15.07.2012

Rozdział dwunasty

„Nawet jeśli to gra losu zraniła serce, po drugiej stronie są łzy”

Harry… – uniosłem wzrok znak pustej kartki, spoglądając w stronę Louisa. Wyglądał na mnie znad laptopa, wyraźnie chcąc w jak najłagodniejszy sposób przekazać jakąś informację. I chociaż przeczuwałem, co mógł wyczytać w Internecie, miałem ogromną nadzieję, że się myliłem. – Lacey została wzięta za przybłędę, nad którą się litujesz. Po Internecie krążą wasze wspólne zdjęcia…
Rzuciłem długopis na pościel, zostawiłem kartkę i podszedłem do laptopa, chcąc przeczytać, w jakim świetle została przedstawiona moja znajomość z Lacey. Nie chciałem mieszać jej  w świat mediów, ale byłem zdecydowanie za mało ostrożny. Chodziłem z dziewczyną po ulicach, jakbym nie należał do jednego z najpopularniejszych boysbandów na świecie. Czasami brakowało mi prywatności, możliwości spotykania się z kimś bez zainteresowania ze strony fanów, którzy zawsze byli podzieleni na dwie strony: jedni naskakiwali na moje wybranki, a drudzy cieszyli się moim szczęściem. Śmiałem nawet przypuszczać, że tych należących do pierwszej grupy było zdecydowanie więcej. A przecież nikt nie miał prawa dyktować, z kim miałem się spotykać - nawet fani.
Naprawdę bałem się, że ktoś mógł zaczepiać Evans na ulicach, a nawet grozić. Spotkałem się w swoim życiu z naprawdę wieloma niepokojącymi reakcjami fanów, dlatego myśl, że Acey mogłaby być teraz atakowana z mojego powodu napawała mnie strachem. Westchnąłem, przejeżdżając myszką paskiem w dół, uważnie czytając, co wypisano pod naszymi zdjęciami z London Eye,  „Rain Cafe”, a nawet zwykłych spacerów. Na niektórych z nich przytulaliśmy się, ale nic poza tym. Jednak dla mediów każdy najmniejszy gest oznaczał początek gorącego romansu albo wielkiej miłości. Dla nich nie istniała przyjaźń damsko-męska.
Wytrzeszczyłem oczy, z niedowierzaniem czytając wielki, czarny nagłówek nad jednym z naszych zdjęć. Zdenerwowany zacząłem przeglądać całą resztę, co tylko spotęgowało moją wściekłość.

Sławny Harry Styles, członek najpopularniejszego boysbandu, jakim jest One Direction znów zakochany?
Ostatnio często możemy spotkać Harry’ego w towarzystwie tajemniczej, nikomu nieznanej szatynki o niezbyt dziewczęcym wyglądzie. Bluzy z kapturem, sprane dżinsy, brak choćby najmniejszego makijażu - czy teraz właśnie to kręci uroczego członka One Direction? Skąd ta nagła zmiana gustu? Jesteśmy zdecydowanie na NIE!”

Harry Styles zakochany w dziewczynie z ULICY?!
Widywanie członka One Direction w towarzystwie nie zadbanej, nagannie ubranej młodej dziewczyny jest dla nas totalnym oszołomieniem! Z rozmów mieszkańców Londynu wynika, że tajemnicza nieznajoma zarabia na ulicy, próbując sprzedawać swoje obrazy. „Podejrzana dziewczyna. Nie raz widziałam na jej twarzy pełno siniaków. Kto wie, czy to nie jakaś narkomanka!” - mówiła Deborah P., jedna z mieszkanek Londynu. Oby Harry Styles nie wpakował się przez nią w jakieś tarapaty!”

Harry Styles i Louis Tomlinson pomagali dziewczynie z ulicy!
Pewnego uroczego dnia  dwóch członków pomogło przy Regent Street dziewczynie z ulicy w zebraniu pieniędzy. Zaśpiewali kilka piosenek, a tajemnicza szatynka sprzedawała obrazy tłumowi, który prosił o portrety członów z One Direction. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta (prawdopodobnie bezdomna) dziewczyna nie zaczęła spotykać się z Harry’m! Tak, dobrze czytacie! Wszystkie zdjęcia wskazują na to, że tych dwoje mają się ku sobie! Jak Harry mógł spojrzeć na kogoś tak podejrzanego, a zarazem nieodpowiedniego, gdy może spotykać się z naprawdę pięknymi dziewczynami? Mamy nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy, nim obecna wybranka pociągnie go ze sobą na dno!”

Zatrzasnąłem laptop, nie chcąc czytać więcej bzdur wypisanych na Internecie. Jak ludzie mogli oczerniać kogoś przez pozory?! Jak mogli brać Lacey za narkomankę, mówić, że mogła mnie pociągnąć ze sobą na dno, skoro nie robiła niczego złego? Może i sam nie znałem jej na wylot, ale wiedziałem więcej, niż zwykły przechodzeń, który patrząc na nią, wyciągał zbyt pochopne wnioski. Gdyby choć raz spojrzeli w jej błękitne oczy, starając się dostrzec coś, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka - wiedzieliby, że Lacey Evans nie jest żadną podejrzaną dziewczyną, która zarabiała na ulicy, by mieć na dragi, alkohol, czy inne używki. I chociaż nikt jej nie znał, stała się dla świata człowiekiem z problemami, który musiała zniknąć z mojego świata. Nienawidziłem tego.
– Nawet Twitter żyje Lacey – poinformował spokojnie Louis, pokazując swoją postawą, że i jego dotknęły te wszystkie negatywne, a przede wszystkim nieprawdziwe osądy wobec naszej koleżanki. Znaliśmy ją. Zawsze dotykało nas, gdy jakaś osoba musiała z naszego powodu cierpieć, choć tak naprawdę niczemu nie zawiniła. – „MÓWIMY NIE LACEY”, „Harry ona cię wykorzystuje” – przeczytał, spoglądając na ekran komórki. – W trendach jest również hasło: „Kochamy Hacey”.
– Skąd oni do cholery wiedzą, jak ona ma imię?! – uniosłem głos, wyciągając z kieszeni komórkę, by po chwili zalogować się na konto.
– Jedna z fanek, która kupiła od Lacey obraz dodała go na Twittera. Lace zostawiła tam swój podpis. Między innymi ona staje w obronię Acey i prawdopodobnie wymyśliła to „Hacey” – wyjaśnił spokojnie Tomlinson.
Przekląłem pod nosem i wyszedłem, trzaskając za sobą drzwiami. Musiałem jak najszybciej skontaktować się z Lacey, by upewnić się, że była bezpieczna. Naprawdę się o nią bałem, chociaż wiedziałem, że była silna i potrafiła znieść niechęć obcych ludzi. Nigdy jednak nie chciałem, by z mojego powodu była traktowania tak, jakby zrobiła coś złego. Jakby nie miała prawa znajdować się w moim życiu. Bzdury!
To dzięki Lacey mój świat nabrał barw, których wcześniej nie dane było mu poznać. Serce poznało, czym była prawdziwa miłość, chociaż z początku nie zdawało sobie z tego sprawy. Nie dopuszczały do siebie myśli, że mogłoby pokochać kogoś innego, prócz Caroline. A tak właśnie było. To Lacey Evans stała się moją prawdziwą miłością.
Nim wybrałem numer do przyjaciółki, otworzyłem nowego tweeta, po czym wystukałem na klawiaturze dwa, bardzo znaczące dla mnie zdania: „Wasze słowa mnie ranią. Czuję ogromny ból, gdy czytam to wszystko…”. Dałem „wyślij”, po czym nacisnąłem czerwoną słuchawkę, wystukując tak dobrze mi znany numer. Ostatni raz rozmawiałem z Lacey wczorajszego wieczoru, zaraz po koncercie. Dziś nie było z jej strony żadnego odzewu, ale obiecała, że zadzwoni, dlatego czekałem. Jednak teraz, gdy sprawy obrały takiego obrotu, musiałem wykonać pierwszy ruch. Musiałem się upewnić, że nic jej nie jest i mimo wszystko nie odejdzie. Że z nas nie zrezygnuje.
Pierwszy sygnał…
Drugi…
Trzeci…
Automatyczna sekretarka.
Zaskoczony, próbowałem dodzwonić się kilka razy, aż w końcu usłyszałem informację, że abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci. Obawy przerosły mnie na wskroś, sprawiając, że nogi omal się nie ugięły. Niepewnie patrzyłem na ekran komórki, nie chcąc dopuścić do siebie myśli, że Lacey w ten sposób chciała dać do zrozumienia, iż nie chciała mnie więcej widzieć. Przez artykuły w gazetach i Internecie z pewnością była atakowana na ulicach, wypytywana o to, co nas łączyło… Wiedziałem, że nie lubiła zainteresowania jej osobą. Natarczywych spojrzeń, namolnych pytań. A teraz? Teraz przeze mnie stała się obiektem zaciekawienia przez media i fanów One Direction.
Zakląłem pod nosem, nie mając pojęcia, jak mógłbym się skontaktować z Acey w inny sposób. Nie miałem zamiaru od razu odpuszczać, ale nie mogłem też spakować walizek i wyjechać dzień wcześniej, bez chłopaków. Miałem obowiązki, z których musiałem się wywiązać.
– Co się stało, Harry? Nowa dziewczyna nie odbiera?
Wzdrygnąłem się na dźwięk niskiego, dziewczęcego głosu, który wywołał paraliż. Stałem na holu, naprzeciwko hotelowych schodów, tyłem zwrócony do drzwi wejściowych. Niepewnie odwróciłem się w ich stronę, próbując za wszelką cenę ukryć zaskoczenie, podenerwowanie, a przede wszystkim tęsknotę za kobietą, stojącą tuż naprzeciwko. Dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Gdy tylko spojrzałem w błękit oczu Caroline, serce cisnęło się do gardła, odczuwając ból po stracie dziewczyny. Tak bardzo starałem się zapomnieć, żyć od nowa, ale wystarczyła jedna chwila, jedno spojrzenie, by wszystkie uczucia na nowo odżyły, łaknąc bliskości Carrie. Patrzyła na mnie, delikatnie uśmiechając się pod nosem. Jakbyśmy mogli rozmawiać ze sobą, jak przyjaciele, których wcześniej nie łączyło nic więcej. A przecież prawda była inna.
Odchrząknąłem, odwracając wzrok od jej twarzy.
– Lacey to tylko przyjaciółka, nikt więcej – starałem się, by mój głos zabrzmiał twardo, jednak bardziej przypominał niepewny szept. – A gdyby nawet, nie powinno cię to obchodzić. To ty mnie zostawiłaś, nie pamiętasz? Mam nadzieję, że ten starszy gość jest dla ciebie odpowiedni i będzie w stanie cię zadowolić, skoro ja byłem smarkaczem.
Zacisnąłem zęby, próbując opanować gotujące się we mnie uczucia. Mimowolnie w oczach pojawiły się łzy, wywołane wspomnieniem słów Flack. I chociaż starałem się ukryć, jak bardzo mnie to raniło, nie potrafiłem udawać twardego. Nie przy niej…
Nagle poczułem delikatny uścisk na ramieniu, który zaskoczył mnie jeszcze bardziej, niż obecność tej kobiety w hotelu, w którym zatrzymaliśmy się z chłopakami. Chciałem ją odepchnąć, ale nie umiałem. Po prostu patrzyłem na ciemną brunetkę, czekając na dalszy rozwój wydarzeń, a skóra parzyła mnie od jej dotyku.
– Zatrzymuje się w pokoju trzysta pięć. Dziewiąte piętro. Chciałabym, żebyś przyszedł, gdy już będziesz gotowy. Musimy porozmawiać, Harry.
– Niby o czym? Wydaje mi się, że wszystko jest między nami już wyjaśnione – odparłem z pogardą, wytrzymując jej spojrzenie. – Dałaś mi wystarczająco do zrozumienia, że…
– Harry – przerwała, robiąc krok do tyłu i łapiąc w dłoń dużą torbę naramienną – brakowało mi ciebie. Twojego głosu, uśmiechu, dotyku… Chcę, żebyś przyszedł, ponieważ pragnę z tobą porozmawiać. Chcę wszystko wyjaśnić. Proszę, pozwól mi na to. Jeśli się zdecydujesz, będę w swoim pokoju. Jeśli nie przyjdziesz, odpuszczę raz na zawsze.
Wyminęła mnie, pozostawiając po sobie echo słów. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. Chociaż powinienem powiedzieć Caroline, że po tym, co zrobiła, nie było już dla nas szansy, wiedziałem, że tego nie zrobię. Myśl, że mogłem ją odzyskać sprawiała, iż odradziła się we mnie nadzieja. Wszystko, prócz Carrie przestało dla mnie istnieć. Jakbym w jednej chwili odzyskał szczęście, cząstkę mnie, która miała już nigdy nie wrócić.
Tylko dlaczego w głębi duszy odczuwałem również wątpliwości?


Przysiadłem na wygodnym, dużym łóżku, wpatrując się w ekran komórki. Przyjaciele poszli do pizzerii, a ja postanowiłem zostać, chcąc zastanowić się nad swoim postępowaniem. Wiedziałem, że Caroline czekała na mnie w swoim pokoju. Dwa piętra niżej… zupełnie sama. Gotowa, by ponownie wejść do mojego życia. Nikomu nie powiedziałem, że ją spotkałem. Wiedziałem, że chłopaki nie byliby zadowoleni, a gdyby dowiedzieli się, że prawdopodobnie się zejdziemy z pewnością urządziliby mi niezłą pogawędkę. Od początku byli przeciwni naszemu związkowi, a po tym, co się stało z pewnością nie zmieniliby zdania.
Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos dzwonka, zwiastujący przychodzące połączenie. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na ekranie ujrzałem „Lace”. Zupełnie zapomniałem o niej i aferze, która wyprowadziła mnie z równowagi. Bez chwili wahania odebrałem, mówiąc:
– Lace, coś się stało? Dlaczego nie odbierałaś, a potem wyłączyłaś telefon? Wszystko w porządku? Naprawdę przepraszam cię za media, wiesz, że nie chciałem…
– Spokojnie. Harry, ty katarynko – usłyszałem, jak się śmieje, przez co sam uniosłem kąciki ust. – Musiałam uciekać przed jakimiś narwanymi fanami, a dzwoniący telefon wcale mi nie pomagał. Żyje. Jeszcze… Ale jak tak dalej pójdzie to ciężko to widzę…
– Jak to uciekałaś?! Ktoś ci groził? Nic ci nie jest? – wydukałem przerażony, mocniej zaciskając dłoń na telefonie. – To wszystko przeze mnie…
– Żartowałam. Wyluzuj – powiedziała, a ja zmarszczyłem brwi. – Co prawda ludzie mnie obgadują, wytykają palcami i dziwnie patrzą, ale są też tacy, którzy podchodzą do mnie, by porozmawiać, czy też poprosić o szkice. Nie jest tak źle, chociaż nie lubię być w centrum uwagi i czuję się przytłoczona. Ale daję radę, z kolei ty na pewno masz przeze mnie problemy…
Westchnąłem, kładąc się na miękkiej pościeli i tępym wzrokiem wpatrując się w sufit. Lacey nie poruszała tematu naszego niby „związku”, co oznaczało, że uważała to za pomyłkę, którą po prostu nie należało zawracać sobie głowy. Dlatego też postanowiłem zmienić temat, chcąc znaleźć w niej wsparcie i usłyszeć coś, co pomogłoby mi w sprawie z Caroline.
– Lace… mógłbym się ciebie poradzić w pewnej sprawie? – spytałem niepewnie, a dziewczyna pozwoliła mi dalej mówić. – Spotkałem Caroline. Jest w naszym hotelu, dwa piętra niżej. Prosiła, żebym do niej przyszedł, bo chce pogadać… Ona chyba chce, żebyśmy się zeszli…
Nie mówiłem nic więcej, czekając na jakiś odzew z drugiej strony, ale mijała chwila, dwie… i wciąż panowała cisza. Tak niezręczna, że zacząłem się zastanawiać, czy dobrze zrobiłem, zwierzając się Evans. W końcu nie znała Carrie, a przeze mnie wyrobiła sobie o niej złe zdanie.
– Lacey, jesteś tam?
– T-taak… Wybacz – mógłbym przysiąc, że głos jej się łamał, ale wolałem nie wyciągać pochopnych wniosków. W końcu nie miała ku temu żadnych powodów. – Zamierzasz iść?
– Chyba tak… Boję się, że znów mnie zrani, ale wciąż ją kocham, Lace. To może być moja szansa… A ty co o tym myślisz? Powinienem zaryzykować?
– Wybacz, Harry, ale muszę kończyć. Zrób tak, jak podpowiada ci serce… Do usłyszenia.
I rozłączyła się. Tak nagle…
Nie wiedząc czemu, poczułem ogromne rozczarowanie. Zależało mi na jej odpowiedzi… Chciałem, by powiedziała, czy powinienem pójść do Caroline, czy nie, pozostawiając tym samym przeszłość za sobą.  Ale ona przerwała połączenie, napawając mnie większymi wątpliwościami.
Przymknąłem powieki, a oczami wyobraźni dostrzegłem dwie kobiety o błękitnych oczach.
Caroline i Lacey…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz