie romantyczne i może naiwne przekonanie, że o miłość zawsze warto walczyć. A Lace i Harry są po prostu dla siebie stworzeni. Sądzę, że słowa Flack głęboko wbiły się w umysł Stylesa i pozwolą mu podjąć właściwą decyzję.
Wściekłość na Acey minęła mi jak ręką odjął, kiedy wyobraziłam ją sobie na tym moście, zapłakaną, tęskniącą za wspomnieniami, z których nawet nie zdaje sobie sprawy, przemoczoną od deszczu... Poczułam ogromny żal. Ta dziewczyna naprawdę nie ma lekko. Może początkowo zaufała Diggerowi, ale teraz wydaje mi się, że odsuwa się od niego w równym stopniu, co od Diggera. Owszem, Harry bardzo ją skrzywdził i wyprowadził w pole, ale zrozumiał swój błąd. Gdyby ona mogła sobie wszystko przypomnieć! Sprawa od razu by się rozwiązała, a ten przebrzydły, zakłamany Aaron mógłby wreszcie zniknąć.
Całuję, jak zawsze zachwycona ogromną gamą uczuć, w których opisywaniu jesteś mistrzynią. ;*
Genialny blog, wciąga, że aż szok!- no widzisz? Nawet się zrymowało Xd Świetnie piszesz ;p
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/
http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/
kiedy uszczęśliwilabys mnie nowym i jak zawsze wspaniałym rozdziałem ? :*
OdpowiedzUsuńDo końca tygodnia rozdział powinien się pojawić :)
UsuńNo to ja w końcu nawiedzę Te Twoje opowiadanie ;P, w ogóle to muszę Cię pochwalić, że nadal prowadzisz kilka opowiadań i jeszcze żadnego nie usunęłaś, ani nie zawiesiłaś ;). Ja się tak zastanawiam, bo zawsze raczej w opowiadaniach się stwarza chłopaków jako takich bardzo, bardzo uczuciowych... Ja nie twierdzę, że nie mają uczuć, bo mają i wiem o tym doskonale, ale jak dla mnie nie są, aż tak bardzo wrażliwi, no ale są różni ludzie, to tylko takie moje zdanie. Harry sobie sam komplikuje życie. Kocha Lacey, niby chce się odkochać, ale jednak nie potrafi i wciąż są jakieś sytuacje, kiedy chciałby do niej wrócić, ale jednocześnie jest taki obojętny, jakby już sam nie wiedział czego tak właściwie chce. Taa Caroline niezłą bajeczkę próbowała wcisnąć... przez to jedynie mu namieszała... i sprawiła, że Evans nie była zadowolona, a Harry jest zły na siebie. W dodatku Aaron przez to nie jest za tym, aby dziewczyna była z Harrym, chociaż on o tym nie ma prawa decydować, bo ona ma własny rozum i własne zdanie. Ja uważam, że Harry zostanie, choć jakaś pewnie jego część chciała by odejść, ale decyzja Twoja, zresztą jak przeczytam zaraz kolejny to się dowiem. Pozdrawiam, Olka ;)
OdpowiedzUsuń