„Czasami, pomimo głębokiego uczucia, musimy zrezygnować z miłości. Nie można kochać za dwoje”
Jak długo można przeżywać
zawód miłosny? Ile trwało wyleczenie złamanego serca? Naprawdę nie
rozumiałem, jak ono mogło być na tyle głupie, by wciąż kochać osobę,
która nas porzuciła. Sprawiła ogromny zawód, utwierdzając w przekonaniu,
że prawdziwa miłość nie istnieje. Jest, a nagle jej nie ma. Pojawiała
się i znikała. Za każdym razem towarzyszyła jej wiara w to, że tym razem
ukochana osoba zostanie na dłużej, a słowo „kocham” nie rzucono na
wiatr.
Przysiadłem
na kremowej kanapie, biorąc do ręki pilot i załączając duży, plazmowy
telewizor.Jasny przedpokój najczęściej służył maratonom z filmami na
DVD, niezdrowym jedzeniem i spaniem na niewygodnej podłodze. Chyba że
ktoś wcześniej zaklepał sobie kanapę - wtedy spał jak król nad pozostałą
czwórką. Takie wieczory przeważnie organizowane były w mieszkaniu moim i
Lou. Chłopcy stwierdzili, że jest u nas za duży porządek i czasami
trzeba trochę nabałaganić. I opróżnić lodówkę, której bardzo częstym
gościem był Horan.
Lubiłem
spędzać czas z przyjaciółmi, jednak ostatnimi czasy nie miałem ochoty
na jakąkolwiek rozrywkę. Wraz z odejściem Caroline, odeszła cząstka
mnie. Ta szczęśliwsza,pełniejsza energii.
Już
miałem przełączyć na kanał dalej, gdy moim oczom ukazała się
uśmiechnięta twarz, tak dobrze mi znanej kobiety. Serce mimowolnie
zabiło szybciej, a przed oczami pojawiło się kolejne wspomnienie.
Powinienem po prostu to zignorować i przełączyć na coś innego, ale nie
zrobiłem tego.
Chwilę
później pożałowałem swojej decyzji. Serce ponownie pękło na milion
drobniutkich kawałeczków, przyprawiając je kolejną falą bólu.
Słysząc
pytanie skierowane w stronę Flack, o relacje, jakie nas łączyły,
zaciekawiony nachyliłem się bliżej ekranu. Nie wiem, czego się tak
naprawdę spodziewałem. W końcu wszystko było jasne. Nie kochała mnie.
Stanowiłem dla niej krótką przygodę, która nic nie znaczyła. Gdy już się
mną znudziła, po prostu odeszła. Wyrzuciła mnie ze swojego życia, jak
jakąś zabawkę, która przestała ją bawić.
Jak mogłem w głębi duszy wierzyć, że usłyszę coś, co mnie nie zrani?
Dlaczego byłem taki głupi?
–
Nic mnie nie łączy z Harry'm Stylesem. Nigdy nie łączyło – spojrzałem na
rozbawioną twarz brunetki, czując ogarniający mnie smutek. – Po prostu
spotkaliśmy się kilka razy, ale to nie były żadne randki. Nie potrzebuje
dziecka, a prawdziwego mężczyzny. To wszystko.
Zacisnąłem
pięści, biorąc głęboki oddech. W moich oczach ponownie zagościły łzy,
którym tym razem nie chciałem pozwolić spłynąć. Czy tego nie było już za
wiele? Dlaczego nie mogłem po prostu zapomnieć o wszystkim, co się
kiedyś wydarzyło i iść przed siebie, nie wracając do przeszłości?
Dlaczego nie potrafiłem przestać jej kochać?
Niespodziewanie ktoś odebrał mi pilot, wyłączając telewizor.
Louis
posłał mi bezradne spojrzenie, zajmując miejsce po lewej stronie
kanapy. Wiedziałem, że się o mnie martwił, choć naprawdę tego nie
chciałem. Nie potrafiłem jednak udawać, że wszystko było w porządku i
cieszyć się każdą chwilą.
Utrata miłości boli. Tak bardzo, że czasami nie potrafisz oddychać.
–
Ona na to nie zasługuje, Harry – usłyszałem smutny głos przyjaciela.
Jego oczy pozbawione były blasku, a na ustach nie widniał tak idealnie
charakteryzujący go uśmiech. Boo Bear należał do najbardziej
zwariowanych osób, jakie kiedykolwiek miałem okazję poznać. Uwielbiałem
jego stanowczość, głupie żarciki, którymi rozbawiał zawsze do łez. W
obecnej chwili to nie był ten sam chłopak, jakiego wszyscy znali i
kochali. Powodem jego smutku stałem się ja i czułem się z tym naprawdę
źle. Nie potrafiłem jednak sprawić, by przestał się mną przejmować. Za
każdym razem powtarzał: „Jesteśmy przyjaciółmi. A przyjaciele zawsze się
o siebie martwią i przeżywają to, co się z nimi dzieje”.
Spuściłem
głowę, czując, jak serce ciśnie mi się do gardła. Miałem ochotę
wykrzyczeć całemu światu, jak się teraz czułem. Jak bardzo pragnąłem
powrotu Caroline. Gdybym mógł cofnąć czas, niczego bym nie zmienił.
Chciałbym po raz kolejny spotkać na swej drodze Flack; ponownie poczuć
woń jej słodkich perfum, pełne, malinowe usta i czuły dotyk, jakimi
pobudzała we mnie nieznane dotąd uczucia.
Chciałem przeżyć to jeszcze raz. Czy to coś złego?
–
Ta pozbawiona uczuć kukła nie zasługuje na ani jedną wylaną łzę,
tęsknotę, a co dopiero na twoją miłość! – dodał zdenerwowanym głosem
brunet, ściskając z całej siły ręce. Na jego policzkach pojawiły się
rumieńce gniewu, a usta wydął w brzydkim grymasie. – Ona kiedyś
zrozumie, co straciła. A wtedy ty będziesz miał przy boku dziewczynę,
która naprawdę cię uszczęśliwi i udowodni, że prawdziwa miłość istnieje.
Będziesz jeszcze szczęśliwie zakochany, Harry. Zobaczysz. Musisz tylko
zapomnieć o przeszłości i przestać się zamykać we własnych
wspomnieniach. Obiecaj mi, że tak zrobisz. Że spróbujesz zapomnieć. Ja i
reszta chłopaków ci w tym pomożemy. Musisz nam tylko na to pozwolić.
Jak
mogłem zapomnieć o kimś, kogo szczerze pokochałem? O swojej pierwszej
utraconej miłości. Jej uśmiechu, cudownych błękitnych oczach i
dźwięcznego głosu, którym szeptała mi czułe słówka.
Od
samego początku grała. Udawała, że jej zależy, a ja dałem się nabrać na
te wszystkie słodkie kłamstewka. Człowiek jest taki ślepy, gdy dopadnie
go miłość. Dziś już doskonale znałem to uczucie.
Położyłem
dłoń na ramieniu przyjaciela, uważnie przyglądając się jego
łagodniejącej twarzy. Byłem wdzięczny losowi za tak cudownego
przyjaciela - brata. Wiedziałem, że posiadałem najcenniejszy skarb na
ziemi, jakim był Boo Bear.
Jedna
z najważniejszych osób w moim życiu. Traktowałem go, jak członka
rodziny. Jak starszego brata, za którym wskoczyłbym nawet w ogień.
Jego obecność znaczyła dla mnie zdecydowanie więcej, niż Caroline.
Wiedziałem, że, gdy cały świat się odwróci - on pozostanie przy moim boku. Ta myśl sprawiała, że czułem się naprawdę ważny. Nie byłem sam.
Zawsze
mogłem liczyć na Lou i pozostałych chłopaków z One Direction. To
cudowne uczucie, gdy ma się świadomość, że komuś naprawdę na tobie
zależało i akceptowali cię takim, jaki jesteś. Gdyby nie Louis, Zayn,
Niall i Liam, z pewnością nie byłbym tym samym człowiekiem i z wieloma
sprawami bym sobie po prostu nie poradził.
–
Obiecuję, Lou– odezwałem się w końcu, posyłając chłopakowi delikatny
uśmiech. – Jesteś najcudowniejszym przyjacielem na świecie i będę to
powtarzał do końca życia. Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. Co
chłopcy robią... To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
– Od tego ma się przyjaciół, Harry.
Przyjaźń jest jak światło w ciemnym tunelu,
potrafi rozjaśnić największy mrok.
Schowałem twarz w ciepłym, czarnym szalu, przechodząc po Regent Street
i rozglądając się po tutejszych sklepach. Znajdowałem się na jednej z
głównych ulic handlowych w londyńskiej dzielnicy West End. Cieszyła się
ona dużą popularnością. Kochałem Londyn i te duże, czerwone autobusy,
które były tak bardzo charakterystyczne dla Wielkiej Brytanii.
Najbardziej jednak podobał mi się fakt, iż nie traktowano mnie tu jak
jakąś wielką gwiazdę. Mogłem swobodnie przechadzać się po ulicach, bez
obawy, że zacznie mnie gonić rozwrzeszczany tłum fanek, zerwą ze mnie
ubrania, czy coś tam jeszcze. W niektórych krajach, One Direction nie
mogło ruszyć się bez ochroniarza.
Czułem
się szczęśliwy, widząc radość na twarzach ludzi, gdy przypadkiem na nas
wpadli gdzieś na mieście albo przyszli na koncert. Myślę, że posiadanie
fana, dla artysty jest najpiękniejszą rzeczą na świecie - zaraz po jego
pasji. To cudowne wiedzieć, że ktoś docenia nasze wysiłki i pragnie nam
towarzyszyć w drodze do spełniania marzeń.
Dostrzegając
przyglądające mi się nastolatki, pomachałem w ich stronę z czarującym
uśmiechem, na co te zaczęły skakać i piszczeć ze szczęścia. Zaśmiałem
się pod nosem, idąc wciąż przed siebie. To takie zabawne, że jeden gest z
mojej strony może kogoś uszczęśliwić. Niby nic wielkiego, a jednak.
– Portrety i karykatury za jedyne dwa funty! Zapraszam!
Odwróciłem
się w stronę wołającej dziewczyny, stojącej kilka kroków przede mną z
dużym blokiem i ołówkiem w rękach. Nie minęła chwila, a zaczęła zbierać
wszystkie rysunki z wystawy, z zrezygnowaniem chowając je do białej
teczki. Musiała dość długo tutaj stać, nie ciesząc się zainteresowaniem
ze strony przechodniów, skoro postanowiła odpuścić.
Od
razu rozpoznałem brunetkę, którą poznałem niecałe trzy dni temu na
komisariacie. Bez oporu podszedłem bliżej, chcąc przyjrzeć się zarówno
dziełom, jak i ich autorce. Z jakiegoś powodu pragnąłem sprawić, by się
uśmiechnęła. Najwyraźniej potrzebowała pieniędzy, a przechodnie nie
zainteresowali się jej ofertą. Wydaje mi się, że to wina tych sińców pod
oczami i zadrapań na twarzy. Ludzie nie mieli pojęcia, co jej się
przytrafiło, ale z pewnością wyciągali pochopne wnioski, przez co ją po
prostu zignorowali.
Ja wiedziałem, co jej się przytrafiło, dlatego nie potrafiłem przejść obok obojętnie.
Podniosłem
z ziemi szkic przedstawiający karykaturę Simona Cowella. Nie mogłem
powstrzymać swojego uśmiechu oraz podziwu, dostrzegając coś tak naprawdę
dobrego. Sam nigdy nie posiadałem talentu malarskiego, ale potrafiłem
dostrzec prawdziwy talent.Ta dziewczyna z pewnością go miała.
–
Czy ta karykatura jest na sprzedaż? – spytałem, zwracając na siebie
uwagę Lacey, która na mój widok uniosła brwi, otwierając przy tym
szeroko usta. Posłałem jej rozbawiony uśmiech, sprawiając, że się nieco
zmieszała i skierowała wzrok na rysunek, który trzymałem w dłoni.
Wiedziałem, że chłopcy będą wiedzieli, co zrobić z karykaturą Cowella,
dlatego postanowiłem ją kupić. Przy okazji wspomogę trochę tę
dziewczynę.
– Zapłacę podwójnie – wyciągnąłem portfel, po czym podałem dziewczynie cztery funty.
– One są po dwa funty – przypomniała, najwyraźniej powątpiewając w moją ofertę.
Zerknąłem
to na nią, to na szkic Simona i znów uśmiechnąłem się pod nosem.
Rysunek poprawił mi nieco humor, który zaczynał się mieć już nieco
lepiej. A wszystko dzięki chłopakom i odciąganiu mnie od myśli
związanych z Caroline.
Dostrzegając ciemne chmury na niebie, dodałem:
–
Zapraszam cię do „Rain Cafe” na jakąś kawę – odparłem bez owijania w
bawełnę, co w moim przypadku nigdy się nie zdarzało. Przynajmniej nie w
relacjach damsko-męskich. Dostrzegając na twarzy brunetki wyraźną
niechęć, przeplataną z niepewnością, kontynuowałem: – Zaraz zacznie
padać, a chciałbym cię jeszcze poprosić o to, byś wykonała dla mnie
portret. Wtedy cztery pensy będą twoje, a ja zostanę posiadaczem
genialnych szkiców. Więc jak? Stoi?
Evans
zerknęła na niebo, po czym posłała mi uważne spojrzenie. Zaskoczył mnie
fakt, że nie próbowała zakryć sińców kosmetykami, przez co widziałem
śliwę pod prawym okiem, będącą „pamiątką” po damskim bokserze. Swoją
drogą zastanawiało mnie, czy dziewczyna znała wcześniej napastnika, czy
był to jakiś przypadkowy bandzior. Gdy odwiozłem ją bezpiecznie do domu,
praktycznie w ogóle się nie odzywała, pogrążona we własnych myślach.
W tej chwili również wyglądała na bardzo zamyśloną. Jej zachowanie wydało mi się bardzo tajemnicze. Tak samo jak cała jej osoba.
Posiadała w sobie „coś”, co nie pozwalało mi przejść obok obojętnie.
W
tamtej chwili musiało się coś dziać z moimi uczuciami. To było nasze
drugie spotkanie, a ja myślałem już o kolejnych, zastanawiając się, w
jakich okolicznościach znów ją zobaczę.
– No to w drogę – zgodziła się w końcu, biorąc swoje narzędzia pod pachę i posyłając mi nieśmiały uśmiech.
Nie wiedząc czemu, poczułem ogarniającą mnie radość.
Dotrzymałem kroku dziewczynie, mimowolnie unosząc kąciki ust. Po chwili
dotarło do mnie, że od jakiegoś czasu nikt nie potrafił sprawić, bym
czuł się tak, jak w obecnej chwili.
Bym zupełnie zapomniał o załamanym sercu i odejściu Caroline Flack.
Banalne słowa i gesty początkiem niebanalnych uczuć.
Świetny rozdział! Jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu :)
OdpowiedzUsuńooooooooooooooooooooooooo!!!!!aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!uuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!
OdpowiedzUsuńsupcio