„Nawet jeśli to gra losu zraniła serce, po drugiej
stronie są łzy”
– Harry… – uniosłem wzrok znak pustej kartki, spoglądając w stronę
Louisa. Wyglądał na mnie znad laptopa, wyraźnie chcąc w jak najłagodniejszy
sposób przekazać jakąś informację. I chociaż przeczuwałem, co mógł wyczytać w
Internecie, miałem ogromną nadzieję, że się myliłem. – Lacey została wzięta za
przybłędę, nad którą się litujesz. Po Internecie krążą wasze wspólne zdjęcia…
Rzuciłem długopis na pościel,
zostawiłem kartkę i podszedłem do laptopa, chcąc przeczytać, w jakim świetle
została przedstawiona moja znajomość z Lacey. Nie chciałem mieszać jej w świat mediów, ale byłem zdecydowanie za mało
ostrożny. Chodziłem z dziewczyną po ulicach, jakbym nie należał do jednego z
najpopularniejszych boysbandów na świecie. Czasami brakowało mi prywatności,
możliwości spotykania się z kimś bez zainteresowania ze strony fanów, którzy
zawsze byli podzieleni na dwie strony: jedni naskakiwali na moje wybranki, a
drudzy cieszyli się moim szczęściem. Śmiałem nawet przypuszczać, że tych
należących do pierwszej grupy było zdecydowanie więcej. A przecież nikt nie
miał prawa dyktować, z kim miałem się spotykać - nawet fani.
Naprawdę bałem się, że ktoś mógł
zaczepiać Evans na ulicach, a nawet grozić. Spotkałem się w swoim życiu z
naprawdę wieloma niepokojącymi reakcjami fanów, dlatego myśl, że Acey mogłaby
być teraz atakowana z mojego powodu napawała mnie strachem. Westchnąłem,
przejeżdżając myszką paskiem w dół, uważnie czytając, co wypisano pod naszymi zdjęciami
z London Eye, „Rain Cafe”, a nawet
zwykłych spacerów. Na niektórych z nich przytulaliśmy się, ale nic poza tym.
Jednak dla mediów każdy najmniejszy gest oznaczał początek gorącego romansu
albo wielkiej miłości. Dla nich nie istniała przyjaźń damsko-męska.
Wytrzeszczyłem oczy, z
niedowierzaniem czytając wielki, czarny nagłówek nad jednym z naszych zdjęć.
Zdenerwowany zacząłem przeglądać całą resztę, co tylko spotęgowało moją
wściekłość.
„Sławny Harry Styles, członek
najpopularniejszego boysbandu, jakim jest One Direction znów zakochany?
Ostatnio często możemy spotkać Harry’ego w towarzystwie tajemniczej,
nikomu nieznanej szatynki o niezbyt dziewczęcym wyglądzie. Bluzy z kapturem,
sprane dżinsy, brak choćby najmniejszego makijażu - czy teraz właśnie to kręci
uroczego członka One Direction? Skąd ta nagła zmiana gustu? Jesteśmy
zdecydowanie na NIE!”
„Harry Styles zakochany w
dziewczynie z ULICY?!
Widywanie członka One Direction w towarzystwie nie zadbanej, nagannie
ubranej młodej dziewczyny jest dla nas totalnym oszołomieniem! Z rozmów
mieszkańców Londynu wynika, że tajemnicza nieznajoma zarabia na ulicy, próbując
sprzedawać swoje obrazy. „Podejrzana dziewczyna. Nie raz widziałam na jej
twarzy pełno siniaków. Kto wie, czy to nie jakaś narkomanka!” - mówiła Deborah
P., jedna z mieszkanek Londynu. Oby Harry Styles nie wpakował się przez nią w
jakieś tarapaty!”
„Harry Styles i Louis Tomlinson
pomagali dziewczynie z ulicy!
Pewnego uroczego dnia dwóch
członków pomogło przy Regent Street dziewczynie z ulicy w zebraniu pieniędzy.
Zaśpiewali kilka piosenek, a tajemnicza szatynka sprzedawała obrazy tłumowi,
który prosił o portrety członów z One Direction. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie fakt, że ta (prawdopodobnie bezdomna) dziewczyna nie zaczęła spotykać
się z Harry’m! Tak, dobrze czytacie! Wszystkie zdjęcia wskazują na to, że tych
dwoje mają się ku sobie! Jak Harry mógł spojrzeć na kogoś tak podejrzanego, a
zarazem nieodpowiedniego, gdy może spotykać się z naprawdę pięknymi
dziewczynami? Mamy nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy, nim obecna wybranka
pociągnie go ze sobą na dno!”
Zatrzasnąłem laptop, nie chcąc
czytać więcej bzdur wypisanych na Internecie. Jak ludzie mogli oczerniać kogoś
przez pozory?! Jak mogli brać Lacey za narkomankę, mówić, że mogła mnie
pociągnąć ze sobą na dno, skoro nie robiła niczego złego? Może i sam nie znałem
jej na wylot, ale wiedziałem więcej, niż zwykły przechodzeń, który patrząc na
nią, wyciągał zbyt pochopne wnioski. Gdyby choć raz spojrzeli w jej błękitne
oczy, starając się dostrzec coś, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka -
wiedzieliby, że Lacey Evans nie jest żadną podejrzaną dziewczyną, która
zarabiała na ulicy, by mieć na dragi, alkohol, czy inne używki. I chociaż nikt
jej nie znał, stała się dla świata człowiekiem z problemami, który musiała
zniknąć z mojego świata. Nienawidziłem tego.
– Nawet Twitter żyje Lacey –
poinformował spokojnie Louis, pokazując swoją postawą, że i jego dotknęły te
wszystkie negatywne, a przede wszystkim nieprawdziwe osądy wobec naszej
koleżanki. Znaliśmy ją. Zawsze dotykało nas, gdy jakaś osoba musiała z naszego
powodu cierpieć, choć tak naprawdę niczemu nie zawiniła. – „MÓWIMY NIE LACEY”,
„Harry ona cię wykorzystuje” – przeczytał, spoglądając na ekran komórki. – W
trendach jest również hasło: „Kochamy Hacey”.
– Skąd oni do cholery wiedzą, jak
ona ma imię?! – uniosłem głos, wyciągając z kieszeni komórkę, by po chwili
zalogować się na konto.
– Jedna z fanek, która kupiła od
Lacey obraz dodała go na Twittera. Lace zostawiła tam swój podpis. Między
innymi ona staje w obronię Acey i prawdopodobnie wymyśliła to „Hacey” –
wyjaśnił spokojnie Tomlinson.
Przekląłem pod nosem i wyszedłem,
trzaskając za sobą drzwiami. Musiałem jak najszybciej skontaktować się z Lacey,
by upewnić się, że była bezpieczna. Naprawdę się o nią bałem, chociaż
wiedziałem, że była silna i potrafiła znieść niechęć obcych ludzi. Nigdy jednak
nie chciałem, by z mojego powodu była traktowania tak, jakby zrobiła coś złego.
Jakby nie miała prawa znajdować się w moim życiu. Bzdury!
To dzięki Lacey mój świat nabrał barw, których wcześniej nie dane było
mu poznać. Serce poznało, czym była prawdziwa miłość, chociaż z początku nie
zdawało sobie z tego sprawy. Nie dopuszczały do siebie myśli, że mogłoby
pokochać kogoś innego, prócz Caroline. A tak właśnie było. To Lacey Evans stała
się moją prawdziwą miłością.
Nim wybrałem numer do
przyjaciółki, otworzyłem nowego tweeta, po czym wystukałem na klawiaturze dwa,
bardzo znaczące dla mnie zdania: „Wasze słowa mnie ranią. Czuję ogromny ból,
gdy czytam to wszystko…”. Dałem „wyślij”, po czym nacisnąłem czerwoną
słuchawkę, wystukując tak dobrze mi znany numer. Ostatni raz rozmawiałem z
Lacey wczorajszego wieczoru, zaraz po koncercie. Dziś nie było z jej strony
żadnego odzewu, ale obiecała, że zadzwoni, dlatego czekałem. Jednak teraz, gdy
sprawy obrały takiego obrotu, musiałem wykonać pierwszy ruch. Musiałem się
upewnić, że nic jej nie jest i mimo wszystko nie odejdzie. Że z nas nie zrezygnuje.
Pierwszy sygnał…
Drugi…
Trzeci…
Automatyczna sekretarka.
Zaskoczony, próbowałem dodzwonić
się kilka razy, aż w końcu usłyszałem informację, że abonent ma wyłączony
telefon lub jest poza zasięgiem sieci. Obawy przerosły mnie na wskroś, sprawiając,
że nogi omal się nie ugięły. Niepewnie patrzyłem na ekran komórki, nie chcąc
dopuścić do siebie myśli, że Lacey w ten sposób chciała dać do zrozumienia, iż
nie chciała mnie więcej widzieć. Przez artykuły w gazetach i Internecie z
pewnością była atakowana na ulicach, wypytywana o to, co nas łączyło…
Wiedziałem, że nie lubiła zainteresowania jej osobą. Natarczywych spojrzeń,
namolnych pytań. A teraz? Teraz przeze mnie stała się obiektem zaciekawienia
przez media i fanów One Direction.
Zakląłem pod nosem, nie mając
pojęcia, jak mógłbym się skontaktować z Acey w inny sposób. Nie miałem zamiaru
od razu odpuszczać, ale nie mogłem też spakować walizek i wyjechać dzień
wcześniej, bez chłopaków. Miałem obowiązki, z których musiałem się wywiązać.
– Co się stało, Harry? Nowa
dziewczyna nie odbiera?
Wzdrygnąłem się na dźwięk
niskiego, dziewczęcego głosu, który wywołał paraliż. Stałem na holu,
naprzeciwko hotelowych schodów, tyłem zwrócony do drzwi wejściowych. Niepewnie
odwróciłem się w ich stronę, próbując za wszelką cenę ukryć zaskoczenie, podenerwowanie,
a przede wszystkim tęsknotę za kobietą, stojącą tuż naprzeciwko. Dosłownie na
wyciągnięcie ręki.
Gdy tylko spojrzałem w błękit oczu
Caroline, serce cisnęło się do gardła, odczuwając ból po stracie dziewczyny. Tak
bardzo starałem się zapomnieć, żyć od nowa, ale wystarczyła jedna chwila, jedno
spojrzenie, by wszystkie uczucia na nowo odżyły, łaknąc bliskości Carrie. Patrzyła
na mnie, delikatnie uśmiechając się pod nosem. Jakbyśmy mogli rozmawiać ze
sobą, jak przyjaciele, których wcześniej nie łączyło nic więcej. A przecież
prawda była inna.
Odchrząknąłem, odwracając wzrok od
jej twarzy.
– Lacey to tylko przyjaciółka,
nikt więcej – starałem się, by mój głos zabrzmiał twardo, jednak bardziej przypominał
niepewny szept. – A gdyby nawet, nie powinno cię to obchodzić. To ty mnie
zostawiłaś, nie pamiętasz? Mam nadzieję, że ten starszy gość jest dla ciebie
odpowiedni i będzie w stanie cię zadowolić, skoro ja byłem smarkaczem.
Zacisnąłem zęby, próbując opanować
gotujące się we mnie uczucia. Mimowolnie w oczach pojawiły się łzy, wywołane
wspomnieniem słów Flack. I chociaż starałem się ukryć, jak bardzo mnie to
raniło, nie potrafiłem udawać twardego. Nie przy niej…
Nagle poczułem delikatny uścisk na
ramieniu, który zaskoczył mnie jeszcze bardziej, niż obecność tej kobiety w
hotelu, w którym zatrzymaliśmy się z chłopakami. Chciałem ją odepchnąć, ale nie
umiałem. Po prostu patrzyłem na ciemną brunetkę, czekając na dalszy rozwój
wydarzeń, a skóra parzyła mnie od jej dotyku.
– Zatrzymuje się w pokoju trzysta
pięć. Dziewiąte piętro. Chciałabym, żebyś przyszedł, gdy już będziesz gotowy. Musimy
porozmawiać, Harry.
– Niby o czym? Wydaje mi się, że
wszystko jest między nami już wyjaśnione – odparłem z pogardą, wytrzymując jej
spojrzenie. – Dałaś mi wystarczająco do zrozumienia, że…
– Harry – przerwała, robiąc krok
do tyłu i łapiąc w dłoń dużą torbę naramienną – brakowało mi ciebie. Twojego
głosu, uśmiechu, dotyku… Chcę, żebyś przyszedł, ponieważ pragnę z tobą
porozmawiać. Chcę wszystko wyjaśnić. Proszę, pozwól mi na to. Jeśli się
zdecydujesz, będę w swoim pokoju. Jeśli nie przyjdziesz, odpuszczę raz na
zawsze.
Wyminęła mnie, pozostawiając po
sobie echo słów. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. Chociaż powinienem
powiedzieć Caroline, że po tym, co zrobiła, nie było już dla nas szansy, wiedziałem,
że tego nie zrobię. Myśl, że mogłem ją odzyskać sprawiała, iż odradziła się we
mnie nadzieja. Wszystko, prócz Carrie przestało dla mnie istnieć. Jakbym w
jednej chwili odzyskał szczęście, cząstkę mnie, która miała już nigdy nie
wrócić.
Tylko dlaczego w głębi duszy
odczuwałem również wątpliwości?
Przysiadłem na wygodnym, dużym
łóżku, wpatrując się w ekran komórki. Przyjaciele poszli do pizzerii, a ja
postanowiłem zostać, chcąc zastanowić się nad swoim postępowaniem. Wiedziałem,
że Caroline czekała na mnie w swoim pokoju. Dwa piętra niżej… zupełnie sama.
Gotowa, by ponownie wejść do mojego życia. Nikomu nie powiedziałem, że ją
spotkałem. Wiedziałem, że chłopaki nie byliby zadowoleni, a gdyby dowiedzieli
się, że prawdopodobnie się zejdziemy z pewnością urządziliby mi niezłą
pogawędkę. Od początku byli przeciwni naszemu związkowi, a po tym, co się stało
z pewnością nie zmieniliby zdania.
Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos
dzwonka, zwiastujący przychodzące połączenie. Jakie było moje zaskoczenie, gdy
na ekranie ujrzałem „Lace”. Zupełnie zapomniałem o niej i aferze, która
wyprowadziła mnie z równowagi. Bez chwili wahania odebrałem, mówiąc:
– Lace, coś się stało? Dlaczego
nie odbierałaś, a potem wyłączyłaś telefon? Wszystko w porządku? Naprawdę
przepraszam cię za media, wiesz, że nie chciałem…
– Spokojnie. Harry, ty katarynko – usłyszałem, jak się śmieje, przez co sam uniosłem
kąciki ust. – Musiałam uciekać przed
jakimiś narwanymi fanami, a dzwoniący telefon wcale mi nie pomagał. Żyje.
Jeszcze… Ale jak tak dalej pójdzie to ciężko to widzę…
– Jak to uciekałaś?! Ktoś ci
groził? Nic ci nie jest? – wydukałem przerażony, mocniej zaciskając dłoń na
telefonie. – To wszystko przeze mnie…
– Żartowałam. Wyluzuj – powiedziała, a ja zmarszczyłem brwi. – Co prawda ludzie mnie obgadują, wytykają palcami i dziwnie patrzą,
ale są też tacy, którzy podchodzą do mnie, by porozmawiać, czy też poprosić o
szkice. Nie jest tak źle, chociaż nie lubię być w centrum uwagi i czuję się
przytłoczona. Ale daję radę, z kolei ty na pewno masz przeze mnie problemy…
Westchnąłem, kładąc się na
miękkiej pościeli i tępym wzrokiem wpatrując się w sufit. Lacey nie poruszała
tematu naszego niby „związku”, co oznaczało, że uważała to za pomyłkę, którą po
prostu nie należało zawracać sobie głowy. Dlatego też postanowiłem zmienić
temat, chcąc znaleźć w niej wsparcie i usłyszeć coś, co pomogłoby mi w sprawie
z Caroline.
– Lace… mógłbym się ciebie
poradzić w pewnej sprawie? – spytałem niepewnie, a dziewczyna pozwoliła mi
dalej mówić. – Spotkałem Caroline. Jest w naszym hotelu, dwa piętra niżej.
Prosiła, żebym do niej przyszedł, bo chce pogadać… Ona chyba chce, żebyśmy się
zeszli…
Nie mówiłem nic więcej, czekając
na jakiś odzew z drugiej strony, ale mijała chwila, dwie… i wciąż panowała
cisza. Tak niezręczna, że zacząłem się zastanawiać, czy dobrze zrobiłem,
zwierzając się Evans. W końcu nie znała Carrie, a przeze mnie wyrobiła sobie o
niej złe zdanie.
– Lacey, jesteś tam?
– T-taak… Wybacz – mógłbym przysiąc, że głos jej się łamał, ale wolałem nie
wyciągać pochopnych wniosków. W końcu nie miała ku temu żadnych powodów. – Zamierzasz iść?
– Chyba tak… Boję się, że znów
mnie zrani, ale wciąż ją kocham, Lace. To może być moja szansa… A ty co o tym
myślisz? Powinienem zaryzykować?
– Wybacz, Harry, ale muszę kończyć. Zrób tak, jak podpowiada ci serce…
Do usłyszenia.
I rozłączyła się. Tak nagle…
Nie wiedząc czemu, poczułem
ogromne rozczarowanie. Zależało mi na jej odpowiedzi… Chciałem, by powiedziała,
czy powinienem pójść do Caroline, czy nie, pozostawiając tym samym przeszłość
za sobą. Ale ona przerwała połączenie,
napawając mnie większymi wątpliwościami.
Przymknąłem powieki, a oczami
wyobraźni dostrzegłem dwie kobiety o błękitnych oczach.
Caroline i Lacey…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz