30.08.2012

Rozdział osiemnasty


„Nie odchodź. Wciąż powtarzam te same słowa. Wykrzykuje je w twoją stronę, ale odpowiada mi tylko echo”

Cisnąłem telefonem o ścianę, rozsypując go na części. Nie mogłem uwierzyć, że Lacey wciąż się ze mną nie skontaktowała. Mijał tydzień. Nie miałem pojęcia, co się z nią działo i dlaczego nie odbierała połączeń. Martwiłem się. Odchodziłem od zmysłów, ale jej najwyraźniej to nie obchodziło. Ponadto Louis zaczął zachowywać się w dziwny sposób. Unikał rozmów, nie patrzył mi w oczy. Ukrywał coś. Czułem, że miał kontakt z Acey, ale nie zamierzał niczego zdradzać. Bolało mnie to. Czułem się zdradzony. Porzucony. Jak śmieć. Złe samopoczucie odbijało się na związku z Caroline przez co byliśmy skłóceni. Zarzucała, że ciągle mówiłem o Lacey, a przecież chciałem się komuś zwierzyć. Myślałem, że skoro Louis zostawił mnie samego to Cary będzie wstanie wysłuchać tego, co kłębiło się w głowie i nie dawało mi spokoju. Myliłem się.
Wyciągnąłem z lodówki karton soku pomarańczowego i wypełniłem przezroczystą szklankę do pełna. Po chwili oparłem się o blat i wbiłem wzrok w schody, które prowadziły do mojego pokoju. Miejsca, gdzie po raz pierwszy obejrzałem koreańską dramę i zacząłem zbliżać się do Evans. Pamiętałem ten dzień, jak dziś. Leżałem z chorym gardłem tuż przed koncertem i wypiłem znienawidzone przeze mnie ciepłe mleko, byleby nie wyjść przed dziewczyną na mięczaka. Jakby ciągłe płakanie w jej obecności nie mówiło samo za siebie.
Przymknąłem powieki, przywracając w pamięci uśmiechniętą twarz uroczej szatynki o niesamowicie błękitnym spojrzeniu. Niedawno zauważyłem, że oczy Caroline nie posiadały tej samej głębi, siły przyciągania i tajemniczości, co Lace. Jej spojrzenie było raczej chłodne. Nawet gdy patrzyła na mnie nie potrafiłem dostrzec miłości, jaka przepełniała Evans. Ale, czy miałem prawo je do siebie porównywać?
Słysząc trzask frontowych drzwi, zerknąłem na hol, gdzie dostrzegłem zamyślonego Lou. Trzymał w dłoni szarą dziewczęcą bluzę z kapturem. Od razu rozpoznałem, że należała do Acey. Oszołomiony pobiegłem w stronę chłopaka i wyrwałem ubranie z jego ręki. Patrzył na mnie tak, jakby właśnie zobaczył ducha albo został przyłapany na gorącym uczynku. Spojrzałem na niego z ogromnym bólem w oczach. Naprawdę wiedział, gdzie podziewała się Evans. Ukrywał to przede mną, choć wyraźnie widział, jak się czułem.
– Miałeś być u Caroline – odparł zrezygnowany Tomlinson. Westchnął, drapiąc się po głowie.
– Pokłóciliśmy się – poinformowałem rozgniewany, wskazując na szarą bluzę. – Skąd do cholery to masz? Tylko nie kłam! Powiedz mi, gdzie jest Lace! Wiem, że masz z nią kontakt!
– Nie mogę! Nie proś mnie o to, Harry – w szaro-zielonych oczach dostrzegłem determinację, choć odnosiłem wrażenie, że dla Lou nie była to łatwa sytuacja. Oszukiwał mnie, by dotrzymać danego słowa Lace. Nie chciała mnie widzieć. Unikała wszystkich miejsc, w których niegdyś się spotykaliśmy. „Rain Cafe”, London Eye, most Westminsterski…  Nawet, gdy byłem tam z Flack, rozglądałem się za osiemnastolatką o artystycznej duszy. Wierzyłem, że nagle ujrzę ją sprzedającą karykatury, zabiorę na cappuccino, a z nieba zaczną spływać chłodne krople deszczu. Jak za pierwszym razem, gdy zaczęliśmy się powoli poznawać. Otworzyłem się momentalnie, opowiadając o złamanym sercu, a ona słuchała. Zawsze sprawiała, że zapominałem o utracie pierwszej miłości, a na mojej twarzy mimowolnie pojawiał się uśmiech. Była jak promień słońca, który rozświetlał każdy pochmurny dzień, sprawiając, że stawał się jednym z najpiękniejszych. Niezapomnianych.
Zacisnąłem pięści na czerwono-białej koszuli w paski Louisa. Patrzyłem na niego ze łzami w oczach, a serce cisnęło się do gardła.
– Pozwól mi się z nią zobaczyć. Chcę po prostu usłyszeć, że mam zniknąć z jej życia – poprosiłem łamiącym się głosem. – Jeśli naprawdę tego chce, odejdę. Ale niech to się nie kończy w taki sposób. Wspólnie spędzone chwile chyba coś dla niej znaczyły, prawda? Dla mnie też. Dlatego nie mogę tak po prostu pogodzić się z faktem, że postanowiła to wszystko zakończyć.
– Naprawdę ją zraniłeś – wyszeptał Boo Bear, nie spuszczając wzroku. Poczułem się tak, jakby sztylet przebił me serce na wylot. Jakby dopiero teraz zaczynało dochodzić do mnie to, ile błędów popełniłem. Jak wiele razy dawałem Evans nadzieje na to, że będziemy razem. Wypowiedziałem setki zobowiązujących słów, a potem pozostawiałem ją i znajdowałem się w ramionach Cary.
Chociaż zrozumiałem, że nie miałem prawa o nic jej prosić, a co dopiero po raz kolejny pojawiać się w jej życiu - nie potrafiłem odpuścić. Byłem w stanie walczyć, a ostatecznie i tak przegrałem bitwę. Zostałem sam.
– Zaprowadzę cię do niej. Wyjeżdża z Aaronem i już więcej się nie zobaczycie. Dla jej dobra pozwól, by zniknęła.
Patrzyłem za odchodzącym przyjacielem z bólem serca. Lacey zamierzała odjechać, w ogóle mnie o tym wcześniej nie informując… Pragnęła zapomnieć, co się wydarzyło. Chciała zapomnieć o mnie. W dodatku miał jej towarzyszyć Aaron. Jakby sama myśl o tym, że mnie porzuca nie była wystarczająco bolesna. Szczerze zaczynałem wątpić, by tę dwójkę łączyła jedyna przyjaźń. Cierpiałem. To uczucie było po stokroć gorsze od tego, gdy zostawiła mnie Caroline.
Usiadłem na kanapie i zamyślony spojrzałem w stronę dużego okna. Krótkie białe firanki pozwoliły ujrzeć zachmurzone niebo zwiastujące burze. To samo działo się w moim sercu. Prawdziwe piekło dopiero miało się zacząć.

Bez wyrzutów sumienia wyłączyłem telefon, gdy zobaczyłem kolejne połączenie od Caroline. Jakimś cudem komórka przeżyła spotkanie z ścianą, jednak ekran był tak porysowany, że ledwo co mogłem na nim zobaczyć. Wiedziałem, że będę musiał zaopatrzyć się w nowy sprzęt, jednak nie to zajmowało moje myśli. Właśnie szedłem w stronę peronu, gdzie prawdopodobnie po raz ostatni miałem spotkać Acey. Droga z Lou minęła w całkowitej ciszy, co wcale nie poprawiło mojego samopoczucia. Byłem jeszcze bardziej zdenerwowany. Dłonie mi się trzęsły, a w głowie układałem setki scenariuszy, z których żaden nie kończył się dobrze. Przynajmniej nie dla mnie.
Tomlinson wysunął się naprzód, wziął głęboki oddech i przyspieszył kroku. Schowałem dłonie w kieszeniach czarnego płaszcza i wytężyłem wzrok. Zwolniłem, a gdy ujrzałem burzę brązowych włosów, czarną bluzę z kapturem i czerwone trampki omal nie zawróciłem. Poczułem się jak tchórz, który nie potrafił spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Dłonie zaczęły się pocić ze zdenerwowania, a serce biło jak szalone. W końcu pełen niepewności stanąłem naprzeciwko ślicznej Lacey Evans. Spojrzała na mnie melancholijnymi błękitnymi oczyma i przeniosła wzrok na Louisa.
– Obiecałeś…
– Błagałem go, by mi powiedział – przerwałem, ale nie sp0jrzała na mnie. Zabolało. – Możemy porozmawiać?
– Zostaw ją w spokoju! – Aaron odepchnął mnie w bok, gdy chciałem dotknąć ramienia szatynki. Nie zwróciłem na niego uwagi, uparcie spoglądając w stronę dziewczyny. Wyglądała na zamyśloną. – Mało ci? Spadaj do Caroline, którą tak bardzo kochasz! Odwal się od Acey i daj jej do cholery zapomnieć, ty skończony dupku!
Byłem pewien, że za chwilę zostanę popchnięty ponownie, jednak na ramieniu Aarona spoczęła dziewczęca dłoń.
– W porządku. Nie warto się denerwować – oznajmiła, wbijając sztylet wprost w me zagubione serce. Miałem ochotę ją przytulić, pocałować i sprawić, że wszystko będzie jak dawniej. Chciałem zapewnić ją o swoim uczuciu i nie dopuścić do tego, by odeszła. Nie potrafiłem jednak tego zrobić. Wciąż pamiętałem o Flack, która czekała na jakieś wyjaśnienia. Zupełnie nieświadoma tego, że tak bardzo zależało mi na spotkaniu z inną dziewczyną. Czułem się z tym źle, ale nie zamierzałem ukrywać prawdy. – Mów, co masz mówić. Niczego nie ukrywam przed Aaronem. Louis również mi nie przeszkadza.
Nasze spojrzenia na krótką chwilę się zetknęły, jednak Acey momentalnie spuściła wzrok. Widziałem, ile kosztuje ją jedno spojrzenie w moją stronę. Dostrzegałem łzy w oczach i niewyobrażalny smutek. Czy nie potrafiła dostrzec, że cierpię równie mocno? Myśl o rozłące katowała duszę, rozrywając serce na strzępy. Nie potrafiłem nawet myśleć o szczęściu i obecnej dziewczynie. To było zbyt wiele.
Nagle w głośnikach rozległo się powiadomienie o nadjeżdżającym pociągu, a Digger kiwnął w stronę Lace. Dziewczyna odwróciła się do mnie plecami. Tomlinson stanął pomiędzy nią, a Aaronem, pytając, czy niczego nie zapomniała. Czułem się całkowicie niepotrzebny. Samotny. Dwoje ludzi, którzy byli dla mnie najważniejsi na świecie zaczęło mnie ignorować. Z niedowierzaniem patrzyłem, jak nadjeżdża pociąg, Aaron chwyta za dwie torby i wchodzi do środka. Lacey pożegnała Lou przyjacielskim uściskiem i wyszeptała coś na ucho, po czym nie patrząc w moją stronę, również ruszyła z miejsca.
Bez wahania podbiegłem do niej i objąłem w pasie. Znów poczułem zapach jabłkowego szamponu, który momentalnie przywołał milion wspomnień. Pamiętałem spędzony czas w London Eye, gdzie po raz pierwszy poznałem dotyk jej jaśminowej skóry. To było już takie odległe… Czas, gdy znaczyliśmy dla siebie tak wiele zdawał się odpłynąć wraz z falami wzburzonego morza.
– Nigdy nie chciałem cię zranić, Lacey – powiedziałem, a po moich policzkach spłynęły łzy. – Nie chcę, żebyś mnie zostawiała. Potrzebuję cię.
– Jeszcze nie jest za późno – wyszeptała, wywołując niewielką nadzieję. – Wystarczy, że powiesz, że jestem ważniejsza. Ważniejsza od niej.
Przymknąłem powieki, zaciskając mocniej dłonie. Nie potrafiłem tego zrobić. Nie mogłem powiedzieć tego, co chciała ode mnie usłyszeć. Wciąż gubiłem się we własnych uczuciach. Nie rozumiałem, którą dziewczynę darzyłem szczerszym uczuciem. Pragnąłem być przy Acey, jednocześnie nie rezygnując z Caroline. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? Dlaczego pojawienie się Evans w moim życiu musiało tak wiele skomplikować?
Osiemnastolatka delikatnie dotknęła moich dłoń i uwolniła się z uścisku.
– Żegnaj, Harry. Naprawdę cię kochałam – wyszeptała po raz ostatni i wbiegła do pociągu, który zamknął się za nią i szykował się do startu.
Załamany spoglądałem w szyby, szukając znajomej dziewczęcej twarzy. Plastra na policzku, intensywnie błękitnych oczu, brązowych włosów. Zamiast tego dostrzegałem wiele nic nieznaczących dla mnie ludzi. Obcych, którzy robili mi zdjęcia i wszystkiemu przypatrywali się z zainteresowaniem. Po chwili maszyna odjechała, zostawiając mnie daleko w tyle.
Odjechała. Pozostawiła mnie w stanie głębokiej rozpaczy. Jeszcze nigdy nie byłem w tak kiepskim stanie. Zacząłem zanikać. Przestałem żyć.
– Chodźmy, Harry. Już po wszystkim – usłyszałem nad sobą ciepły głos, a po chwili ujrzałem wyciągniętą dłoń. Zignorowałem ją i ponownie spojrzałem w miejsce, gdzie zniknął pociąg. A z nim Lacey Evans.
Dopiero teraz zrozumiałem.
W chwili, gdy straciłem ją naprawdę, dotarło do mnie, że była moją miłością.
Kochałem ją. Bardziej, niż Caroline. Bardziej niż kogokolwiek innego na świecie.
Nagle wszystkie wątpliwości zniknęły, a uczucia wydały mi się jasne niczym promienie słoneczne, które niezbyt często odwiedzały Londyn. W chwili, gdy odeszła zrozumiałem, że straciłem wszystko. Nic już nie miało znaczenia.
Moje serce umarło. Umarłem ja sam.
   



Byłabym wdzięczna za każdy oddany głos po lewej stronie. Chciałabym wiedzieć ilu czytelników ma „Zatoka złudzeń” :).

17 komentarzy:

  1. To najbardziej wzruszający, romantyczny, przygnębiający a jednocześnie wspaniały rozdział jaki w życiu czytałam.
    Tak to jest. Człowiek dopiero żałuję, gdy osoba, która odchodzi, nie wróci. Odjeżdża. Znika, a my nie możemy zrobić nic, by to naprawić.
    "W chwili, gdy straciłem ją naprawdę, dotarło do mnie, że była moją miłością." - ja miałam tak samo. Trzy lata temu pozwoliłam chłopakowi, którego naprawdę kochałam, odejść. Do dziś nie mam z nim kontaktu. Bardzo tego żałuję. Dałabym wszystko, by móc go znowu zobaczyć. Mam nadzieję, że Harry będzie jednak z Lacey. Kibicuję im. <3
    Tak to jest, że gubimy się we własnym uczuciach, dalibyśmy dużo, by móc cofnąć czas, ale nie możemy. Nie może zatrzymać pędzącego pociągu, zwanego życiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że dopiero jak człowiek straci coś bardzo cennego, zaczyna to doceniać. I w tym przypadku było dokładnie tak samo.
    Ale i tak w dalszym ciągu nie potrafię zrozumieć postępowania Harry'ego. Jakim prawem denerwował się na Acey, że się do niego nie odzywała, skoro to takie oczywiste? Zranił ją. I myślę, że Styles doskonale zdawał sobie z tego sprawę, nie zawsze, ale na tym etapie tak. Tak samo, jak mógł wściekać się na Louisa, że tam ma z nią kontakt, a nie on sam? Tomlinson nie skrzywdził Evans, jemu ufała i w przeciwieństwie do Harry'ego chciała widzieć. Oj, Harry.. coś Ty narobił?
    I jakby tego było mało, na tej stacji.. Przecież do jasnej cholery sam chciał ją zobaczyć, upierał się, że nie może jej stracić, a co zrobił? Pozwolił tak po prostu jej wyjechać. Teraz to stracił ją faktycznie na zawsze. I po co mu to było? Dlaczego nie potrafił otworzyć się na uczucia, które przecież cały czas w nim drzemią. Kocha Lacey. Tylko dlaczego zrozumiał to dopiero wtedy, kiedy dziewczyna już wsiadła do pociągu, a ten odjechał? Styles znowu się spóźnił. Został sobie tak jak chciał z Flack, która i tak nie dawała mu szczęścia. Będąc z nią, ciągle myślał o Lacey. Czy to nie był dla niego wystarczający dowód na to, że jednak czuł coś więcej do brunetki? I co teraz zrobi? Co teraz się z nim stanie, będzie tak rozpaczał do końca swojego życia? Mam nadzieję, że ruszy tyłek i zacznie skutecznie szukać Acey, a kiedy tak się już stanie wyzna jej swoją miłość. Oni są wspaniałą parą. Tylko Harry błagam - tym razem się nie spóźnij, tym razem tego nie zepsuj!
    *bulwers* przez cały komentarz :D Mam nadzieję, że mi kochana wybaczysz tę złość na Harry'ego, i tak go kocham. ^^ Cieszę się, że pojawił się nowy rozdział, właśnie tak dzisiaj się zastanawiałam, kiedy coś dodasz. :) Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego nie powiedział tego, o co go poprosiła? Co za dureń. Czy jego mózg musi tak wolno pracować? Czemu zrozumiał, że ją kocha dopiero, gdy odjechała? A wystarczyło powiedzieć kilka prostych słów, aby ją zatrzymać. Nie zrobił tego. Nie zrobił... Mam się rozpłakać? Bo uwierz, mam na to ogromną ochotę. Co teraz będzie? Chyba nie pozwoli jej, aby tak po prostu zniknęła z jego życia? Pojedzie za nią. Prawda? Pojedzie. Musi. Caroline, wszystko przez nią. Dlaczego tak bardzo zawróciła mu w głowie? Przecież ona jest nic niewartą s***. Przez nią stracił dziewczynę, którą naprawdę kochał. A z Louisa też przyjaciel. Nie powiedział mu wcześniej. Czemu nooooooo!!!!! Dobra, Lacey tego nie chciała, ale może gdyby wcześniej zdradził mu miejsce jej pobytu, to ona by nie wyjechała, może Harry zdołałby temu zapobiec. :( Chociaż sam sobie jest winny. Mógł nie robić jej nadziei, nie pokazywać, że tak bardzo mu na niej zależy, a chwilę później lecieć do Caroline. Oby jakoś to naprawił. Wierzę, że jeszcze ją odzyska, a Car da solidnego kopa w tylną część ciała i pozbędzie się jej tym samym raz na zawsze. A Lacey... może mu wybaczy. No fakt, popełnił błąd, ale nieumyślnie, zwyczajnie jest głupi i tyle, a głupotę można wybaczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie rozumiem Harry'ego. Najpierw mówi, że zakochał się w Lacey, potem że kocha obie dziewczyny, a teraz w końcu stwierdził, iż kocha Lace *załamuje ręce* Jak można być tak niezdecydowanym? Może tak naprawdę nie kocha żadnej z nich, a przyzwyczaił się do obecności ich obu? Bo inaczej, jak można to wytłumaczyć? Gdyby był naprawdę zakochany w Evans, czy traktowały ją w ten sposób? Tłumaczenie, że nie chce, aby dziennikarze grzebali w jej życiu, jakoś mnie nigdy nie przekonywało. Poprzez zwykłe spotykanie się z nią już jej to zagwarantował. Przecież dobrze widział ten artykuł w gazecie (już nie pamiętam w którym rozdziale) i o ile się nie mylę już wspomnieli o nieciekawej przeszłości "nowej dziewczyny" Stylesa. Potem, gdy na Twitterze huczało o Hacey... Według mnie on jest mimo wszystko zbyt niedojrzały zarówno dla Caroline i Lace. Ta scena na dworcu była urocza, lecz czar prysł w momencie, gdy Hazza nie mógł powiedzieć, że Evans jest ważniejsza od Flack... Normalnie, aż miałam ochotę trzasnąć go w ten pusty łeb. Skoro nie chciał jej tego powiedzieć od początku to po co w ogóle przylazł na ten dworzec?! Po to, aby ponownie mydlić jej oczy, żeby robić nadzieję, jak to robił przez ostatni miesiąc?! Ugh, jesteś żałosny, panie Styles. Tak... Aż nie wierzę, że to napisałam. Na początku uwielbiałam postać Harry'ego, którą wykreowałaś, ale teraz coraz bardziej traci w moich oczach. Od samego początku pokazywałaś go, jak widzę prawdziwego Hazzę: uroczego, dojrzałego i uczuciowego chłopaka, a teraz co? Przez dwa, trzy ostatnie rozdziały po prostu mnie irytuje. To jego niezdecydowanie... Ale ok, postaram się go zrozumieć - zagubił się chłopak. W końcu z Cary był bardzo długo, a do Lacey poczuł coś, z czego zdał sobie sprawę, gdy ujrzał odjeżdżający pociąg. Uhm, może to jest jednak do odratowania? Podobnie, jak wisząca na włosku przyjaźń z Louisem. Poprzez swoje głupowate, dziecinne zachowanie mógł stracić w jednym momencie przyjaciela i ukochaną... Póki co tę drugą stracił, ale co z Tomlinsonem? Czy Lou tak szybko wybaczy Hazzie jego zachowanie? Jestem ciekawa także tego wątku.
    Podobała mi się postawa Aarona. Był gotów stanąć w obronie Lacey, nie dbając o to, iż wokół roją się ludzie, a przed nim samym stał Harry Styles. To się ceni i póki co po pierwszej serii nie mam żadnych zastrzeżeń do tej postaci. W sumie to wiesz co? Trochę żałuję, iż Aaron nie trzasnął Harry''ego w tą piękną buźkę. Może to by go obudziło dużo szybciej, a nie w momencie znikającego z pola widzenia pociągu. Jestem tylko ciekawa, w jakim kierunku rozwinie się Aaron w drugiej części tej historii. I zastanawia mnie, gdzie ta dwójka się wybrała? :O
    Kochana, czekam niecierpliwie na kolejną serię <3

    OdpowiedzUsuń
  5. JAAAAAAAAAAAAAAK MOGŁAŚ!? !? !?!?!?!?!?!? Zabiję cię za to ale najpierw napisz 2 serię bo umrę z niepewności :) Kocham to opowiadanie i twój styl pisania a rozdział -jak zawsze- świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za kretyn!!! Jak on mógł pozwolić jej odejść, no jak??!! Przecież to taka zajebista dziewczyna z niej a on tak po prostu ją puścił... Co za idiota... Ehh mam nadzieję że powie Car że jej nie chce i postara się odzyskać Evans bo jak nie to ja go zabiję !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieje się ze mną coś dziwnego. Pamiętam to uczucie gdy czytałam twój prolog. Siedząc pod kocykiem w niezbyt pogodny dzień poprawiłaś mi humor i sprawiłaś, że w mojej głowie zawitało słońce które rozświetliło mi świat. Wpadłam w coś pewnego rodzaju zadumy, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Chciałam więcej i więcej. I tak spędziłam wiele godzin czytając dalsze rozdziały. Przeniosłam się do zupełnie innego świata, niby nie był on zbyt szczęśliwy ale naprawdę dobrze się w nim czułam. Tak jakbym stała gdzieś z boku i wszystkiemu się przyglądała, cierpiałam razem z Harrym i razem z nim się uśmiechałam gdy w tak piękny i cudowny sposób przedstawiałaś Lace. Wyobrażam ją sobie trochę inaczej niż w bohaterach. Trochę ładniej ^^ I jej oczy z daleka błyszczą ciemnoniebieskim kolorem, jak morze. W mojej głowie jest też trochę delikatniejsza, niestety nie posiadam zbyt dużego talentu i trudno jest mi przedstawić to jak ją widzę. Sądzę jednak, że wyobrażam ją sobie tak jakbyś chciała żeby czytelnicy ją sobie odebrali, takie mam wrażenie. Nawet nie wiesz ile wniosłaś do mojego życia. Tak bardzo ci dziękuje za to opowiadanie. Mam teraz dziwne wrażenie jakby to miał być koniec opowiadania. Bo gdy nie ma Lacey to tak jak w prologu, wyznaje o uczuciach przed kamerami. Chyba, że będziesz długo opisywać jego cierpienie i tego jak mu brakuje ukochanej. Oczywiście jeszcze później będzie jak do niego wraca i co się dzieje o ile masz zamiar napisać Happy End. Harry ma okropny mętlik, nie widziałam jeszcze czegoś takiego. Oczywiście wiele osób kocha dwie osoby ale żeby tak długo być niezdecydowanym ? Tak w ogóle to nie wiem po co piszę ten komentarz skoro on się nie liczy ? I tak ma pewnie małe znaczenie wśród tylu komentarzy a ja opisuję swoje uczucia gdy to czytam zamiast opowiadania. Ale nie ma co roztrząsać wydarzeń bo tu nie ma co podważać. Ogromnie Ci dziękuje za to opowiadanie. Nawet nie masz pojęcia ile dla mnie znaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy wartościowy komentarz się dla mnie liczy, a ten taki jest. Dziękuję Ci z całego serca za każde słowo, jakie w nim zawarłaś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile szczęścia daje mi uznanie czytelnika. To naprawdę dla mnie ogromny sukces, gdy czytam, że "Zatoka złudzeń" może w jakiś sposób wpłynąć na drugiego człowieka. Może się podobać. Cieszę się, że Lacey wyobrażasz sobie na swój własny sposób. Że dzięki opisom potrafiłam sprawić, iż jakiś jej obraz utworzył się w Twojej wyobraźni. I wiedz, że Twój komentarz ma ogromne znaczenie wśród komentarzy. I mogę zdradzić, że kolejnym rozdziałem będzie Epilog, który zakończy pierwszą serię. Ale spokojnie, od raz wyruszam z drugą, więc "Zatoka złudzeń" nie skończy się tak szybko :).
      Jeszcze raz z całego serca dziękuję za tak cudowny komentarz <3.

      Usuń
  8. łoł.... to takie...hmm.. szczere i prawdziwe. popłakałam się. do tej pory we wszystkich opowiadaniach postać harrego była pokazana jako flirciarz lub zimny bezuczuciowy drań który wykorzystuje dziewczyny i je zdradza itp. a tu... wrażliwy, niepewny, czuły i kochający. to na prawdę niezwykłe. kocham to w jaki sposób ukazujesz jego uczucia myśli i ogólnie życie. masz ogromny talent. nie zmarnuj go <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Polubiłam te opowiadanie, mimo, że wiesz, że nie przepadam za taką tematyką ;P. Choć Harry jest taki... za bardzo uczuciowy? Chodzi mi też o to, że najpierw zrobi coś źle, a potem nie wiem, dlaczego ona nie odbiera no... idiota, czy co?;P Ja rozumiem, że każdy popełnia błędy, ale powinno się je dostrzegać, a ten już chyba wcześniej widział. A tak w ogóle to dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi ;P. Tak, Harry, nie powinieneś dawać szansy Caroline, bo ona wszystko zepsuła, a w dodatku wydaję mi się, że jedynie chciała się zabawić. Jego nie kocha, z tego co widzi, więc po co on z nią nadal jest? Jak dla mnie Lacey jest lepsza, bo jak dla mnie... nasz życiowy partner (jak to dziwnie brzmi ;D) powinien także być naszym przyjacielem. Evans potrafiła jego wysłuchać, choć mało go znała, a Flack nie. Nic dziwnego, że jego przyjaciel się od niego odwrócił skoro chłopak zranił kogoś bardzo mocno i to przez dziewczynę, która wcześniej doprowadziła go do złamania jego serca. Niech ma nauczkę ;P. W dodatku jeszcze nadal nie wie kogo tak naprawdę kocha... no zaburzenia ma jakieś chłopak ;p, będzie cierpiał za te swoje niezdecydowanie ;P. Najlepiej to będzie jak jeszcze raz go Caroline rzuci... może wtedy w końcu się nauczy, że jej się nie powinno ufać ;P. Jak opisałaś Acey... ja się pytam, gdzie ona ma spodnie?!;D Nie no dobra tak się czepiam ;D, bo bluza, buty były, a spodni nie ;P No dobra rozumiem, że to było jakieś charakterystyczne, tak?;) Harry, Harry... ja miałam telefon, który miał pękniętą szybkę i jeszcze ekran zachodziło coś czarnego ;P i aby przeczytać sms-a to musiałam wybierać kilka opcji... Ktoś tu wspomniał w komentarzach o drugiej serii, zamierzasz?;> Pozdrawiam, Olka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Harry sam jest sobie winien. Sam zgotował sobie taki los. Z jednej strony mi go żal, ale z drugiej uważam, że zasłużył sobie na to. Za późno zrozumiał swoje uczucia. Wybrał źle. Teraz musi ponieść tego konsekwencje. Albo będzie nieszczęśliwy z Caroline, albo będzie sam jak palec.
    Podziwiam Acey. Wiele przeszła, a mimo to nie zatraciła samej siebie. Myślę, że dobrze zrobiła wyjeżdżając. Ciekawa jestem czy ona i Harry się jeszcze spotkają...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz, kochana, muszę Ci powiedzieć, że dosłownie powaliłaś mnie na kolana tym rozdziałem.Nie był zbyt długi, ale za to tak bardzo treściwy... Chociaż w innych Twoich opowiadaniach bohaterom przydarza się dużo więcej, bardziej okropnych rzeczy, to jednak Zatoka Złudzeń jest najbardziej wzruszająca. Uderzasz w czułą strunę czytelnika. To jest po prostu opowieść o uczuciach: miłości, nadziei, pragnieniach, ale także cierpieniu, smutku i rozczarowania. To naprawdę piękne. I jestem przeszczęśliwa, że mogę być świadkiem dopełniania się takiej historii <3
    Harry... Ty idioto. Kretynie. Debilu. Palancie. Ćwoku. Dupku. Draniu! Jest jeszcze mnóstwo epitetów, którymi mogłabym Cię obdarzyć! Widzisz, co robi Caroline, a nadal nie potrafisz z niej zrezygnować?! Oczywiście miała prawo być zazdrosna o Lacey - każda dziewczyna wściekałaby się, gdyby jej facet ciągle nawijał o innej - ale widać na pierwszy rzut oka, że ona ma w dupie to, czy jest Ci przykro, czy nie! Gdyby potrafiła zachowywać się dojrzale, jak na swój wiek, umiałaby Cię pocieszyć, albo przynajmniej sprawić, że potrafiłbyś stopniowo pogodzić się z tym, co się stało. Wówczas mogłabym zrozumieć to Twoje miotanie się między dwoma kobietami. A tak? Flack to suka. Nie ma innego określenia. Traktuje Harry'ego jak zabawkę do seksu, do pokazywania się przed ludźmi, zapełnienia wolnego czasu. Mogę się założyć, że na boku ma innych takich jak on. Harry jeszcze się przejedzie; może wówczas zakończy ten chory zwiazek, o ile do tego czasu jej samej się coś nie odwidzi. Uch, nie mogę pojąć, dlaczego faceci lubią takie zołzy! Niestety to działa w obie strony, bo wiadomo, że panie lgną z kolei to takich bad boy'ów... No cóż ;x
    Ja też od razu się domyśliłam, że Louis mimo wszystko wciąż kontaktuje się z Lace. Chociaż był wściekły na swojego przyjaciela, podziwiam go za tak trwałe utrzymywanie wszystkiego w tajemnicy; ja jednak nie wytrzymałabym w takim sekrecie, naprawdę. Nie mogę dziwić się głównej bohaterce, że tak bardzo odsunęła się od Hazzy. Zranił ją, chociaż zostawiła mu otwartą furtkę - mimo bezskutecznych prób skontaktowania się z nią, zapewne rzuciłaby się Harry'emu w ramiona, gdyby tylko ten przyznał, że ją kocha. A jednak Styles wolał tkwić w związku z Flack, chociaż musi wreszcie przejrzeć na oczy i zrozumieć, że ona go niszczy. Prawda wyszła na jaw... Z jednej strony rozumiem wściekłość Harolda, który zrozumiał, iż Tomlinson wciąż rozmawia z Acey i wie wszystko o jej planach, a z drugiej nie powinien aż tak bardzo się bulwersować. W końcu to on doprowadził do tego, że miłość jego życia nie chce mieć z nim nic wspólnego. Powinien porządnie się zastanowić nad swoim postępowaniem. Wciąż przypominam sobie moment w szpitalu, kiedy Lacey wyznała mu miłość, a on po prostu stał, jak ten kasztan... Gdy Lou obiecał, iż zaprowadzi go do niej, moją twarz od razu rozjaśnił uśmiech. Co prawda zaniepokoiłam się na wieść o rychłym wyjeździe Evans wspólnie z Aaronem (co tak naprawdę ich łączy? Ze strony brązowowłosej być może to tylko przyjaźń, ale Digger chyba czuje do niej coś więcej), ale poczułam nadzieję dla Hacey.

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety bardzo się zawiodłam... Nie na Tobie, kochana, tylko na Harrym! Louis zaryzykował utratę zaufania Lacey, zabierając go ze sobą na stację kolejową, a ten patałach i tak nie potrafił zatrzymać dziewczyny, chociaż miał na to bardzo dogodną szansę! Boże, dlaczego uczucie czasami muszą być aż tak bardzo skomplikowane?! Aaron nieco mnie zirytował tym skakaniem do Hazzy, no ale mimo wszystko można zrozumieć jego troskliwość wobec Lace. Była gotowa dać Stylesowi szansę. Zostać z nim. Porzucić pomysł wyjazdu i związać się z kimś, kogo naprawdę kochała. A on jej nie zatrzymał! Pozwolił, aby wsiadła do tego pieprzonego pociągu razem z innym facetem, co doprowadziło do jej wyjazdu! Teraz dopiero pomyślałeś, ciołku, że Ci na niej zależy?! Że kochasz ją bardziej niż tę jedzę Caroline?! Dlaczego nie wpadłeś na to parę minut wcześniej, no dlaczego?! ;c
    Takie smutne zakończenie... Ale mimo wszystko pociesza mnie wizja drugiej serii. Może wówczas nasi bohaterowie będą mogli być ze sobą szczęśliwi. Trzymam za nich kciuki, bo osobiście uważam, iż przeżyli wystarczająco wiele, aby wreszcie zaznać ukojenia u swojego boku.
    Lace, wracaj!
    Czekam na ciąg dalszy ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Przybyłam do ciebie z dość dużym poślizgiem. Bardzo przepraszam, ale sprawy z moją pracą licencjacką mi troszkę zablokowały czytanie blogów.
    A wracając do rozdziału... Podobał mi się. Chociaż Harry zachował się okropnie. On nie dorósł do bycia w związku. Rani obydwie kobiety - Caroline, bo myśli że coś nadal do niej czuje i Evans, którą rani bądź co bądź na każdym kroku.
    Nie dziwię się Lou, że zachowuje się w taki, a nie inny sposób. On pokazuje swój sprzeciw w kwestii traktowania Lace i on może być uznany prawdziwym przyjacielem.
    Harry zrozumiał swoje uczucia dość późno. Jak stracił Evans to zrozumiał, że jest dla niego najważniejsza.
    Ciekawe w jaki sposób rozegrasz to wszystko.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow. Sama nie wiem nawet co napisać. Generalnie jestem wściekła na Harry'ego, że dał odjechać Acey. Agh miałam ochotę go trzepnąć w ten jego głupi łeb i krzyknąć, żeby biegł za nią, ale po pierwsze, nic bym tym nie zdziałała, a po drugie, mój komputer mógłby się zbuntować. Jednak uważam, że Lacey dobrze zrobiła odjeżdżając, gdybym była na jej miejscu zrobiłabym to samo. Niby jaki miałby być sens w tym, żeby tkwiła codziennie przy boku Harry'ego, skoro on i tak woli zostać przy Caroline, czego swoją drogą również nie rozumiem? Czyli podsumowując - Harry, to idiota, a swoim idiotyzmem rani Acey i robi jej nie potrzebną nadzieje, czym zaowocowało cierpienie ich obydwu. Jakie to skomplikowane, prawda? Ech.. chyba jednak powinnam przestać jeść czekoladę...
    Weny życzę! ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. To opowiadanie jest po prostu niesamowite! Zakochałam się w nim od pierwszego rozdziału. Wczoraj zaczęłam czytać i nie mogę się od tego oderwać... Czytałam wiele opowiadań i uwierz mi twoje jest fenomenalne. Brak mi słów żeby wyrazić to wszystko co chciała bym tu napisać. Mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać, bo nie można marnować takiego talentu jaki ty posiadasz. Życzę ci mega weny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Przy kazdym rozdziale tego fanfiction placze ;( ;) cudowne <3

    OdpowiedzUsuń