„Musisz zapomnieć złe wspomnienia. Nigdy nie powinnaś
ich pamiętać. Jeśli nie możesz ich wymazać, to problem”
Zarzuciłem długie, ciemne pasmo dziewczyny za ucho,
nie spuszczając wzroku od jej przepięknych błękitnych oczu. Gładziłem delikatny
policzek, nie potrafiąc nacieszyć się jej obecnością. Stała przede mną. Mogłem
na nią patrzeć, dotykać, widzieć, jak się uśmiecha. A tak niewiele brakowało,
by to już nigdy się nie zdarzyło. Mogłem nie zdążyć, a wtedy ciało Lacey
dryfowałoby z wiatrem w tej lodowatej wodzie pod mostem Westminsterskim.
Po policzkach mimowolnie spłynęły
mi łzy. Odwróciłem wzrok od Evans, czując, jak serce ciśnie się do gardła.
Wciąż nie potrafiłem pozbierać się po liście i godzinach poszukiwań tej
osiemnastolatki. Chciała się zabić. Była gotowa to zrobić nawet na moich oczach
i, gdybym nie zareagował w odpowiedniej chwili, widziałbym jej śmierć. Czy
mógłbym kiedykolwiek zapomnieć o czymś takim?
– Harry…
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że
chciałaś się zabić – odparłem, a mój głos był przepełniony bólem i poczuciem
winy. Nie chciałem, żeby zabrzmiało to w ten sposób, ale nie potrafiłem
zapanować nad emocjami. Lacey naprawdę bardzo mnie zraniła. Chciała popełnić
samobójstwo, chociaż doskonale wiedziała, jak bardzo była dla mnie ważna. Czy
ona naprawdę myślała, że to jedyna ucieczka przed problemami? Dlaczego po
prostu szczerze ze mną nie porozmawiała i nie poprosiła o pomoc? Przecież nie
kazałbym jej odejść, wiedząc, w jak trudnej sytuacji ją postawiono. Nigdy nie zostawiłbym
ją samą. W końcu obiecałem, że nie pozwolę jej skrzywdzić.
Acey nic nie mówiła. Po prostu
stała ze spuszczoną głową, opierając się o pień starego drzewa. Światło latarni
rzucało delikatną poświatę na jej bladą, zmęczoną twarz. Uwydatniało na niej smutek,
wszystkie pozostałości po łzach. Do czego to uczucie mogło zaprowadzić nas
oboje? Czy nie było zbyt silne, a zarazem niebezpieczne, by wciąż w nie brnąć?
Czy to normalne, że jeden człowiek tak szybko przyzwyczajał się do bliskości
drugiego i zaczynał żywić do niego tak silną miłość? Byłbym gotów oddać za
Evans życie nawet w tej chwili. Nie wahałbym się, wiedząc, że to by ją ocaliło.
Zrobiłbym dla niej dosłownie wszystko i wiedziałem, że ona czuła dokładnie to
samo. Właśnie to tak bardzo mnie przerażało. Poświęcilibyśmy dla siebie tak
wiele, nie oglądając się za siebie. Czy miłość nie powinna wyglądać jak w
tanich romansach; piękna, szczęśliwa, bez żadnych przeszkód na drodze?
Wiedziałem, że nie, ale pragnąłem, by było inaczej.
– Opowiedz mi o tych
niebezpiecznych typkach, Lacey – poprosiłem załamany, spoglądając w gwiazdy. –
Czemu chcą cię zabić? Wzięłaś od nich kasę i nie masz za co oddać, prawda?
Dlaczego w ogóle weszłaś z nimi w jakieś układy?
Widziałem, że brunetka nie chciała
mieszkać mnie w te sprawy. Nerwowo bawiła się dłońmi, zagryzała suche wargi i
uciekała wzrokiem. Bała się. Nie o siebie, a o mnie. A przecież to ona została
już kiedyś pobita przez tych bandziorów i z pewnością nie raz ją zastraszano.
Teraz wiedziałem, kto stał za jej siniakami i czułem, iż sprawa należała do
poważnych. Inaczej Lacey nie stałaby tutaj taka przerażona, ledwo ocalona przed
próbą samobójczą.
– Oddamy im ten dług i dadzą ci
spokój – zapewniłem, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Musisz mi tylko powiedzieć,
ile. Nie wiem, czy mam tyle gotówki przy sobie, czy muszę iść do banku.
Załatwmy to jak najszybciej, Lace. Nie chcę, by coś ci się stało.
– A ja nie chcę, byś płacił za
moje błędy. Nie możesz się mieszać w takie sprawy, gdy prasa się dowie…
– Do cholery, tu chodzi o twoje
życie! – wykrzyczałem wyprowadzony z równowagi. Nie mogłem uwierzyć, że Evans
nawet teraz myślała o mojej karierze i prasie. Przecież w każdej chwili ktoś
mógł zaciągnąć ją w ciemny zaułek i zatłuc na śmierć. Albo strzelić kulkę
prosto w łeb i po sprawie.
– On ma rację. Lepiej skorzystaj z
propozycji tego nadzianego chłopca, inaczej twój koniec nastąpi w tej chwili.
Oszołomiony poczułem, jak ktoś
wykręca mi ręce i nachyla brutalnie do tyłu. Nie widziałem oprawcy za plecami,
za to patrzyłem wprost na wysokiego, umięśnionego mężczyznę o jasnoblond
włosach z długą grzywą uniesioną do góry. Miał podłużną twarz z zadartym nosem
i bardzo dużymi, niekształtnymi ustami. Wyglądały jak po nieudanej operacji
plastycznej, choć z pewnością takowej nie przeszedł. Jego zielone oczy
przepełniło szaleństwo. Gdy ujrzałem błysk noża, który przyległ do szyi
sparaliżowanej Lacey, czułem, że tracę grunt pod nogami. To nie mogło dziać się
naprawdę. To tylko moja wyobraźnia…
– Długo nie mogłem cię odnaleźć,
malutka – mężczyzna przejechał nożem po bladych policzkach Evans, uśmiechając
się przy tym jak szaleniec. Naprawdę bałem się, że zaraz zabije dziewczynę, a
nawet nie mogłem ruszyć jej na ratunek. – Ostrzegałem cię, że karze tych,
którzy nie oddają długów. Naprawdę byłem w stosunku do ciebie bardzo
wyrozumiały, ale czas dobiegł końca. Przykro mi, że to musi skończyć się w taki
sposób. Nie lubię zabijać młode, samotne dziewczyny…
– Jeśli spłacę dług, pozwolisz jej
żyć? – spytałem przerażonym głosem, krzywiąc się z bólu. Chłopak, który
wykręcał mi ręce był zbyt silny. – Oddam ci pieniądze nawet w tej chwili! Ale
do cholery, nie rób jej krzywdy!
– Jestem ciekaw czym taka
problemowa dziewczyna zdobyła uznanie u bogatego chłopczyka – blondyn znów pogładził
ostrym narzędziem policzek nastolatki, po czym rzucił mi zadowolony uśmiech. Lace
stała w jego ramionach, z przerażeniem patrząc na zaostrzone ostrze. Cała się
trzęsła. Widziałem jednak jej błagalne spojrzenie, bym tego nie robił. Z jej
błękitnych oczu spływały łzy, które sztyletowały całą mą duszę. Nie mogłem jej
stracić. Nie w chwili, gdy dopiero ją odzyskałem. Spoglądałem to na nią, to na
nieatrakcyjnego bandytę i czekałem, aż znów się odezwie. To on tu rozdawał
karty, nie ja. Nie Lacey. On. – Ale nie ważne. Dajesz mi dziesięć tysięcy funtów i jesteśmy kwita.
Zamarłem. Dziesięć tysięcy funtów?! Jak miałbym chodzić z taką kwotą w portfelu? W środku miałem z dwa
tysiące. Nic więcej. Chłopak, który mnie trzymał, puścił i stanął obok, w razie
gdybym chciał uciec. Wyglądał podobnie do nożownika, jednak miał mniejsze usta,
zgrabny, mały nos i kruczoczarne włosy. Był zdecydowanie przystojniejszy.
Wyglądał na groźniejszego, mrożąc mnie czarnymi jak noc oczami. Rozciągnąłem obolałe
ramiona i wyciągnąłem z kieszeni portfel. Miałem równe dwa tysiące, pięć centów
oraz karty kredytowe.
– Mam przy sobie tylko dwa
tysiące. Muszę skoczyć do bankomatu – niepewnie wskazałem kwotę, a brunet
zabrał ją ode mnie i zaczął liczyć.
– Dwa tysiaki – przyznał po
obliczeniu sumy.
– Dotrzymaj towarzystwa naszej
kochanej Lacey, a ja skoczę z dzieciakiem do bankomatu. Mam nadzieję, że nie
masz limitu na karcie, bo twoja koleżanka zginie – rzucił dziewczyną w stronę
kumpla, przystając naprzeciwko mnie. Nie odwróciłem wzroku, mierząc blondasa nieufnym
spojrzeniem. Bałem się go. Miał nóż i Acey za zakładnika, ale nie sądziłem, by
chciał kogoś dzisiaj zabić. Zależało mu na pieniądzach. Mógł je odzyskać i z
pewnością nie zmarnowałby tej okazji.
– Nigdzie nie ruszę się bez Lace –
odparłem stanowczo. – Skąd mogę wiedzieć, że twój kumpel jej nie zabije, gdy
dostaniesz kasę? Nie ufam ci.
Chłopak jedynie pokiwał głową i
Evans znalazła się obok. Jednak nie na długo, gdyż chłopak z dużymi wargami
pociągnął mnie naprzód, chowając w rękawie połyskujący w świetle księżyca nóż.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny, posyłając jej uspokajające spojrzenie, ale
ona patrzyła na mnie z przerażeniem. Z ruchu jej warg wyczytałem „przepraszam”
i dostrzegłem kolejne łzy na policzkach. Jak bardzo chciałem ją teraz przytulić
i zapewnić, że już po wszystkim. Że jest bezpieczna i więcej nie spotka jej nic
złego. Niestety nie mogłem. Nie, dopóki
bandyci nie otrzymają całej kwoty.
Po dwudziestu minutach stałem już
pod bankomatem, drżącymi rękoma wyciągając sporą gotówkę. Wiedziałem, że będę
musiał się tłumaczyć chłopakom na co wydałem tyle pieniędzy w jeden dzień, ale
tym postanowiłem pomartwić się, jak Acey będzie już bezpieczna.
Podałem pieniądze blondynowi, a
ten z zadowoleniem wrzucił wszystko do dużej torby jednorazowej. Podziękował mi
tak, jakbyśmy byli przyjaciółmi, a potem podał worek towarzyszowi i podszedł do
Evans.
– Wybacz, malutka, ale muszę
pozostawić po sobie mały ślad – powiedział i nim się obejrzałem, Lace leżała na
ziemi, przeraźliwie krzycząc, a bandyci rzucili się do biegu.
Przerażony zauważyłem krew. Nachyliłem
się nad skuloną dziewczyną, drżącymi rękami unosząc jej głowę. Nie potrafiłem
zrozumieć, co się stało. Przecież miałem dać pieniądze i zabrać nastolatkę w
bezpieczne miejsce. Dlaczego więc leżała w kałuży gęstej, czerwonej cieczy,
która wypływała z jej twarzy? Dlaczego tak przeraźliwie płakała?
– Lacey… Co się dzieje? Co mam
robić? – spytałem przerażony, ale szatynka wciąż płakała, chwytając się za
twarz. Jej blade dłonie były całe we krwi. Roztrzęsiony prosiłem, by się
uspokoiła i wyciągnąłem komórkę. W pierwszej chwili myślałem, że wezwanie
pogotowia nie będzie odpowiednie, jednak ostatecznie wykręciłem numer alarmowy.
Jeśli Lace miała się przeze mnie o to wściekać, nie ważne. Działo się coś
złego.
Czułem, że tego dnia nigdy nie
zapomni.
– Zaraz będzie pogotowie. Trzymaj
się, Lace. Proszę… – wyszeptałem przez łzy, modląc się w duchu, by nie odbierano
mi jej po raz kolejny.
Wtedy myślałem tylko o tym, by jej nie stracić. Strach paraliżował
moje ciało, myśli, ale resztkami sił modliłem się do Boga. Błagałem go, by nie
pozwolił umrzeć najważniejszej osobie mojego życia. Płakałem, powtarzając, jak
bardzo kocham tę zagubioną dziewczynę i ile jest dla mnie warta. Tak, jakby
słowa mogły coś w tej chwili zrobić.
– Napij się kawy.
Uniosłem półprzytomny wzrok na
Louisa i wziąłem od niego kubek parującego napoju. Nie miałem pojęcia ile
minęło czasu odkąd przesiadywałem w szpitalu, jednak dla mnie były to całe
wieki. Nie mogłem uwierzyć, że ten dzień musiał zakończyć się w taki sposób.
Łzy spływały mi na samą myśl o tym, co będzie czuła Acey po przebudzeniu. Teraz
spała nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, ale gdy się obudzi, ból powróci. Na
jej twarzy już na zawsze pozostanie sporej wielkości blizna po nożowniku, który
zranił jej lewy policzek. Nigdy nie zapomni tego, co się stało. Jak mogłem
pozwolić, by skrzywdził moją zagubioną Lacey? Jak mogłem pozwolić ją tknąć
komukolwiek?
– Powinienem to powstrzymać –
zacząłem łamiącym się głosem, odkładając kawę na puste krzesło z prawej strony.
– Byłem tam i nic nie zrobiłem. To moja wina, Louis!
– Nie mogłeś nic zrobić. Nie
obwiniaj się – głos Tomlinsona był spokojny. Patrzył na mnie tymi troskliwymi,
zielono-szarymi tęczówkami i sprawiał, że czułem się naprawdę okropnie. Jemu
udało się kiedyś ocalić Lace, a ja schrzaniłem sprawę. Jak miałem się nie
obwiniać, skoro byłem w miejscu, gdzie to wszystko się wydarzyło?! – Policja
złapie tych drani i wsadzi do więzienia, a ty odzyskać swoje pieniądze.
– Chrzanić pieniądze, nie zależy
mi na tym! – krzyknąłem bezradny, chowając twarz w dłoniach. – Chciałbym, by
Lacey nie miała tej paskudnej blizny na twarzy. Zdajesz sobie sprawę z tego, co
będzie przeżywała ilekroć spojrzy w lustro? To nie miało tak się zakończyć…
Rozpłakałem się. Jak małe,
niewinne dziecko, a przecież byłem już pełnoletnim chłopakiem. Nie potrafiłem
jednak tłumić uczuć w takiej chwili. Zresztą, w ogóle w tym dobry nie byłem.
Płakałem, gdy chciałem płakać. Śmiałem się, gdy miałem dobry humor. Zupełnie
odwrotnie, niż Lace. Ona zawsze ukrywała smutek, by mnie rozweselić. Zawsze
dbała o to, bym się uśmiechał, choć sama nie miała powodów do szczęścia. Była
moją ukochaną gwiazdą, która wprowadziła radość do mojego życia. Świeciła
najjaśniej tylko w mojej obecności, dzięki czemu czułem się wyjątkowy. Tej
gwiazdy nie mogło zabraknąć w moim życiu. Bez niej byłem samotnym wędrowcem,
błądzącym po pustyni bez końca. Byłem nikim.
– Nie zapominaj, że Lacey to silna
dziewczyna. Przeszła w swoim życiu więcej, niż niejedna osoba i teraz z
pewnością też sobie poradzi. Pomogłeś jej, Harry. Gdyby nie ty, zginęłaby z rąk
tych bydlaków. Zobaczysz, że Acey będzie ci wdzięczna, gdy się obudzi.
– Chcę tylko, żeby była szczęśliwa
– oznajmiłem ze łzami w oczach. Zacisnąłem pięści, przymykając ciężkie powieki.
– A wcale tak nie jest.
Czułem się zmęczony. Zmęczony
wszystkim, co działo się dookoła, a przede wszystkim tym, co działo się wokół
Lacey. Odkąd ją poznałem, nie przeżyłem jednego normalnego dnia. Zawsze były
jakieś podteksty związane ze śmiercią. Kilka razy próbowała mnie odtrącić, ale
ostatecznie przy niej pozostałem. Odnalazłem ją za pierwszym, drugim, a także
trzecim razem. I chociaż to nie było normalne, a Lacey Evans rzeczywiście należała
do problemowych dziewczyn, nie zamieniłbym jej na żadną inną kobietę. I nie
cofnąłbym czasu.
– Kocham ją, Louis. Nie wiem od
kiedy i dlaczego wcześniej tego nie zauważałem, skoro ty to widziałeś, ale…
naprawdę ją kocham – wyznałem, a przyjaciel uśmiechnął się pod nosem. – Dlatego
tak bardzo się martwię. Boję się, że nie będę dla niej zbyt dobry…
– Harry – Lou położył dłoń ramieniu,
a mi od razu zrobiło się lżej na duszy. Wiedziałem, że mając go przy boku
mogłem wszystko. Dawał mi wsparcie, którego potrzebowałem. Dzięki niemu
wystarczało mi sił, by walczyć o wszystko, co kochałem – jesteś najbardziej
troskliwym, wrażliwym i romantycznym chłopakiem na półkuli ziemskiej. I ty
śmiesz wątpić, czy nie będziesz odpowiedni dla Acey? Prędzej ona nakopie ci do
tyłka, niż to stanie się prawdą.
Mimowolnie zaśmiałem się,
szturchając przyjaciela lekko w ramię. Gdyby wszystko było takie proste… Ale,
czy to właśnie nie dzięki problemom ludzie wiedzieli na kogo naprawdę mogli
liczyć? To dzięki nim zdałem sobie sprawę, kto jest dla mnie tak naprawdę
ważny. Teraz musiałem spotkać się z Caroline i wyznać jej prawdę. Pragnąłem być
z Lacey, dlatego musiałem zakończyć związek z Flack. Nie kochałem jej. Ta
miłość już dawno odjechała innym pociągiem w miejsce, w którym wszystko
przemija. Nic nie mogłem na to poradzić. Żałowałem tylko, że tak późno to
wszystko zrozumiałem. Miałem nadzieję, że w końcu zacznie się jakoś układać, a
Acey dojdzie do siebie po tym, co się stało.
Postanowiłem zaopiekować się
ukochaną osobą i stać się najbardziej opiekuńczym chłopakiem na świecie.
Wszystko, by wynagrodzić Evans chwile, w których sprawiłem jej ból i nie
zauważyłem, jakim uczuciem mnie darzyła. Byłem ślepym głupcem wracając do
dawnego związku, ale koniec z tym.
Odzyskałem Acey, choć znajdowała
się teraz w szpitalu z szramą na policzku. Dla mnie wciąż będzie piękna -
niezależnie od tego, czy rana się zagoi prawie niewidzialnie, czy też nie. Tak
działała po prostu miłość.
Próbowałem myśleć pozytywnie, gdy Lace leżała w szpitalu. Z początku
się łamałem, ale Louis pozwolił mi wierzyć, że będzie dobrze. Uwierzyłem mu. W
końcu mówi się, że po każdej burzy zawsze wychodzi słońce, prawda? Szkoda
tylko, że szczęście jest ulotną chwilą, a smutek trwa zdecydowanie dłużej.
Swoją drogą, tak się zastanawiam, dlaczego w związku z Lacey zawsze
towarzyszyło nam cierpienie? Może to był jakiś znak, że powinniśmy żyć osobno?
Nie wiem. Ale gdyby tak było, nie przejąłbym się. Nigdy nie zrezygnowałem z
Lacey i nigdy nie zrezygnuje.
Świetny rozdział... <3 Piszesz cudownie... i nie wiem co mam więcej powiedzieć... :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. xoxo
Wciagnęłam się w Twoje opowiadanie i nie moge się doczekać dalszych rozdziałów. Żałuję, ze Harry dopiero teraz odróżnił prawdziwa miłość od zwykłego zauroczenia, mam nadzieje, że nie jest za późno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Mam łzy w oczach. Wzruszyłam się i to bardzo. Nie tylko przez wyznanie Hazzy, ale ogólnie czytając cały rozdział. Biedna Lace, nie dość, że tyle wycierpiała w życiu, to do tego teraz spotkała ją jeszcze taka przykrość...
OdpowiedzUsuńPoczątek zapowiadał się całkiem spokojnie, a tu nagle... BUM! Wszystko się zmieniło. Jednak zacznę od początku. Po kolei.
OdpowiedzUsuńWiesz, co? Przy czytaniu tego opowiadania stwierdzam, że wykreowałaś Harry'ego na niezłą płaczkę. Chyba nie było rozdziału, gdzie nie uroniłby łzy. Może przesadzam, ale po prosu tak jakoś rzuciło mi się to w oczy. Wcale nie twierdzę, iż to źle, ponieważ widzimy, że oprócz tego, że jest naprawdę wrażliwym młodzieńcem to widać jego silną postawą i determinację. Szczególnie w ostatnich słowach, kiedy zaznaczył, iż nigdy nie zrezygnował i nie zrezygnuje z Lacey. To właśnie wyróżnia "Zatokę złudzeń" na tle pozostałych historii.
Kiedy Hazza zapytał Lace o tych łotrów, którzy chcą ją dopaść to byłam w pewnym sensie rozdarta. Dlaczego? A ponieważ dlatego, że w pewnym stopniu rozumiałam Lacey. Nie chciała mieszać w to wszystko chłopaka, którego kocha. Nie chciała, aby to on później cierpiał przez nią. Bo kto z na chciałby, aby nasi bliscy płacili za nasze błędy? Lecz z drugiej strony rozumiałam też Stylesa. Zależy mu na pannie Evans, więc chciałby zrobić wszystko, aby ją ocalić. Chciałby mieć ją już na zawsze u swego boku. Dlatego wkurzyło mnie to, kiedy Acey zwyczajnie nic nie odpowiadała. Hm, a może w sumie bardziej dlatego, iż chciałam w końcu poznać prawdę. Dowiedzieć się na co tej dziewczynie było potrzebne aż dziesięć tysięcy funtów! Przecież to mniej więcej pięćdziesiąt tysięcy złotych! Na co osiemnastolatce była potrzebna taka gotówka? Co z nimi zrobiła? Mam nadzieję, że Lacey w końcu wyzna prawdę. W dodatku uważam, że chyba nie miejscu było wspominanie o prasie. To znaczy pewnie sama mogłabym palnąć taką głupotę, jednak jak już wspomniałam - jako czytelnik jestem w tej sytuacja neutralna. W końcu oboje mieli trochę racji i kochają siebie nawzajem. Bo czym dla Harry'ego jest prasa, kiedy chodzi o życie ukochanej?
Pojawienie się tych dwóch facetów było chyba największym zaskoczeniem. Wiedziałam, że w końcu to nastąpi, ale zaszli ich tak niespodziewanie... W każdym razie Harry zachował zdrowy rozsądek i nie poszedł po pieniądze bez Evans! Wielki plus. Ponieważ widząc, co uczynili jej na "do widzenia" można spodziewać się, że gdyby ta szkarada zostałaby z nią sama to zapewne nie skończyłoby się na bliźnie. A odnośnie tego, co zrobili... Naprawdę nie podejrzewałam, że coś takiego się stanie. Podobnie, jak Hazz nie ufałam im, ale żeby zranić Lace! Dostali przecież tę pieprzoną kasę! Gnojki jedne. Mam nadzieję, że przez własną głupotę będą teraz słono płacić w jakiejś celi. O ile policja ich znajdzie, bo w końcu dostali pieniądze i nie wiadomo, co kombinują.
Jak już niejednokrotnie wspomniałam przyjaźń Harry'ego i Louisa jest wspaniała. Lou zawsze jest u jego boku i stara się podtrzymać na duchu. Mieli ogromne szczęście, iż na siebie trafili.
Styles nie powinien siebie obwiniać. Louis obronił Lace, ale wtedy sprawa nawet w połowie nie była tak niebezpieczna, jak teraz! Wówczas któryś z nich po prostu przyszedł nastraszyć tę biedną dziewczynę, aby oddała pieniądze. Teraz nie przyszli jej postraszyć, a zabić! W końcu kiedy Tomlinson zareagował, żaden z nich nie miał przy sobie noża. Harry powinien być z siebie dumny, ponieważ dzięki niemu Lacey Evans ciągle żyje. Owszem, Louis na samym początku również zachował się bohatersko, bo nie pozwolił skrzywdzić kobiety - a według mnie facet, który podnosi rękę na kobietę jest nikim.
Awww... Harry W KOŃCU przyznał, iż kocha Lacey. Przestał tkwić w głupim przekonaniu, że jego serce należy do babci. Między nimi zaiskrzyło już podczas pierwszego spotkania! To wtedy posyłał jej te ukradkowe spojrzenia! Niestety tak właśnie działa pierwszy zawód miłosny. Na szczęście już - a raczej dopiero, otworzył oczy. Wie, że kocha Lace, choć kiedy Boo Bear mu o tym powiedział się wkurzył. Ach, musiało dojść do takiej tragedii, aby to dostrzec?
Teraz jestem ciekawa, co się wydarzy, że dojdzie do odejścia Lacey, o którym była mowa w prologu... Bo ten wywiad przecież nie miał jeszcze miejsca, prawda? No nic, nie będę teraz spekulować, tylko poczekać cierpliwie na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńJestem także ciekawa jak przebiegnie rozmowa Flackowej z Harrym. Czy łatwo pogodzi się z rozstaniem? Choć, jak dla mnie ten cały jej powrót był jedną wielką szopką. Bo komu nagle przypomina się o byłym, kiedy w Internecie huczy o nowym, domniemanym związku z jakąś młodziutką, ładną dziewczyną? Otóż to. Może nawet w następnym rozdziale poznamy zamiary Caroline.
Kochana, nawet nie wiesz, jak bardzo mnie cieszy odzyskanie przez Ciebie weny. Kocham te opowiadanie już od samiutkiego początku. Z pewnością to pamiętasz *.* Podsumowując: ZZ i SN - czegoś tak cudownego jeszcze nigdy nie stworzyłaś.
Ten rozdział jest cudowny :) Uwielbiam czytać to opowiadanie, więc cieszę się, że notka pojawiła się tak szybko :) Ale akcja... dopiero co ją uratował przed samobójstwem, nawet nie zdążyli się sobą nacieszyć, a już pojawili się ci goście. Podziwiam Harrego, że tak po prostu im zapłacił, no ale z chodziło o życie jego ukochanej, więc nic dziwnego. Mam nadzieję, że ta szrama zniknie. Dobrze, że to tylko blizna na twarz, a nie coś poważniejszego. Gdyby ten facet jednak ją zabił... wolę nawet o tym nie myśleć. Najgorsze, że wspomnienia pozostaną już na zawsze. Czegoś takiego się nie zapomina. Mogła zginąć. Ale wierzę, że Harry pomoże jej się z tym uporać i że dzięki niemu będzie szczęśliwa. Ciekawa jestem, jakim cudem zaciągnęła u tych facetów tak ogromny dług. Na co jej było tyle kasy?
OdpowiedzUsuńAch... UWIELBIAM! UWIELBIAM! UWIELBIAM! Podobają mi się wszystkie Twoje opowiadania, ale to zajmuje szczególne miejsce w moim sercu :) Mogłabyś je pisać wiecznie, a ja nigdy nie miałabym dość :)
Dawno mnie tutaj nie było, ale to przez Onet i przenosiny wszystkich blogów... Wybacz... Nadrobiłam zaległe rozdziały i muszę Ci powiedzieć, że to, co nam serwujesz to jakiś thriller! :P Ostatnie wydarzenia - to samobójstwo, napad - były przerażające i aż nie mogę uwierzyć, że to wszystko skończyło się tak dobrze. Skończyło się blizną na policzku, a przeciez mogłoby być znacznie gorzej. Ciekawe co zrobiła Lacey, bo przecież nadal nie wiemy, dlaczego ci ludzie na nią napadli. Mam nadzieję, że niebawem się dowiemy. Harry nie powienien czuć się winny. Zrobił wszystko, co mógł i dwa razy w ciągu kilku godzin uratował jej życie.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Na to czekałam! W końcu jakaś akcja! Tak jest!;D No dobrze, ale o tym zaraz. Harry przynajmniej wie kogo naprawdę kocha i skoro nie byłaby dla niego ważna, to by jej nie uratował. Czasem ludzie myślą, że jak odejdą z naszego życia to będzie lepiej, ale Ci ważni, a tak wcale nie jest, bo przez nich wtedy ktoś cierpi. A gdyby doszło do tego, że by się zabiła, na pewno Harremu nie byłoby lepiej. A ona miałaby pośmiertelne wyrzuty sumienia!:D No i Harry pokazał, że nie potrafi się bić!;P Trzeba było mu kopa zarzucić z tyłu, a nie ;P, chociaż w sumie... naraził by Lacey na to, że ją ten drugi może zranić. Mnie zastanawia, dlaczego ona ma taki wielki dług? Znaczy w sumie miała... Dobrze, że chociaż Harry na ostatku zachował zimną krew i zadzwonił po pogotowie. Powinna żyć, choć może trochę poczekać za nim się obudzi. Dziewczyna chodzi własnymi drogami, myślę, że łatwo ją zranić, więc nie powinien zawieść jej zaufania, bo będzie kiepsko. Podoba mi się ogólnie ta bohaterka ;). Harry ma szczęście, że ma prawdziwego przyjaciela, który pewnie nie zostawił by go w potrzebie ;), a to jest najważniejsze. Tak, problemy są potrzebne, jeżeli chcemy dowiedzieć się kto jest naszym przyjacielem, dlatego powiedzenie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" jest jak najbardziej odpowiednie ;). Zastanawia mnie jedynie, co takiego się stanie, że oni nie będą razem? Znowu Caroline namiesza? Harry powinien komuś zlecić, aby ją gdzieś wywieźli ;P. Pozdrawiam ;), Olka (granice-sprawiedliwosci)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że w końcu pojawił się tutaj nowy rozdział. Z każdym kolejnym jestem coraz bardziej zszokowana i zaciekawiona dalszymi losami bohaterów.
OdpowiedzUsuńLacey wpakowała się w naprawdę poważne sprawy, zadawała się z zabójcami, którzy nie mieli żadnych litości. Na szczęście w chwili jej odnalezienia przed tych bandziorów, Harry był z nią i nie pozwolił, by doszło do tragedii. Dobrze, że nie zostawił jej samej - udowodnił, że zawsze i wszędzie o niej myślał, o jej dobru i życiu, którego chciała się pozbawić. Miała wiele problemów, kochała Harry'ego, który wybrał Caroline, to wszystko potęgowało coraz bardziej i doprowadziło do podjęcia tej drastycznej decyzji. Na szczęście próba samobójcza nie doszła do skutku!
Cieszyłam się, kiedy ci dwaj mężczyźni otrzymali żądane pieniądze, ale gdzieś w środku czułam, że nie odejdą z nimi bez ostatniego słowa. No i masz.. Musieli po raz kolejny skrzywdzić Acey. A Harry nic nie mógł zrobić, choć tak naprawdę uczynił bardzo wiele - uratował ją ponownie i był przy niej, a jego obecność była cenniejsza od wszystkiego. I w końcu - zrozumiał, że kocha Evans! Zajęło mu to bardzo dużo czasu, musieli zranić siebie wzajemnie, by w rezultacie Styles mógł to dostrzec. Na szczęście w końcu przejrzał na oczy i teraz nie zamierza się poddawać i rezygnować z Lacey. Prawidłowo, Harry Styles! :D Kochana, czekam na rozdział kolejny. I życzę Ci dużo, dużo weny :*
Szereoko się uśmiechnęłam, kiedy powiadomiłaś mnie o rozdziale właśnie na tym opowiadaniu. Tak się składa, że zastanawiałam się jakoś przedwczoraj nad tym, jak dalej potoczy się życie bohaterów; pamiętałam o pocałunku, który zwieńczył ostatni rozdział. O szczęśliwym znalezieniu Lacey po długich godzinach paniki i strachu, jakie ciasno oplatały Harry'ego. To, jak w tym opowiadaniu "grasz" na uczuciach czytelników, jest wprost niepojęte. Wydaje mi się, że to właśnie ta Twoja historia najbardziej skupia się na uczuciach, przez co trafia głęboko do serca. To jej największa zaleta.
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału wydawał się taki lekki, niemal spokojny. Wyobrażałam sobie Harry'ego trzymającego w objęciach dziewczynę. Niemal widziałam płynące łzy po policzkach obojga, ciche słowa, powolne gesty. Cieszyłam się, że Acey nie zdołała wypełnić swojego samobójczego planu, ponieważ ja także bym tego nie zniosła. Do teraz przeraża mnie myśl, że ona była tak bardzo zdeterminowana, aby to zrobić. Harry naprawdę miał prawo poczuć się zraniony, w końcu zależy mu na tej nastolatce i widok jej śmierci na zawsze złamałby mu życie, wątpię, by zdołałby się potem pozbierać.
Tak jak mówiłam, początek niemal sielankowy, choć we łzach, a tu nagle taki zwrot akcji. Boże, strasznie się przeraziłam, naprawdę! Uśmiechałam się jak głupia do monitora, kiedy Harodl proponował Lacey, że zapłaci jej długi, weźmie na barki jej problem i dzięki temu będą mogli go rozwiązać. A tu taki szok! Zastanawiam się, od jak długiego czasu te szumowiny ich obserwowały. Może właśnie czekały, aż dziewczyna przyzna się ukochanemu do długu, ponieważ wiadomo, że Harry zrobiłby dla niej wszystko, a pieniądze to tylko niewielka pomoc w jego oczach? Jeszcze bardziej się cieszę, że Styles znalazł Lace... Gdyby te gnoje dopadły ją w samotności...
Te typki naprawdę mi się nie spodobały. Widać, że to typowi bandyci. Zastanawiam się: dlaczego Lacey zadłużyła się właśnie u takich niebezpiecznych gościów?! Na co jej było tyle pieniędzy? Oczywiście wiem, że teraz tego wszystkiego żałuje, ale naprawdę aż złość mnie bierze, gdy pomyślę, że własciwie sama się w to wpakowała. Oczywiście szczegółów nie znam, ale najprawdopodobniej nastolatka była w potrzebie i szukała pomocy w niewłaściwym miejscu. Naprawdę poczułam ogromną sympatię do Hazzy, gdy ten ot tak zaproponował zapłatę całej, tak ogromnej kwoty. Bez żadnego oporu był gotowy pomóc swojej ukochanej i to jego najlepsza cecha: umiejętność poświęcania się dla bliskich. Sądziłam, że ci mężczyźni wezmą upragnione pieniądze i tak po prostu odejdą, ale myliłam się. Jak mogli jeszcze na odchodnym tak skrzywdzić Lacey?! Chociaż Louis powiedział prawdę, że dziewczyna będzie wdzięczna na ratunek, to jednak wciąż jest kobietą, której chociaż w drobnej mierze zależy na wyglądzie. Ta blizna będzie ją szpecić, a przede wszystkim przypominać o tych strasznych wydarzeniach> Że też tak okropnie się to skończyło... Ale mogło być gorzej, tym się pocieszam.
Mam nadzieję, że Harry zakończy związek z Flack - trochę się obawiam, jak ona zareaguje - a kiedy Lacey już się obudzi, będą mogli być ze sobą szczęśliwi.
Rozdział piękny, mimo wszystko. Harry w twoim wydaniu jest bardzo prawdziwy, uczuciowy i wrażliwy - to dlatego go pokochałam jako bohatera.
Czekam na ciąg dalszy ;**
Jezuuuu, ale mnie wciągnęło! Strasznie mi się podoba twój styl pisania i to jak opisujesz uczucia. Boże, chwilami miałam takie dreszcze..! Szkoda mi Lacey, jest taka krucha i delikatna, chociaż to dobrze ukrywa. A Harry... Harry to ślepy idiota, który chce pomóc, a za bardzo nie wie jak to zrobić. Co prawda przejrzał na oczy (w pewnym stopniu), ale i tak uważam, że Acey zasługuje na więcej. Dobrze, że jest jeszcze Lou, który jest w stanie chlusnąć Harry'ego wiadrem zimnej wody. Trochę mnie przeraża nawiązanie do prologu i do tego, że być może zaraz nie będzie Hacey, bo Harry coś spieprzy... Błagam, nie!
OdpowiedzUsuńzajebistość! czekam na nowy :D
OdpowiedzUsuńxoxo, Wiosennaa.
Wciągnęłam się tak w to opowiadanie, że przy prawie każdym rozdziale chce mi się płakac . Dlaczego ich miłośc się nie uda?! NIE RÓB MI TEGO ! :c
OdpowiedzUsuńAle się w tym rozdziale dzieje! Chociaż na początku w ogóle się tak nie zapowiadał. Akcja była fajna, nie powiem, że nie. Z Twoich opowiadań wychodziłyby naprawdę dobre filmy, tak uważam. Kurczę, wyobrażasz to sobie? Gdyby jeszcze grały w nich osoby, które umieszczasz jako bohaterów... Tak, ja też uważam, że to byłoby coś wspaniałego. ^^
OdpowiedzUsuńAch ten nasz Harry. Mazgaj taki z niego, c'nie? Chociaż wcale go za to nie winię - mało brakowało, a mógł stracić jedną z najważniejszych osób w swoim życiu. Nawet sobie nie wyobrażam, jaki szok by przeżył, gdyby nie zdążył. Co by czuł, gdyby zobaczył ciało Lacey dryfujące na rzece... Ugh, aż się wzdrygłam. No i w sumie ma trochę racji. Acey mogła powiedzieć mu o swoich problemach i razem by coś wymyślili. Nie musiała się posuwać do aż tak drastycznych środków, jakim jest samobójstwo. To nie znaczy, że jej nie rozumiem... Uważała, że jest z tym wszystkim sama. Nie chciała obarczać swoimi problemami Harry'ego i wolała sama się zabić, niż gdyby mieli zrobić to tamte gnojki... Biedna dziewczyna, naprawdę wiele przeżyła w życiu.
To było do przewidzenia, że Styles będzie chciał spłacić długi dziewczyny. Tak samo jak to, że ona nie będzie tego chciała. No ale w sumie co innego mogła powiedzieć? Z jednej strony musiało być jej wstyd... Ale powinna wiedzieć, że Harry zrobi wszystko, by ona była szczęśliwa. Dosłownie wszystko. Może ostatnio między nimi nie było kolorowo, co oczywiście było winą nadętej Flakowatej, ale przecież to powinno być oczywiste, że zależy im na sobie. Obydwoje powinni o tym wiedzieć.
No i tutaj pojawiają się bandziory! Przyznam szczerze, że to mnie zaskoczyło. Dobrze chociaż, że pojawili się akurat w momencie, gdy Lacey była z Harrym, a nie sama... Bo wtedy już na pewno nie było by dla niej żadnego ratunku.
Idealnie dopasowałaś wyglądy tych gnojków - okropne typki, tak samo z charakteru, jak i z wyglądu... Jak ktoś widzi taki ryj, to na pewno najada się stracha jak nie wiem co... I jeszcze te ich obleśne "malutka"... Fuj, jak w ogóle ktoś tak straszny może chodzić po ziemi? A do tego ten nóż. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby taki dupek podsunął mi pod gardło to ostre narzędzie. Widzę dwie opcje - albo bym zemdlała ze strachu, albo mocno kopnęła go w jaja xd. W sumie Acey mogłaby tak zrobić - ale przywalić tak porządnie, beka by była. Dobra, już nic nie mówię, tu poważna sytuacja, a ja takie głupoty... Spokój.
Dziesięć tysięcy funtów. No no... Ciekawe, czym Acey tak się zadłużyła na taką sumę. To się wyjaśni, czy raczej nie? Zobaczymy, ale to w sumie interesujące jest xd. Dobrze chociaż, że te bandziory zgodzili się pójść do bankomatu... W ogóle, tak może nie powinno być, ale rozśmieszyło mnie to trochę. Ta sytuacja. Znaczy w sumie ten bankomat. Bo tutaj grożą im śmiercią, a Harry musi skoczyć do bankomatu. No wiem, może jestem dziwna, ale tak jakoś mnie tak trochę rozbawiło. Bo ten bankomat taka przyziemna, prosta rzecz, nie to jak te bandziory. No wiesz, że w sensie takie ataki nie są przecież na porządku dziennym, prawda?
Dobra, dobra, nieważne. Nie wnikaj xd.
Dobrze, że Harry się postawił i zażądał, aby Acey poszła z nimi. Kto wie co temu dryblasowi, który miał z nią zostać mogłoby przyjść do głowy? A może coś by go napadło i zrobił dziewczynie krzywdę? Tak, lepiej, że wszyscy razem poszli.
Ale koniec tej akcji po prostu mną wstrząsnął! Nie dość, że tamci dostali kasę, to jeszcze kurna musieli zranić Lacey? No kurde, bez przesady! I to jeszcze na twarzy! Co za cholerni idioci, no nie wierzę! Ale się zbulwersowałam teraz, no...
No i po tym wszystkim Harry oczywiście co robi? Płacze i obwinia siebie, a jakżeby inaczej... Nie wiem, dlaczego. Przecież to oczywiste, że nic nie mógł zrobić. To wszystko stało się tak nagle, że nawet gdyby chciał nie zdążyłby zareagować.
Dobrze chociaż, że w końcu tak do końca dotarło do niego, że kocha tą biedną dziewczynę. Że wie, iż musi zostawić Flakowatą zdzirę daleko za sobą i rozpocząć nowy, lepszy związek. Teraz powinno być już coraz lepiej, prawda? Taką mam nadzieję. Lacey będzie na pewno ciężko po tym wszystkim, ale przecież Harry i reszta chłopaków na pewno jej pomoże! Wszystko się ułoży, prawda?
OdpowiedzUsuńAle co najbardziej podobało mi się w tym rozdziale? Ostatnie zdanie: "Nigdy nie zrezygnowałem z Lacey i nigdy nie zrezygnuje." Po prostu tak mi się spodobały te słowa, że nie wiem. <3
Tak czytałam ten rozdział i doszłam do wniosku, że to pierwsze opowiadanie, które czytam, w którym jest tyle bólu, cierpienia... Kiedy już wydaje się, że może być w porządku nagle BUM! i wszystko znowu się wali... Ale to sprawia, że to opowiadanie jest takie magiczne. Dołączyć do tego jeszcze Twój wspaniały styl i sukces murowany. Super. ^^
Twoja oczywiście wielka fanka, mająca nadzieję, że w "Zatoce Złudzeń" jakoś wszystko się ułoży, ciesząca się jak cholera, iż Flakowata poszła w zapomnienie, Ellie. <3
Teraz mam nadzieję, że wszystko się ułozy... Nie rozpisuję się, bo brak słów żeby opisać jak się czuję po przeczytaniu tego. To takie prawdziwe...
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Dopiero zaczełam czytać twojego bloga, ale jest świetny. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam równierz do przeczytania moich wypocin.
http://zagubiona-i-nie-odnaleziona.blogspot.com/
To było takie romantyczne, a jednocześnie takie smutne, aż doprowadziło mnie do łez.:> Świetnie piszesz, tak lekko, gładko, bezbłędnie. Wszystko jest na swoim miejscu.Tak mi były szkoda Harrego... Ale teraz będą razem <3 Świetny blog.
OdpowiedzUsuńgotta-be-you1.blogspot.com zapraszam :) , cherry
Kocham ten blog :)
OdpowiedzUsuńJest taki cudny :D
Zapraszam do mnie
http://the--story-of-my-life.blogspot.co.uk/