23.09.2012

{S2} Rozdział pierwszy

Jak głupiec, pozwoliłem ci odejść. 
Kiedy tutaj byłaś, nie czułem się samotny. 
Ale byłem samolubny.


Jestem jej… bliskim przyjacielem – odpowiedziałem młodej pielęgniarce, która z uśmiechem przyglądała się kartce z autografami. Miała brązowe włosy z cienkimi jasnoblond pasemkami i mądre, czekoladowe oczy, które spoglądały znad długich ciemnych rzęs. Spojrzałem zniecierpliwiony na Louisa, a kobieta zmarszczyła brwi i zaczęła czegoś szukać w komputerze. Po chwili rozpogodziła się i przytaknęła z zadowoleniem.
– Pokój czterdziesty dziewiąty. Drugie piętro – poinformowała. – Narzeczonego pacjentki nie ma obecnie w Sali, ale możecie na niego poczekać.  Na pewno się ucieszy, że ktoś prócz niego pojawił się z wizytą.
– Narzeczonego? – zagadnął zaskoczony Tomlinson, posyłając pielęgniarce niepewne spojrzenie.
– Aaron Digger. Cudowny chłopak, naprawdę. Widać, że bardzo kocha pannę Evans. Od wypadku spędza tu połowę każdego dnia…
– Dziękuję za informację – odszedłem zaciskając pięści, a gniew z każdą chwilą potęgował na sile. Gdy tylko spotkałem „przyjaciela” Acey, wiedziałem, że coś było z nim nie tak. Kochał ją. Dlatego nikogo nie poinformował o wypadku. Wiedział, że istnieje ogromna szansa, iż Lace wybudzi się z utratą pamięci. Chciał  to wykorzystać. Wyrzucić mnie z jej życia tym samym zajmując miejsce u jej boku. Nie mogłem do tego dopuścić. Wierzyłem, że dziewczyna otworzy oczy, uśmiechnie się i wypowie moje imię. Wierzyłem, że nie zapomni o naszej miłości. O tym, co wspólnie przeżyliśmy.
Nie zważając na nawoływania przyjaciela wszedłem do windy i nacisnąłem guzik na drugie piętro. Lou w ostatniej chwili stanął obok mnie. Nie spojrzałem w jego stronę, choć wiedziałem, że uważnie mi się przyglądał. Miałem ochotę przyłożyć Aaronowi, jednak nawet to nie przezwyciężało uczuciowi szczęścia, które towarzyszyło myśli, że za chwilę znów zobaczę. Po tylu długich, bolesnych miesiącach ujrzę bezbronną, delikatną twarz Lacey Evans. Mojej ukochanej. Dziewczynie, której pozwoliłem odejść…
Nie mogłem uwierzyć, że znajdowała się tak blisko, a ja nic o tym nie wiedziałem. Wypadek miał miejsce w Londynie. Czytałem o nim w gazecie, ale nigdy nie pomyślałbym, że to Acey była ofiarą. Ani razu nie spotkałem też Aarona na ulicy, co było wręcz niepojęte.
– Harry. Jestem pewien, że da się to jakoś wyjaśnić… – zaczął Boo Bear, jednak od razu mu przerwałem.
– Ten dupek chciał mi ją odebrać. Innego wytłumaczenia nie ma.


Opuściłem windę, gorączkowo przemieszczając się po wąskim korytarzu i szukając na drzwiach cyfry z numerem czterdziestym dziewiątym. Pokój znajdował się po drugiej stronie korytarza, tuż na środku. Drżącymi dłońmi otworzyłem białe drzwi i z szybko bijącym sercem wszedłem do środka. Ujrzałem ją. Bezbronną, niesamowicie delikatną. Podłączoną do różnych maszyn, które przytrzymywały ją przy życiu. Wyglądała tak samo, jak w dniu, w którym odeszła. Równie piękna. Moja Lace.
Przysiadłem obok łóżka, biorąc dłoń dziewczyny w swoją. Po mych policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Pragnąłem, by spojrzała na mnie tymi cudownymi błękitnymi oczami. By wtuliła się w moje ramię i powiedziała, że mi wybacza. Chciałem, by usłyszała, jak bardzo ją kocham.
Tęsknota za jej bliskością rozrywała serce. A teraz, gdy znajdowała się na wyciągnięcie ręki nie mogłem nic zrobić, by jej pomóc. Spała. Jej serce biło, jednak ona znajdowała się poza życiem. Czy śniła? Czy pojawiałem się w jej krainie Morfeusza, który zdecydował zatrzymać ją u siebie na dłużej? Czy czuła mój dotyk? Wiedziała, że siedzę tuż obok?
– Jestem tutaj – wyszeptałem z delikatnym uśmiechem. Zacisnąłem mocniej dłoń nie spuszczając wzroku z twarzy dziewczyny. – To ja, Harry. Ten idiota, który kocha cię nad życie, a pozwolił ci odejść. Przepraszam… przymknąłem powieki, a serce cisnęło mi się do gardła. – Przepraszam za chwile, w których zadawałem ci ból. Obiecuję, że to naprawię. Gdy tylko otworzysz oczy wszystko się zmieni. Zobaczysz – zapewniłem, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy.
Czując dotyk na ramieniu, z bólem spojrzałem w zielono-szare tęczówki Louisa. Byłem mu wdzięczny za to, że trwał przy mnie. Sam nie dałbym rady. Już dawno przestałbym wierzyć, że jeszcze kiedyś ujrzę Acey.
A co, jeśli ona już nigdy się nie obudzi?, pomyślałem, opierając głowę na delikatnej dłoni szatynki. Wtedy umrę.

*

Przeznaczenie jest czymś, w co ludzie już dawno przestali wierzyć. Tak samo jak w prawdziwą miłość, bezinteresowną przyjaźń. Nadzieja odeszła w zapomnienie, wszystko było postrzegane przez logikę. Ludzie porzucali różowe okulary, nie dopuszczając do siebie marzeń i wiary w to, że może być lepiej. Też należałem kiedyś do takiego typu człowieka, choć zawsze wierzyłem w marzenia. Byłem szczęściarzem, ponieważ udało mi się zostać gwiazdą. Miałem przyjaciół, fanów, pieniądze. Koncertowałem po świecie, udzielałem wywiadów i rozdawałem autografy. Fani wykrzykiwali moje imię, zapełniali wiadomości na Twitterze i wieszali plakaty z moim wizerunkiem nad łóżkiem. Myślałem, że mam wszystko, czego człowiek potrzebował do szczęścia. Jednak wszystko runęło wraz utratą pierwszej miłości.
Gdy zostałem porzucony przez Caroline obiecywałem sobie, że już nigdy więcej się nie zakocham. Wmawiałem, iż tylko ją mogłem kochać. Nie słuchałem ostrzeżeń przyjaciół, zaślepiony uczuciem do dużo starszej kobiety, które  mnie zgubiło. Sprawiło, że nie dostrzegłem prawdziwego skarbu znajdującego się tuż obok. Z początku nawet przez myśl mi nie przeszło, że Lacey Evans - problemowa dziewczyna, jaką spotkałem na posterunku policji - stanie się dla mnie kimś ważnym. W życiu nie przypuszczałbym, że ktoś tak różniący się od mojego ideału skradnie me serce i sprawi, że znów pokocham. To było jak strzał Amora, który czyhał na mnie zza wysokiego drzewa, by wystrzelić  w najodpowiedniejszym momencie. Przeznaczeniem musiało być nasze drugie spotkanie. Już wtedy czułem, jak magnetyczna siła przyciąga mnie ku Lacey. Nawet teraz nie potrafię tego zrozumieć, jednak czuję, że to był znak. Wierzę, że nasze spotkanie nie było przypadkowe.
To dzięki Lace odzyskałem radość. Śmiałem się i płakałem. Mogłem przy niej mówić, a także milczeć. Czułem się tak, jakbym spotkał bratnią duszę. Tą, o której marzy każdy człowiek. Wszyscy wierzą, że gdzieś na świecie znajduje się jego druga połówka. Osoba, która nagle pojawi się w ich życiu i zmieni je nieodwracalnie. Sprawi, że wszystko inne przestanie mieć znaczenie. Dzięki niej zrozumieją, dlaczego z nikim innym im się nie ułożyło i, że warto było tyle czekać. Warto było cierpieć po każdym rozstaniu, by w końcu wylądować w ramionach tej osoby.
Lacey była taką moją drugą połówką jabłka, a omal jej nie straciłem. Jak ślepy głupiec wmawiałem sobie, że nie mogę jej kochać, ponieważ moje serce należało do Caroline. Zrozumiałem to dopiero, gdy patrzyłem, jak odjeżdża pociąg, sztyletując każdą cząstkę mojej osoby na drobne kawałki. „Docenisz kiedy stracisz. Stracisz, jeśli nie docenisz”. Taka jest prawda. Człowiek nie potrafi zauważyć, jaki skarb ma przy boku z różnych powodów. Strach, niepewność, przeszłość. Jest wiele bodźców, które potrafią zniszczyć prawdziwe uczucie.
Sam rozumiałem to najlepiej. Gdy myślałem, że już gorzej być nie mogło i wszystko zacznie się powoli układać, brutalna rzeczywistość uderzyła mnie z potrójną siłą.
Tym razem to ja musiałem zawalczyć o miłość. O uczucie, które wymykało się między palcami z każdą chwilą zawahania.

*

Niechętnie opuściłem szpital, wcześniej obiecując nieprzytomnej dziewczynie, że wrócę jutro. Chociaż bardzo chciałem przy niej zostać, nie mogłem zawieść zespołu. Podczas ostatnich koncertów i wywiadów nie byłem jakoś specjalnie zaangażowany. Odsunąłem się od chłopaków, a przed kamerami uśmiechałem się najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki było mnie stać.
Myślałem, że Lacey raz na zawsze wyrzuciła mnie ze swojego życia i już nigdy jej nie zobaczę. Ale to nie prawda. Chociaż tak bardzo ją zraniłem, była gotowa mi wybaczyć i dać kolejną szansę. Przez to znajdowała się w szpitalu pogrążona w śpiączce. Mogłem się obwiniać, zamartwiać, ale wiara w to, że będzie dobrze mi na to nie pozwalała. Coś podpowiadało memu sercu, że pewnego dnia zobaczę Lace z otwartymi oczami i szczerym uśmiechem. Byłem dla niej ważny. Dlatego zdecydowała się wrócić, gdy zobaczyła wywiad, w którym przed całym światem ukazałem swoje uczucia względem niej. To ona nauczyła mnie czerpać radość z najmniejszych rzeczy i nigdy nie tracić wiary. Musiałem być silny. Dla niej. Zamierzałem raz na zawsze rozwiązać sprawę z Aaronem, który próbował nas rozdzielić.
Wsiadłem na miejsce obok kierowcy. Louis zajął miejsce za kierownicą i odpalił gaz.
– Harry – zaczął niepewnie, burząc tym samym uczucie szczęścia. Nie dawałem tego jednak po sobie poznać – nie chcę cię dołować, ale musisz pamiętać o tym, że Lace…
– Wybudzi się. – Przerwałem, zaciskając dłonie w pięści – Otworzy oczy i zaczniemy wszystko od początku. Tym razem niczego nie schrzanię. Obiecuję.
Próbowałem nie myśleć o tym, co Tomlinson próbował mi przekazać, ale niespokojne myśli zaczęły nawiedzać mój umysł. Nagle wszystko przestało wydawać się takie łatwe.
Co, jeśli byłem w błędzie? Może Acey po przebudzeniu nie będzie chciała mnie widzieć?
Albo nigdy już nie otworzy oczu…
Nie! To niemożliwe!
Przymknąłem powieki, a po policzkach spłynęły gorzkie łzy. Byłem zagubiony. Myślałem, że już nic nie doprowadzi mnie do takiego stanu. Wierzyłem, że wszystko w końcu zacznie się układać, a czułem się tak, jakbym stał pomiędzy snem, a jawą.
Tylko co było czym?


~
Chce bardzo podziękować  za każdy oddany głos w sondzie po lewej. 151 czytelników… w życiu nie spodziewałam się takiej liczby! To niesamowite! Jestem  taka szczęśliwa, że chciałabym każdego z Was uściskać! :) Dziękuję za to, że jesteście ze mną i sprawiacie, że kocham pisać to opowiadanie. To niesamowite! Dziękuję <3.

12 komentarzy:

  1. łał *O* normalnie zatkało mnie wspaniały rozdział. wręcz doskonały :)
    czuję się zaszczycona mogąc go przeczytać jako jedna z pierwszych :) liczę na wielkie pojednanie Hicey ; ) kiedy Lacey się wybudzi? tyle pytań rodzi się w mojej głowie ;) ale największe zaskoczenie to że Aaron jest jej narzeczonymn... co Ci przyszło do głowy? jesteś geniuszem ;D wielbię cię ;D

    Keep calm and love zatoka złudzeń. <3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie się cieszę, że powstaje drugi sezon ;* To opowiadanie jest swojego rodzaju traktatem o miłości, dlatego, zagłębiając się w poszczególne słowa, mogę ulec rozmarzeniu <3
    Wcale mnie nie dziwi, że Harry chciał od razu udać się do szpitala. W końcu mógł stwierdzić położenie Lacey, szkoda tylko, że w tak tragicznej chwili... I pomyśleć, że ten wypadek miał miejsce, kiedy ona jechała, aby mu wszystko wybaczyć! To się nazywa niefortunny los... Chociaż Aaron jest naprawdę troskliwy i na pewno darzy pannę Evans prawdziwym uczuciem, co daje mu prawo do odgradzania jej od wszystkiego, co kiedyś sprawiło lub nadal sprawia ból, uważam, że zachował się jak egoista, nie powiadamiając Harry'ego o stanie dziewczyny. To było samolubne, niemal perfidne zagranie z jego strony, gdyż odnoszę wrażenie, że wykorzystywał zły stan zdrowia osiemnastolatki po to, by już zawsze mieć ją tylko dla siebie. A nie na tym polega przecież miłość. Jednak jak widać, Harry'emu i Louisowi udało się tak czy siak dostać do Lace. Wyobraziłam ją sobie, taką bladą, drobną, mizerną, z przymkniętymi powiekami, pozbawioną samotności... Wyobrażam sobie, jak ogromny ból musiał zadać ten widok Stylesowi. Chyba dopiero teraz, nie podczas odjazdu pociągu, pojął wagę swojego wcześniejszego błędu. Prawdę powiedziawszy nie jestem nawet w stanie dopuścić do siebie myśli, że Acey mogłaby się już więcej nie obudzić. Już wolę ją u boku Diggera, ale przynajmniej żyjącą, w dobrym zdrowiu i wydaje mi się, że to by było także łatwiejsze do zniesienia dla Hazzy. Teraz właściwie czekam na jego konfrontację z Aaronem, bo prędzej czy później do takowej właśnie dojdzie. Nie wydaje mi się, by Lace się z nim zaręczyła - to on nadał sobie taki właśnie tytuł. Świnia... Ach, ci faceci ;/
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przykrością informujemy, iż nie znalazłyśmy na Twoim blogu buttonu lub linku do naszego Stowarzyszenia, co jest jednym z punktów regulaminu przynależności. Jeżeli w ciągu trzech dni punkt nie zostanie spełniony, blog zostanie usunięty z naszej listy blogów.

    Pozdrawiamy!
    Ekipa ff-1d

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że już wystartowałaś z nową serią. Uwielbiam czytać to opowiadanie. Jest naprawdę niesamowite.
    Mam nadzieję, że Lacey niedługo się wybudzi. Musi, noo. Pytanie tylko, co dalej z nią i Harrym. Pewnie będzie ciężko. Chociaż, kto wie. W każdym bądź razie, kiedyś na pewną będą razem, szczęśliwi. Wierzę w to. Nie rozumiem, czemu Harry aż tak bardzo zdenerwował się na Arona. On tylko chciał chronić Lacey. W końcu to przez Harrego tyle wycierpiała. Ale mimo to jechała do niego... to się nazywa prawdziwa miłość. Wybaczyła. Cudownie. Szkoda tylko, że tak skończyła, w szpitalu... :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie patrzę na białe tło w którym mogę coś napisać a nie wiem co. A muszę napisać bo nie czułabym się zbyt dobrze z faktem weszłam, przeczytałam i wyszłam. Wiesz co ? Zawsze gdy czytam nowy rozdział na zatoce pada deszcz... A teraz dosłownie leje, a ja czuję się tak nieziemsko. Naprawdę, po przeczytaniu tutaj każdego rozdziału rozglądam się po pokoju i wszystko jest takie inne, nieziemskie, magiczne! Boże. To takie cudowne, że ona nie będzie go pamiętać... Kurcze, jak to brzmi. Chodzi mi o to, że będzie musiała się w nim od nowa zakochać. Ale najbardziej boję się, że nie zechce z nim nawet rozmawiać a co dopiero zakochać... A czym to będzie spowodowane ? Oczywiście Aaronem! Czuję, że coś jej nagada o Harrym :/ Aż mnie ściska jak o tym myślę i jeszcze jestem taka ciekawa jak to będzie, że nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału... Eh. Zatokę czytałam już z pięć razy i czeka mnie widocznie szósty bo nie wytrzymam tyle bez niej.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Na samym początku chciałabym cię bardzo przeprosić, za to że jestem taka okropna i nie komentuję rozdziałów. Winne jest temu me wrodzone lenistwo, ale wiedz, że choć nie zostawiam po sobie żadnego śladu, to zawsze jestem i czytam wszystko co piszesz. Tak więc mam nadzieję, że wybaczysz mi tę zniewagę, od teraz postaram się komentować regularnie.
    Co do rozdziału, to nie bardzo wiem jak swoje odczucia względem niego opisać słowami. Nie wiem, jak to robisz, ale zawsze gdy czytam coś nowego co wyszło ' spod twojego pióra' to towarzyszy mi temu uczucie zadumania, czuję się tak jakbym wybywała do innego magicznego świata. Gdy dodałaś epilog części pierwszej nie mogłam doczekać się sezonu drugiego, z tej niecierpliwości, która mnie ogarniała. Zaczynałam czytać sezon pierwszy od samego początku. To jest niesamowite. Zazwyczaj, gdy czytam opis uczuć Harry;ego to towarzyszą mi przy tym chusteczki. Nie umiem powstrzymać łez. Co jest dziwne, gdyż za często to ja nie płaczę. A tu proszę historia Evans i Stylesa doprowadza mnie do łez. Jesteś po prostu moim MISTRZEM!
    Czekam, z niecierpliwością na rozdział drugi! Mam nadzieję, że dodasz go niebawem.
    Ps. Kiedy dodasz coś nowego na ' Szlak niepewności'?
    (Przepraszam, za badziewny komentarz, nie jestem dobra w ich pisaniu :O )

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli chcesz wiedzieć to też mam potworną ochotę cię uściskać za nowy rozdział ! ksadjfsiaofnsiofnisafn , najlepsze opowiadanie ever. Mam ochotę też cię uderzyć za to, że Lacey jest w śpiączce ale to możęmy pominąć xd Wyczekuję następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jednej strony bardzo mi szkoda, bo tak pięknie mówi o Lacy, o uczuciach do niej i ich relacji, mówi jak zakochany chłopak ze złamanym sercem, ale zaraz potem przypominam sobie, że sam zgotował sobie ten los i mój żal powoli mija... Sama nie wiem, co o tym myśleć, a wszystko komplikuje śpiączka Acey. Może jakbym poznała jej stanowisko to lepiej zrozumiałabym całą tą sytuację. A tak... trzyma czekać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja się cieszę, że piszesz drugą część:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Docieram z opóźnieniem, ale jestem ;). Mi się wydaję, że Aaron stał się konkurentem dla Harry'ego. Nie wiem, który wcześniej pojawił się w jej życiu, choć chyba ten Aaron. Wydaję mi się jednak, że chłopak sobie za dużo pozwala albo przez ten czas coś się zmieniło w życiu Evans i to, że Aaron jest jej narzeczonym może być prawdą. Tylko czy Lacey, aż tak wolała by Harry'ego, aby porzuciła tamtego i pojechała do Harry'ego? Coś mi się nie wydaje. Bardziej pasuje wersja, którą zakłada Harry. Mam wrażenie, że za wypadek może być odpowiedzialny właśnie Aaron. Tylko czy, to by skłoniło go do wpyadku dziewczyny, którą chyba bardzo lubi? Aż tak może to doprowadzić, że posunął się do tego, aby ona nie odeszła do Harry'ego? A ja wierzę w bezinteresowną przyjaźń ;), a nad miłością się nie zastanawiałam, więc nie odpowiem ;D. Tak... na własnym przykładzie wiem, że jeżeli człowiek powie, że się nie zakocha... to będzie odwrotnie. Tylko, że Harry'emu to powinno wyjść na dobre. W końcu Acey jak dla mnie jest lepszą dziewczyną niż Caroline, ale to tylko moje osobiste zdanie ;). Pozdrawiam, Olka

    OdpowiedzUsuń
  11. No wiem, jestem okropna, że tak długo mnie tu nie było, ale będę się starała, żeby to się więcej nie powtórzyło. No i nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak szybciutko wystartowałaś z drugą serią, no i oczywiście, co najważniejsze, że masz wenę na to opowiadanie!
    Czy tylko mnie wkurzyła ta pielęgniarka? No wiem, nic nie zrobiła, ale nie spodobało mi się te "narzeczony" więc i ona musiała oberwać...
    Narzeczony?! No błagam, serio? Liczę na to, że piguła tylko tak o sobie powiedziała i to wcale nie jest prawda. Bo przecież jaki by to miało sens? Lacey przyjmuje zaręczyny Aarona, a jak tylko widzi wywiad Harry'ego już do niego pędzi? No nie wiem...
    "Cudowny chłopak, naprawdę. Widać, że bardzo kocha pannę Evans. Od wypadku spędza tu połowę każdego dnia…" - dobra dobra, pielęgniareczko, nie rozpędzaj się tak. O takich rzeczach to proszę nie mówić przy mnie bo... No bo... Nie wiem, nie przepadam za tym chłopakiem. Znaczy to na pewno wspaniały gość, pomagał Acey i w ogóle, ale Aaron = konkurencja dla Harry'ego [z Harrym nikt nie może konkurować (dobra, może jedynie Zayn, Louis, Niall czy Liam, ale ich tutaj za wiele nie ma, więc przemilczmy to), ale wypadało mi tak napisać.]
    Co do rozmyślań Loczka, to chyba trochę przesadza co do Aarona. Znaczy, ja nie bronię tego drugiego, nigdy w życiu, no ale... Serio mógłby zrobić coś takiego? Specjalnie nie poinformować nikogo o wypadku? No nie wiem.. Chociaż, kto go tam wie. Może i tak mogło być. A jeśli to okaże się prawdą, to nie wiem jak, ale wejdę do tego opowiadania i mu nakopie w dupę, że się nie pozbiera (nie przejmuj się takimi zdaniami, po prostu przy Twoich opowiadaniach nigdy nie mogę się powstrzymać... )
    Matko i córko! Ten podkład! Jungwook! To jest tak wspaniała piosenka, że aż kurczę brak mi słów, naprawdę! A jak wspaniale mi się przy niej czytało! Awwww!
    Oczywiście nie obyło się bez kilku łez przy fragmencie, kiedy Harry siedział tam przy Lacey. On ją kocha, tak strasznie, a od początku wszystko było nie tak. I jeszcze teraz ten wypadek... Dobra Acey, obudź się już, proszę. Rzuć się Harry'emu w ramiona i żyjcie długo i szczęśliwie!
    Tak, lubię marzyć.
    Optymizm Stylesa po wyjściu ze szpitala podlatywał trochę chorobą psychiczną. Nie no, ale serio. Znaczy, to dobrze, że ma nadzieję, że się cieszy. Nie chcę tylko, żeby potem się rozczarował.
    Pf! wróć! co ja gadam!
    Wszystko będzie dobrze, prawda? ... Prawda? ... Pattie, prawda?! No weź...
    Chcę już dwójkę, chcę wiedzieć, co będzie dalej!
    Wiesz, zawsze lubiłam to opowiadanie najbardziej za to, że jest takie... smutne. Inne. Bohaterowie przeżywają ciężkie chwile i to wszystko opisujesz tak realistycznie, że przy każdym rozdziale można wylewać litry łez. No dodaje temu opowiadaniu takiej... magii. Sama nie wiem, pieprzę głupoty, ale mam nadzieję, że już wiesz, że ja tak mam, szczególnie kiedy komentuję coś Twojego i...
    Dobra, nieważne, koniec tego gadania o niczym. Dodawaj szybko dwójeczkę!
    Twoja najwierniejsza z najwierniejszych fanek, kochająca Twoją twórczość jak cholera, wkurzająca się na biedne pielęgniarki, mająca po dziurki w nosie Aarona, wierząca, że wszystko się ułoży, Ellie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Powoli nadrabiam zaległości i oczywiście musiałam zacząć od tej historii! Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że rozpoczęłaś drugą serię <3 jestem przeszczęśliwa!
    Tak to najczęściej bywa, że człowiek zaczyna doceniać to co miał, gdy wszystko przepadło. I tak jest w przypadku Harry'ego, który teraz będzie starał się ponownie o względu Lacey, chociaż wcześniej tak bardzo ją skrzywdził. Ale wierzę, że tym razem nie odpuści i będzie przy niej trwał bez względu na wszystko. Musi pamiętać, że ma wsparcie w przyjaciołach, a najbardziej w Louisie - który jest przy nim zawsze. Idę czytać dwójkę :*

    OdpowiedzUsuń