26.10.2012

{S2} Rozdział czwarty

Czuję, że tonę bez twojej miłości
Więc rzuć się mi na pomoc
Obrońco mego życia
Obrońco życia.



Kolejny wieczór bolesnych wspomnień. Wpatrywania się w telefon, z nadzieją, że zadzwoni. Nie miałem pojęcia, gdzie Aaron mógł zabrać Lace po wypisie ze szpitala. O niczym nie wiedziałem, przez co martwiłem się bardziej, niż wcześniej. Wyobrażałem sobie, że już nigdy nie zobaczę ukochanej i właśnie utraciłem swoją ostatnią szansę. Chciałem walczyć. Dlatego wysłałem bukiet niebieskich tulipanów do szpitala.  Niestety kwiaty odesłano z powrotem, z wiadomością o wypisie dziewczyny. Lekarze nie chcieli mi nic powiedzieć. Pozostałem sam na polu bitwy.
Zacisnąłem dłonie na obrączce Evans, przymykając powieki. Na zewnątrz prószył śnieg, nadając Londynowi przepięknej, białej szaty, którą tak bardzo uwielbiałem. Kochałem zimę, jednak w tym roku nie potrafiłem beztrosko cieszyć się z nadchodzących świąt. Pragnąłem, by Lacey ponownie znalazła się w moim życiu.
Ubrałem gruby, wełniany sweter w czarnym kolorze i zszedłem do kuchni, gdzie zastałem czwórkę przyjaciół zajadających się przyrządzonymi kanapkami. Brakowało mi wspólnego spędzania czasu, jednak nie chciałem, by złe samopoczucie odbijało się na chłopakach. Dlatego przesiadywałem sam ze swoim smutkiem i próbowałem odnaleźć jakieś rozwiązanie. Bez pozytywnego skutku, ale nic nie mogłem na to poradzić.
Ruszyłem do wyjścia, zdejmując z wieszaka ulubiony płaszcz. Nim zdążyłem wyjść, ujrzałem zielono-szare tęczówki Louisa, stojącego naprzeciwko. Wyglądając znad jego ramienia dostrzegłem pozostałe trzy pary oczu wpatrujące się w moją postać z wyczuwalną troską.
– Chcę się tylko przejść. Ogarnąć myśli – zapewniłem z szczerym uśmiechem, poklepując Lou po ramieniu. – Nie zrobię niczego głupiego. Obiecuję.
– Może potrzebujesz towarzysza? – spytał Niall, gotów do wyjścia.
– Dziękuję. Chcę pobyć sam.
Wyszedłem na delikatny, chłodny wiatr, a śnieg zaczął opadać w postaci gwiazdek na ułożone loki. Jak co dzień skierowałem się w stronę London Eye, gdzie pomimo mrozu potrafiłem godzinami wpatrywać się w dużą maszynę. Dzięki niej w pewien sposób przeżywałem wszystko od nowa. Wspominałem każdą z chwil u boku Evans, tak, jakby wydarzyły się wczoraj. Mimowolnie uśmiechałem się na wspomnienie jej radosnej twarzy, którą tylko ja potrafiłem rozpogodzić. Dzięki mnie uśmiech pojawiał się na zazwyczaj przygnębionej, zamyślonej twarzy. I również przeze mnie został on ugaszony.
Przystanąłem kilka metrów naprzeciwko London Eye, słysząc przyjemne brzdąkanie gitary. Podszedłem do młodego chłopaka, wrzucając trzydzieści funtów i schowałem dłonie z powrotem do kieszeni.
– Harry. Może coś zaśpiewasz?


Zaskoczony spojrzałem na coraz większy tłum, który zaczął klaskać zachęcająco. Zmieszałem się, a na moich ustach zawitał nieśmiały uśmiech. Wolałem nie zwracać na siebie uwagi, jednak, gdy ujrzałem parę błękitnych, intensywnie wpatrujących się we mnie oczu, znieruchomiałem. Serce zabiło z dwukrotnie szybszą prędkością, pozostając głuche na okrzyki radości sporego tłumu. Widząc jednak, że dziewczyna, którą tak bardzo kochałem wciąż stała pomiędzy innymi, podszedłem do gitarzysty. Podałem tytuł i fragment piosenki, jaką zamierzałem zaśpiewać.
Skupiłem wzrok na szatynce o długich, gęstych włosach, które wystawały spod białego kaptura. Z jakiegoś powodu odnosiłem wrażenie, że była tutaj dla mnie, a w jej błękitnych oczach dostrzegałem niepewne uczucie. Czyżby jej serce wcale nie pozostało obojętne? Może ono pamiętało o naszej miłości?
When he opens his arms and holds you close tonight It just won't feel the right – zacząłem śpiewać, a w oczach mimowolnie zalśniły łzy. Lacey spuściła wzrok, jakby wiedziała, że słowa piosenki idealnie ukazywały moje uczucia. – Cause I can love you more than this, yeah. When he lays you down I might just die inside. It just don’t feel the right. Cause I can love you more than this. Can love you more than this…
Melodia wciąż grała, jednak przestałem jej towarzyszyć. Przecisnąłem się przez tłum ludzi, desperacko szukając znajomej, dziewczęcej sylwetki. Lacey szła w stronę London Eye. Zapłaciła potężnemu mężczyźnie za bilet i weszła do jednej z kabin, którą dogoniłem w ostatniej chwili. Wepchnąłem pracownikowi zdecydowanie więcej pieniędzy i ani śniłem poczekać na resztę, czy też bilet.
Zmachany oparłem się o przezroczystą ścianę, biorąc kilka głębokich oddechów. Dopiero po chwili byłem w stanie unieść wzrok i ujrzeć oszołomienie na twarzy dziewczyny. Niepewnie spuściła wzrok i usiadła na ławeczce, licząc się z kilkunastominutową obecnością w moim towarzystwie.
Dostrzegłem, jak nerwowo bawiła się dłońmi. Jej twarz była równie zagubiona, jak dawniej, gdy miała wątpliwości, czy coś powiedzieć.
Niepewnie zająłem miejsce obok, a uczucia przejęły nade mną całkowitą kontrolę. Z ledwością opanowałem chęć przytulenia ukochanej, jednak sama świadomość jej bliskości sprawiała, iż czułem się szczęśliwszym człowiekiem. Przychodząc tutaj ani śniłem o tym, że ją spotkam. A jednak los sprawił, iż nasze drogi po raz kolejny się zetknęły. W miejscu, w którym przeżyliśmy jedne z najlepszych chwil.
Bałem się odezwać, by czasem jej nie przestraszyć. Myśl, iż nie miała pojęcia, kim tak naprawdę byłem sprawiała wiele bólu, ale musiałem to zwalczyć. Posłuchać rady Nialla i walczyć o Lace. Tak, jak ona walczyłaby o nas, gdyby było odwrotnie.
– Twój głos… – odezwała się nagle, sprawiając, że w moim sercu zakwitła nadzieja. – Gdy śpiewałeś miałam wrażenie, że jesteś mi bliski. Odkąd pojawiłeś się w szpitalu, nie potrafię zapomnieć twojej twarzy. Nie wiem nawet, jak się tutaj dostałam. Po prostu szłam przed siebie z nadzieją, że cię zobaczę…
Chociaż zdawałem sobie sprawę, ile Lacey kosztowało wypowiedzenie tych słów, nie potrafiłem skarcić się za nadzieję, która na nowo się we mnie zrodziła. Szczęście. Dawno nie czułem tego uczucia, aż tu nagle znów dane mi było wyjść mu na spotkanie. Słowa Evans dodały mi motywacji. Siły, by walczyć. Może i jej umysł zapomniał, ale serce pamiętało.
Przykucnąłem naprzeciwko szatynki, ostrożnie dotykając jej delikatnych dłoni. Uśmiechałem się przez łzy. Nie mogłem uwierzyć, że musieliśmy przez tyle przejść, bym zrozumiał swoją miłość.
Cisza pozwalała, byśmy nacieszyli się swoją obecnością. Acey co chwilę spoglądała w moje oczy, jakby próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Delikatnie dotknąłem blizny na twarzy ukochanej. Może to i lepiej, że pewnych rzeczy nie pamiętała? Dzieciństwa w Domu Dziecka, poszukiwania biologicznych rodziców, którzy mieszkali tuż pod nosem, posiadając prawdziwą, szczęśliwą rodzinę. Próby samobójczej, pożegnalnego listu. Tego, skąd miała szramę na swojej delikatnej, ślicznej twarzy. Może dzięki temu wypadkowi, Acey będzie szczęśliwsza? Skoro niczego nie pamiętała to tak, jakby nic z tych okrutnych rzeczy nigdy się nie wydarzyło.
Jakbym nigdy jej nie poznał. Nie zranił. Nie stracił…
– To tutaj zabrałaś mnie, gdy wyzdrowiałem – wspomniałem, delikatnie się uśmiechając. – Z początku byłaś obrażona, bo nie pozwoliłem ci zapłacić za bilety, ale potem… potem cię przytuliłem. Przejąłem odrobinę twojego smutku, choć bałaś się zaufać komukolwiek. To był jeden z momentów, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Usiadłem obok, nie puszczając delikatnych dłoni.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak trudno jest normalnie żyć, gdy niczego się nie pamięta. W głowie tkwi jedynie przerażająca pustka. Nie wiesz, kto mówi ci prawdę, a kto kłamie…
– Nigdy bym cię nie okłamał, Lace – zapewniłem, jednak dziewczyna pokręciła desperacko głową.
– Nie potrafię w to uwierzyć. Chociaż moje serce z jakiegoś powodu do ciebie ciągnie. Nie pamiętam cię. I nie jestem pewna, czy chcę to zmienić. Skąd mogę mieć pewność, że odzyskanie pamięci nie będzie zbyt bolesne? Że okażesz się zupełnie kimś innym, niż mogę sobie teraz wyobrażać? Zraniłeś mnie, prawda? Zrobiłeś to?
Odsunąłem dłonie, spuszczając wzrok. Nie mogłem zaprzeczyć. Gdybym to zrobił, okłamałbym ją. Tak samo, jak Aaron, podając się za narzeczonego, którym nigdy nie był.
Zbliżaliśmy się do końca przejażdżki, co oznaczało rozstanie. Już sam nie wiedziałem, co myśleć. Zraniłem Evans, ale przecież nie robiłem tego umyślnie. Nigdy nie zależało mi na tym, by cierpiała.
– Czyli Aaron wcale mnie nie okłamał.
Opuściła kapsułę nawet się nie odwracając. Biegłem, nawołując jej imię. Próbowałem nie zwracać uwagi na ludzi, którzy z ciekawością przyglądali się całej sytuacji. W tej chwili naprawdę nienawidziłem tego, że byłem Harry’m z One Direction. Pragnąłem być nikim.
– Lacey, zaczekaj. To wcale nie było tak – wołałem zdesperowany, próbując zatrzymać dziewczynę. Gdy tylko sięgnąłem ręką w jej stronę, poczułem, jak ktoś z całej siły pchnie mnie na bok. Upadłem oszołomiony na śnieg i spojrzałem na napastnika.
– Nie dość już narobiłeś?! To przez ciebie to wszystko się stało! – wykrzyczał z nienawiścią Aaron Digger, patrząc na mnie jak na nic niewartego śmiecia. – Odwal się w końcu i pozwól Lace normalnie żyć!
Odwrócił się, ciągnąc oszołomioną dziewczynę w nieznaną mi stronę. Nie zważając na tłum gapiów i natarczywych paparazzi, podniosłem się i rzuciłem w stronę chłopaka.
– To nie ja ją okłamuje! – krzyknąłem, wymierzając pięść w prawy policzek Aarona. Jako że brunet nie pozostawał dłużny, rozpoczęliśmy bójkę na oczach wszystkich. W pewnym momencie zaczął oślepiać mnie blask fleszy. Słyszałem przeraźliwy krzyk Lace, błagający o to, byśmy przestali.
– Gdybyś ją kochał, nigdy nie miałbyś wątpliwości! – rzucił Digger, odciągany przez trzech młodych chłopaków. Sam odepchnąłem nieznajomych, unosząc się na nogi. Otarłem wargę, z której ciurkiem spływała krew.
– A co ty wiesz o miłości? – warknąłem, spoglądając w stronę Acey. Serce cisnęło mi się do gardła.
Nic więcej nie powiedziałem. Po prostu odszedłem, nawet nie zakrywając twarzy przed fotoreporterami. Bezduszne hieny, które żerowały na cierpieniu innych. Jutro cały świat dowie się o tym, co miało miejsce w pobliżu London Eye.

*

Harry Styles prowokatorem bójki pod London Eye?
Wczoraj w okolicach godziny dwudziestej drugiej byliśmy świadkiem rzadko spotykanej sytuacji. Najmłodszy członek One Direction wybiegł z jednej z kabin Londyńskiego Oka za dziewczyną, którą zapewne większość z was pamięta. Otóż dawniej wspominna Lacey, po której przez długi czas słuch zaginął, najwyraźniej znów zjawiła się w życiu piosenkarza. Tym razem jednak nie sama. Przypuszczamy, iż chłopakiem, z którym Harry wdał się w bojkę jest nową sympatią dziewczyny z ulicy. Na szczęście nie stało się nic poważnego. Nie wliczając ponownego złamanego serca członka zespołu. Zastanawiamy się tylko, czy dziewczyna pochodząca z zupełnie innej półki, jest tego wszystkiego warta? Liczymy na to, że Harry Styles szybko wyleczy się z uczucia, które tak naprawdę prowadzi donikąd”.

Wściekły rzuciłem gazetę z powrotem do Louisa. W środku widniało mnóstwo zdjęć, na których ukazano również twarz Acey. Dopiero teraz dotarły do mnie konsekwencje wczorajszego wybuchu. Popełniłem błąd, ale to nie ja byłem prowokatorem. Media miały jednak własną wersję, którą chciały pokazać światu. Pragnęły zniszczyć wybrankę mego serca. Do tego właśnie prowadziły artykuły, o których wszędzie było głośno.
– Co tam się w ogóle stało? Możesz mi to wyjaśnić? – spytał spokojnie Boo Bear, wyglądając znad gazety.
– Naprawdę nie chcę o tym gadać – rzuciłem szorstko, ruszając w stronę kuchni. Otworzyłem dużą, srebrną lodówkę i bez zastanowienia sięgnąłem po piwo. Usiadłem na kanapie w przedpokoju, niechętnie spoglądając w stronę przyjaciela, który jak zwykle nie zamierzał ustąpić.
– Nie lubisz piwa – zauważył.
Nie odpowiedziałem. Otworzyłem butelkę zębami i pociągnąłem duży łyk. Skrzywiłem się i odstawiłem napój na podłogę. Chyba nawet procenty nie były w stanie wyrzucić wątpliwości z mojego umysłu. Oparłem głowę, przymykając ciężkie powieki. Nie spałem dużo w nocy. Dużo myślałem i chyba znalazłem rozwiązanie. Bolesne, ale najwyraźniej konieczne.
– Poddaję się – oznajmiłem ze smutkiem, a zielono-szare oczy Louisa patrzyły na mnie z niedowierzaniem. – Jeżeli chcę, by Lacey była szczęśliwa, muszę pozwolić jej odejść. Ma szansę rozpocząć wszystko od nowa. Spójrz, do czego to wszystko doprowadziło. Teraz media nie dadzą jej spokoju.
– Dzięki tobie uśmiech pojawiał się na jej twarzy. To ty wprowadziłeś do jej życia szczęście…
– A także cierpienie – dodałem – Ona nic nie pamięta. Może to po prostu znak, byśmy zaczęli wszystko z daleka od siebie? Nie chcę, by żyła z myślą, że popełniła błąd. Nie chcę, aby w jej życie wtargnęły media i próbowały ściągnąć na dno. Zbyt wiele już przeszła.
– Jesteś pewien, że to jest to, czego pragniesz? Czego ona pragnie?
Westchnąłem, tłumiąc łzy.
– Chcę, by była szczęśliwa. To wszystko – wyszeptałem, spoglądając przez okno. – Dlatego muszę pozwolić jej odejść. Być może kiedyś wróci. Nie wiem. Ale dopóki tak się nie stanie, nauczę się z tym żyć. Przynajmniej tyle mogę dla niej zrobić.
Uścisk przyjaciela sprawił, że nie czułem się całkowicie samotny. Miałem pewność, iż będzie mnie wspierał w trudnych chwilach. Tak, jak robił to dotychczas. Wiedziałem również, że na pozostałych chłopaków również mogłem liczyć. Jakoś musiałem poradzić sobie ze świadomością klęski.
Ale, czy mogłem postąpić inaczej, gdy zdałem sobie sprawę, jak wyglądała sytuacja? Lacey mogła być beze mnie szczęśliwa. I chociaż przechodziłem wewnętrzne tortury, zamierzałem dać jej spokój.
Zdecydowałem, że nigdy więcej nie pojawię się w jej życiu.
Nigdy więcej jej nie zranię.

~
Niestety blogspot wyzerował wszystkie ankiety na każdym blogu, dlatego to usunęłam. Dziękuję jednak za każdy oddany głos. To cudowne, że „Zatoka złudzeń” posiada tylu czytelników. Jesteście niesamowici. Bez Was, nie dotrwałabym tak daleko.

Zapraszam również na coś nowego: Uncommitted Hearts.
 

7 komentarzy:

  1. Dobra miałam zamiar nadrabiać swoje zaległości, a że napisałaś coś tu, a że lubię te opowiadanie, choć ostatnio jest stanowczo za dużo tej miłości ;P, to zaczęłam od tego. Powtórzę po raz kolejny, że chłopak ma naprawdę wspaniałych przyjaciół, którzy się o niego troszczą. Czasem wolimy pozostać sami, ale skoro ma się prawdziwych przyjaciół to narażamy ich na to, że się o nas martwią, a to chyba nie jest dobre. To jest czasem zaskakujące, kiedy chcemy kogoś spotkać i nagle znajdujemy tą osobę. Wydaję mi się, że Aaron jest na lepszej pozycji, bo to on pierwszy się zainteresował Lacey, a przecież to daje jej dowód, że pewnie ta osoba była kimś ważnym w jej życiu. Choć ja nadal twierdzę, że to on mógł doprowadzić do tego wypadku. Harry zrobił ten błąd, że porzucił Acey dla kogoś innego, nie dostrzegając jak ona się z tym czuła, a w dodatku, że wybrał osobę, która go zraniła. W sumie w jakimś stopniu w podobnej sytuacji jest Acey, bo Harry chyba ją kochał, kocha teraz na pewno, ale wcześniej ją zranił. Właśnie nigdy tego nie zrozumiem, dlaczego wg niektórych człowiek jest lepszy, gdy ma więcej pieniędzy. Może to i dobrze, aby pozwolić osobie, którą kochamy być szczęśliwym bez nas, ale te poddanie się, to na pewno nie będzie łatwe. Jej, a ja myślałam... że on wyciągnie jedzenie z tej lodówki. Zawiodłeś mnie Harry!;P Pozdrawiam, Olka

    OdpowiedzUsuń
  2. "Liczymy na to, że Harry Styles szybko wyleczy się z uczucia, które tak naprawdę prowadzi donikąd”. - Co za świnie. Czyli, że Lacey jest nic nie wart? Tylko dlatego, że jej sytuacja życiowa jest ciężka? Tylko dlatego, że nie jest wielką gwiazdą jak Harry? Co za poj*** z tych dziennikarzy. Jak można być tak okrutnym wobec niewinnej dziewczyny? Nie chcę nawet myśleć, jak Lacey się poczuje, gdy przeczyta ten artykuł. Nie dość, że nic nie pamięta, nie jest w stanie nikomu tak do końca zaufać, to jeszcze to. Nie chciałabym być na jej miejscu. Szkoda, że nie potrafi zaufać Harremu. W sumie nic dziwnego, skoro go nie pamięta, a w dodatku Aron tyle złego jej o nim naopowiadał, ale wierzę, że ona w końcu posłucha serca i zrozumie, że Harry nie chce jej znów zranić i że żałuje tego, co zrobił.
    Ta piosenka śpiewana przez Harrego dla Lacey... jejku, coś pięknego. Byłoby tak pięknie, gdyby tylko nie zapytała go, czy to prawda, że ją zranił. A miałam nadzieję, że wszystko zmierza ku dobremu. Jeszcze ta bójka z Aronem. Nie lubię go. No ale on chce chronić Lacey i pewnie boi się, że Harry znów ją zrani. Mimo to denerwuje mnie, że przez niego Lacey nie jest w stanie zaufać Harremu. W ogóle to on nie ma racji. Bez niego Lacey wcale nie będzie szczęśliwa! No ale z drugiej strony co on jeszcze może zrobić? Chyba już nic. Obym się myliła. Może w końcu uda mu się ją odzyskać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę od mojego wielkiego zdziwienia gdy weszłam by przeczytać czwarty rozdział a moim oczom ukazał się nowy szablon. Jest piękny, jak wszystkie zresztą, ale wolałam ten poprzedni. Bardziej pasował do klimatu opowiadania, a ja sama byłam do niego ogromnie przywiązana. Trudno mi z faktem, iż już nigdy więcej go nie zobaczę. Ale nie o tym mowa...Kolejny rozdział, kolejne wydarzenia, kolejne wielkie zaskoczenia i mieszane uczucia. Rozumiem, że Lace jest zagubiona ( i tutaj muszę wrócić do jej słów w kapsule) a tak, wkurza mnie to, że Lacey myśli, że skoro Aaron nie okłamał jej z tym zranieniem to nie okłamał jej wcale i nawet nie dała sobie nic wyjaśnić. Harry znów się poddaje i... I dupa blada, chociaż czego ja się mogłam spodziewać po 4 rozdziale, skoro z pewnością będzie jeszcze kilkanaście? I tutaj przytoczę cytat: ''Może i jej umysł zapomniał, ale serce pamiętało.'' Mam wrażenie jakbyś pisała to wszystko po to by wywołać na mojej twarzy promienny uśmiech! Ja użyłabym po prostu takiego samego określenia. Teraz mam naprawdę głęboko gdzieś tą bójkę, tego całego Aarona. Liczy się tylko to by Harry mógł porozmawiać z Lace, wyjaśnić jej wszystko, albo po prostu się spotkać i pogadać jak za dawnych czasów... Oh! Ależ byś mnie uradowała jakby spotkali się w Rain Caffe jak pierwszego dnia, albo gdyby poszli do tej biblioteki. A teraz czekają mnie kolejne tygodniowe męki wyczekiwania kolejnego rozdziału :c
    Pozdrawiam Cię cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry nie mozesz sie poddawac! Nie rob tego Harry , nie rob tego....Ciesze sie ze Lacey nie unika Harrego jak ognia . Myslalam ze bedzie inaczej ale bogu dzieki <3 A co do Aarona to nie mam nawet komentarzy.... to znaczy mam ale sa niestosowne.....dobra powiem to ... jest dupkiem xD
    Czekam niecierpliwie na nastepny rozdzial.Kocham to opowiadanie poprostu i nie moge sie doczekac az Lacey przypomni sobie Harrego *.* (O ile to sie w ogole stanie)
    Pozdrawiam i zycze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i postanowiłam dzisiaj tutaj looknąć. I proszę! Nowy rozdział :D
    O! Widzę, że powróciłaś do starego wyglądu! Ten również był i jest wspaniały!
    Jakikolwiek wygląd by nie był... opowiadanie wciąż pozostaje wspaniałe!
    Spotkanie L&H spowodowało, że narodziła się we mnie nutka nadziei. Czyli jednak coś czuje... Serce nie zapomniało o tej miłości... Awww, to takie cudowne! *,*
    Jednak... dlaczego Harold się poddał? Nie miał tego robić. Miał walczyć do utraty tchu. Miał walczyć o ich miłość. To jasne, że będzie szczęśliwa tylko z nim. Powinien być z nią - teraz kiedy nic nie pamięta, ma pustkę i jest zagubiona.
    Choć decyzja Harolda spowodowała, że jestem niesamowicie zaskoczona czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
    Weny życzę, weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Nareszczie doczekałam się nowego rozdziału? EJ! Ale coś się stanie i Harry i Lacey bendą razem prawda? Nie możesz ich rozdzielić! Czekam na nexta i zapraszam!

    http://harry-louis-1d-and-we.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi się coraz smutniej. Byłam już naprawdę taka zadowolona, kiedy w zupełnie niespodziewanym momencie Harry dostrzegł wśród tłumu Lacey. A jeszcze lepiej poczułam się, jak mogli spokojnie porozmawiać, bez krzyków i wszystko sobie wyjaśnić. Jestem pewna, że dziewczyna wkrótce odzyska pamięć. Głos Harry'ego wydał jej się znajomy i bliski, no przecież jakże inaczej? Tyle ich łączy! Ale z drugiej strony Acey pamięta też (niestety nasycone w większości kłamstwami Aarona), że Harry ją kiedyś zranił. Ale liczę na to, że przypomni sobie po co tak naprawdę chciała wracać i z jakiego powodu uległa wypadkowi.
    HARRY! :< dlaczego się poddałeś? Przecież zamierzałeś walczyć o swoją miłość! Proponuję, żebyś to jeszcze przemyślał :D W tym wypadku może stracić Lacey na zawsze, Aaron gdzieś ją wywiezie i ślad po niej zaginie. A tak nie może się stać, bo przecież oni są stworzeni dla siebie. Czekam na rozdział następny, dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń