15.07.2012

Rozdział drugi

„Czasami, pomimo głębokiego uczucia, musimy zrezygnować z miłości. Nie można kochać za dwoje
      Jak długo można przeżywać zawód miłosny? Ile trwało wyleczenie złamanego serca? Naprawdę nie rozumiałem, jak ono mogło być na tyle głupie, by wciąż kochać osobę, która nas porzuciła. Sprawiła ogromny zawód, utwierdzając w przekonaniu, że prawdziwa miłość nie istnieje. Jest, a nagle jej nie ma. Pojawiała się i znikała. Za każdym razem towarzyszyła jej wiara w to, że tym razem ukochana osoba zostanie na dłużej, a słowo „kocham” nie rzucono na wiatr.
      Przysiadłem na kremowej kanapie, biorąc do ręki pilot  i załączając duży, plazmowy telewizor.Jasny przedpokój najczęściej służył maratonom z filmami na DVD, niezdrowym jedzeniem i spaniem na niewygodnej podłodze. Chyba że ktoś wcześniej zaklepał sobie kanapę - wtedy spał jak król nad pozostałą czwórką. Takie wieczory przeważnie organizowane były w mieszkaniu moim i Lou. Chłopcy stwierdzili, że jest u nas za duży porządek i czasami trzeba trochę nabałaganić. I opróżnić lodówkę, której bardzo częstym gościem był Horan.
      Lubiłem spędzać czas z przyjaciółmi, jednak ostatnimi czasy nie miałem ochoty na jakąkolwiek rozrywkę. Wraz z odejściem Caroline, odeszła cząstka mnie. Ta szczęśliwsza,pełniejsza energii.
       Już miałem przełączyć na kanał dalej, gdy moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz, tak dobrze mi znanej kobiety. Serce mimowolnie zabiło szybciej, a przed oczami pojawiło się kolejne wspomnienie. Powinienem po prostu to zignorować i przełączyć na coś innego, ale nie zrobiłem tego.
      Chwilę później pożałowałem swojej decyzji. Serce ponownie pękło na milion drobniutkich kawałeczków, przyprawiając je kolejną falą bólu.
      Słysząc pytanie skierowane w stronę Flack, o relacje, jakie nas łączyły, zaciekawiony nachyliłem się bliżej ekranu. Nie wiem, czego się tak naprawdę spodziewałem. W końcu wszystko było jasne. Nie kochała mnie. Stanowiłem dla niej krótką przygodę, która nic nie znaczyła. Gdy już się mną znudziła, po prostu odeszła. Wyrzuciła mnie ze swojego życia, jak jakąś zabawkę, która przestała ją bawić.
      Jak mogłem w głębi duszy wierzyć, że usłyszę coś, co mnie nie zrani?
      Dlaczego byłem taki głupi?


      – Nic mnie nie łączy z Harry'm Stylesem. Nigdy nie łączyło – spojrzałem na rozbawioną twarz brunetki, czując ogarniający mnie smutek. – Po prostu spotkaliśmy się kilka razy, ale to nie były żadne randki. Nie potrzebuje dziecka, a prawdziwego mężczyzny. To wszystko.
      Zacisnąłem pięści, biorąc głęboki oddech. W moich oczach ponownie zagościły łzy, którym tym razem nie chciałem pozwolić spłynąć. Czy tego nie było już za wiele? Dlaczego nie mogłem po prostu zapomnieć o wszystkim, co się kiedyś wydarzyło i iść przed siebie, nie wracając do przeszłości?
      Dlaczego nie potrafiłem przestać jej kochać?
      Niespodziewanie ktoś odebrał mi pilot, wyłączając telewizor.
      Louis posłał mi bezradne spojrzenie, zajmując miejsce po lewej stronie kanapy. Wiedziałem, że się o mnie martwił, choć naprawdę tego nie chciałem. Nie potrafiłem jednak udawać, że wszystko było w porządku i cieszyć się każdą chwilą.
      Utrata miłości boli. Tak bardzo, że czasami nie potrafisz oddychać.
      – Ona na to nie zasługuje, Harry – usłyszałem smutny głos przyjaciela. Jego oczy pozbawione były blasku, a na ustach nie widniał tak idealnie charakteryzujący go uśmiech. Boo Bear należał do najbardziej zwariowanych osób, jakie kiedykolwiek miałem okazję poznać. Uwielbiałem jego stanowczość, głupie żarciki, którymi rozbawiał zawsze do łez. W obecnej chwili to nie był ten sam chłopak, jakiego wszyscy znali i kochali. Powodem jego smutku stałem się ja i czułem się z tym naprawdę źle. Nie potrafiłem jednak sprawić, by przestał się mną przejmować. Za każdym razem powtarzał: „Jesteśmy przyjaciółmi. A przyjaciele zawsze się o siebie martwią i przeżywają to, co się z nimi dzieje”.
      Spuściłem głowę, czując, jak serce ciśnie mi się do gardła. Miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak się teraz czułem. Jak bardzo pragnąłem powrotu Caroline. Gdybym mógł cofnąć czas, niczego bym nie zmienił. Chciałbym po raz kolejny spotkać na swej drodze Flack; ponownie poczuć woń jej słodkich perfum, pełne, malinowe usta i czuły dotyk, jakimi pobudzała we mnie nieznane dotąd uczucia.
      Chciałem przeżyć to jeszcze raz. Czy to coś złego?
      – Ta pozbawiona uczuć kukła nie zasługuje na ani jedną wylaną łzę, tęsknotę, a co dopiero na twoją miłość! – dodał zdenerwowanym głosem brunet, ściskając z całej siły ręce. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce gniewu, a usta wydął w brzydkim grymasie. – Ona kiedyś zrozumie, co straciła. A wtedy ty będziesz miał przy boku dziewczynę, która naprawdę cię uszczęśliwi i udowodni, że prawdziwa miłość istnieje. Będziesz jeszcze szczęśliwie zakochany, Harry. Zobaczysz. Musisz tylko zapomnieć o przeszłości i przestać się zamykać we własnych wspomnieniach. Obiecaj mi, że tak zrobisz. Że spróbujesz zapomnieć. Ja i reszta chłopaków ci w tym pomożemy. Musisz nam tylko na to pozwolić.
      Jak mogłem zapomnieć o kimś, kogo szczerze pokochałem? O swojej pierwszej utraconej miłości. Jej uśmiechu, cudownych błękitnych oczach i dźwięcznego głosu, którym szeptała mi czułe słówka.
      Od samego początku grała. Udawała, że jej zależy, a ja dałem się nabrać na te wszystkie słodkie kłamstewka. Człowiek jest taki ślepy, gdy dopadnie go miłość. Dziś już doskonale znałem to uczucie.
      Położyłem dłoń na ramieniu przyjaciela, uważnie przyglądając się jego łagodniejącej twarzy. Byłem wdzięczny losowi za tak cudownego przyjaciela - brata. Wiedziałem, że posiadałem najcenniejszy skarb na ziemi, jakim był Boo Bear.
      Jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Traktowałem go, jak członka rodziny. Jak starszego brata, za którym wskoczyłbym nawet w ogień.
      Jego obecność znaczyła dla mnie zdecydowanie więcej, niż Caroline.
      Wiedziałem, że, gdy cały świat się odwróci - on pozostanie przy moim boku. Ta myśl sprawiała, że czułem się naprawdę ważny. Nie byłem sam.
       Zawsze mogłem liczyć na Lou i pozostałych chłopaków z One Direction. To cudowne uczucie, gdy ma się świadomość, że komuś naprawdę na tobie zależało i akceptowali cię takim, jaki jesteś. Gdyby nie Louis, Zayn, Niall i Liam, z pewnością nie byłbym tym samym człowiekiem i z wieloma sprawami bym sobie po prostu nie poradził.
      – Obiecuję, Lou– odezwałem się w końcu, posyłając chłopakowi delikatny uśmiech. – Jesteś najcudowniejszym przyjacielem na świecie i będę to powtarzał do końca życia. Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. Co chłopcy robią... To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
      – Od tego ma się przyjaciół, Harry.

Przyjaźń jest jak światło w ciemnym tunelu,
potrafi rozjaśnić największy mrok.

      Schowałem twarz w ciepłym, czarnym szalu, przechodząc po Regent Street i rozglądając się po tutejszych sklepach. Znajdowałem się na jednej z głównych ulic handlowych w londyńskiej dzielnicy West End. Cieszyła się ona dużą popularnością. Kochałem Londyn i te duże, czerwone autobusy, które były tak bardzo charakterystyczne dla Wielkiej Brytanii. Najbardziej jednak podobał mi się fakt, iż nie traktowano mnie tu jak jakąś wielką gwiazdę. Mogłem swobodnie przechadzać się po ulicach, bez obawy, że zacznie mnie gonić rozwrzeszczany tłum fanek, zerwą ze mnie ubrania, czy coś tam jeszcze. W niektórych krajach, One Direction nie mogło ruszyć się bez ochroniarza.
      Czułem się szczęśliwy, widząc radość na twarzach ludzi, gdy przypadkiem na nas wpadli gdzieś na mieście albo przyszli na koncert. Myślę, że posiadanie fana, dla artysty jest najpiękniejszą rzeczą na świecie - zaraz po jego pasji. To cudowne wiedzieć, że ktoś docenia nasze wysiłki i pragnie nam towarzyszyć w drodze do spełniania marzeń.
       Dostrzegając przyglądające mi się nastolatki, pomachałem w ich stronę z czarującym uśmiechem, na co te zaczęły skakać i piszczeć ze szczęścia. Zaśmiałem się pod nosem, idąc wciąż przed siebie. To takie zabawne, że jeden gest z mojej strony może kogoś uszczęśliwić. Niby nic wielkiego, a jednak.
      – Portrety i karykatury za jedyne dwa funty! Zapraszam!
      Odwróciłem się w stronę wołającej dziewczyny, stojącej kilka kroków przede mną z dużym blokiem i ołówkiem w rękach. Nie minęła chwila, a zaczęła zbierać wszystkie rysunki z wystawy, z zrezygnowaniem chowając je do białej teczki. Musiała dość długo tutaj stać, nie ciesząc się zainteresowaniem ze strony przechodniów, skoro postanowiła odpuścić.
      Od razu rozpoznałem brunetkę, którą poznałem niecałe trzy dni temu na komisariacie. Bez oporu podszedłem bliżej, chcąc przyjrzeć się zarówno dziełom, jak i ich autorce. Z jakiegoś powodu pragnąłem sprawić, by się uśmiechnęła. Najwyraźniej potrzebowała pieniędzy, a przechodnie nie zainteresowali się jej ofertą. Wydaje mi się, że to wina tych sińców pod oczami i zadrapań na twarzy. Ludzie nie mieli pojęcia, co jej się przytrafiło, ale z pewnością wyciągali pochopne wnioski, przez co ją po prostu zignorowali.
      Ja wiedziałem, co jej się przytrafiło, dlatego nie potrafiłem przejść obok obojętnie.
      Podniosłem z ziemi szkic przedstawiający karykaturę Simona Cowella. Nie mogłem powstrzymać swojego uśmiechu oraz podziwu, dostrzegając coś tak naprawdę dobrego. Sam nigdy nie posiadałem talentu malarskiego, ale potrafiłem dostrzec prawdziwy talent.Ta dziewczyna z pewnością go miała.
      – Czy ta karykatura jest na sprzedaż? – spytałem, zwracając na siebie uwagę Lacey, która na mój widok uniosła brwi, otwierając przy tym szeroko usta. Posłałem jej rozbawiony uśmiech, sprawiając, że się nieco zmieszała i skierowała wzrok na rysunek, który trzymałem w dłoni. Wiedziałem, że chłopcy będą wiedzieli, co zrobić z karykaturą Cowella, dlatego postanowiłem ją kupić. Przy okazji wspomogę trochę tę dziewczynę.
      – Zapłacę podwójnie – wyciągnąłem portfel, po czym podałem dziewczynie cztery funty.
      – One są po dwa funty – przypomniała, najwyraźniej powątpiewając w moją ofertę.
      Zerknąłem to na nią, to na szkic Simona i znów uśmiechnąłem się pod nosem. Rysunek poprawił mi nieco humor, który zaczynał się mieć już nieco lepiej. A wszystko dzięki chłopakom i odciąganiu mnie od myśli związanych z Caroline.
      Dostrzegając ciemne chmury na niebie, dodałem:
      – Zapraszam cię do „Rain Cafe” na jakąś kawę – odparłem bez owijania w bawełnę, co w moim przypadku nigdy się nie zdarzało. Przynajmniej nie w relacjach damsko-męskich. Dostrzegając na twarzy brunetki wyraźną niechęć, przeplataną z niepewnością, kontynuowałem: – Zaraz zacznie padać, a chciałbym cię jeszcze poprosić o to, byś wykonała dla mnie portret. Wtedy cztery pensy będą twoje, a ja zostanę posiadaczem genialnych szkiców. Więc jak? Stoi?
      Evans zerknęła na niebo, po czym posłała mi uważne spojrzenie. Zaskoczył mnie fakt, że nie próbowała zakryć sińców kosmetykami, przez co widziałem śliwę pod prawym okiem, będącą „pamiątką” po damskim bokserze. Swoją drogą zastanawiało mnie, czy dziewczyna znała wcześniej napastnika, czy był to jakiś przypadkowy bandzior. Gdy odwiozłem ją bezpiecznie do domu, praktycznie w ogóle się nie odzywała, pogrążona we własnych myślach.
      W tej chwili również wyglądała na bardzo zamyśloną. Jej zachowanie wydało mi się bardzo tajemnicze. Tak samo jak cała jej osoba.
      Posiadała w sobie „coś”, co nie pozwalało mi przejść obok obojętnie.
      W tamtej chwili musiało się coś dziać z moimi uczuciami. To było nasze drugie spotkanie, a ja myślałem już o kolejnych, zastanawiając się, w jakich okolicznościach znów ją zobaczę.
      – No to w drogę – zgodziła się w końcu, biorąc swoje narzędzia pod pachę i posyłając mi nieśmiały uśmiech.
      Nie wiedząc czemu, poczułem ogarniającą mnie radość. Dotrzymałem kroku dziewczynie, mimowolnie unosząc kąciki ust. Po chwili dotarło do mnie, że od jakiegoś czasu nikt nie potrafił sprawić, bym czuł się tak, jak w obecnej chwili.
      Bym zupełnie zapomniał o załamanym sercu i odejściu Caroline Flack.

Banalne słowa i gesty początkiem niebanalnych uczuć.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooooooooooooooooooooooo!!!!!aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!uuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!
    supcio

    OdpowiedzUsuń