„Bo istnieje coś, co jest zarówno darem jak i przekleństwem - wspomnienia”
– Czy
kiedykolwiek zdarzyło ci się zawieść osobę, na której bardzo ci zależało?
Straciłeś ją, ponieważ bałeś się, co powiedzą na to twoi fani?
Spojrzałem na siedzącego obok Lou, który posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Po chwili uciekałem wzrokiem to na pozostałych przyjaciół, to w stronę widowni. Pytanie zadane przez prowadzącego „Good Morning, London!” sprawiło, że poczucie winy, a także tęsknota powróciła ze dwojoną siłą, zadając mi kolejną falę bólu. Wiedziałem, że każdy wyczekiwał szczerej odpowiedzi, wówczas, gdy czwórka chłopaków, siedzących na tej samej kanapie, co ja, już ją znała.
Kilka dni temu straciłem dziewczynę, którą pokochałem jak nikogo innego na świecie. Była szczera, stanowcza, a zarazem słodka i ciepła. Rozumiała mnie i wspierała moją pasję. Nigdy nie stawiała ultimatum: „Muzyka, przyjaciele albo ja”. Nie robiła wyrzutów, gdy nie mogliśmy się spotkać, nie wątpiła w to, że mi na niej nie zależy.
Ona była inna.
A ja sprawiłem, że zaczęła mnie nienawidzić. Zadałem jej tyle bólu, raniąc przy tym samego siebie. Bo wiesz... gdy płacze osoba, którą kochasz, ty również odczuwasz jej cierpienie. Nigdy nie wstydziłem się swoich łez ani tego, kim jestem.
Przyjaciele cieszyli się, gdy na mojej drodze pojawiła się ONA, sprawiając, że znów czułem się szczęśliwy. Choć na chwilę zapomniałem o Caroline Flack i złamanym sercu, którym po prostu się zabawiła i porzuciła. Czułem się jak bezużyteczny śmieć. Nikomu niepotrzebny, niekochany... Oczywiście, że miałem przyjaciół, fanów, rodzinę. Ale to nie to samo, co ukochana dziewczyna i świadomość, iż znalazło się swoją drugą połówkę. Prawdziwą miłość.
Dlaczego więc, gdy ją odnalazłem musiałem wszystko schrzanić? Jak mogłem ukrywać przed światem tak cudowną osobę jak Lacey? Nie wiem, czy to strach przed tym, co powiedzą ludzie, czy chęć ochronienia jej przed światem pełnym ciekawskich paparazzich. Z pewnością sensacją stałby się fakt, iż wychował ją Dom Dziecka. Chciałem ją przed tym uchronić.
Udawała, że wszystko jest w porządku, ale wcale tak nie było. Widziałem to w jej smutnych, błękitnych oczach.
Odeszła, a ja nic nie zrobiłem.
W dodatku przy jej boku wciąż trwał ten podstępny Aaron, który ciągle powtarzał, że nigdy nie wyjawię naszego „związku” i na zawsze pozostanie w ukryciu, aż znajdę jakąś sławną dziewczynę.
Albo, gdy wróci Caroline...
I tak też się stało. Flack ponownie zamotała moim światem, a ja dałem się podejść jak dzieciak, wierząc, że tym razem wszystko potoczy się inaczej.
Byłem rozdarty między dwiema dziewczynami, do których żywiłem jakieś uczucie.
Niestety dopiero po utracie jednej z nich zrozumiałem, czym jest prawdziwa miłość, a zauroczenie. Wiedziałem już, do kogo należało moje serce, ale nie mogłem już nic zrobić.
Lacey odeszła...
W dodatku z innym. Nie powinienem mieć do niej o to wyrzutów, w końcu sam zawaliłem. Ale mimo wszystko wciąż odczuwałem ten okropny ból w klatce piersiowej. Tęsknotę, rozrywającą moje ciało od środka. Gdy kogoś kochamy, powinniśmy pozwolić mu odejść, tak? Ale ja nie potrafię się pogodzić z tym, że już jej nigdy nie zobaczę.
Że nie usłyszę tego uroczego śmiechu. Nie poczuję delikatnych dłoni na swoich lokach, które codziennie psuły porządek na mej głowie. Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że spojrzały na kogoś innego w ten sam sposób, w jaki patrzyła t y l k o na mnie. Na nikogo więcej. Dzięki temu czułem się naprawdę wyjątkowy.
Samo nasze pierwsze spotkanie było wyjątkowe, choć niezbyt ciekawe. Pierwsze, co pomyślałem, widząc ją z zadrapaniami na twarzy, surowym spojrzeniem i obszarpanych ubraniach, to: „problemowa dziewczyna”. Nie wyglądała zbyt efektownie, a mimo to zwróciła moją uwagę.
Sprawiła, że chciałem poznać łagodniejszą stronę, którą z pewnością starała się ukryć. W dodatku posiadała najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem...
To one posiadały w sobie cały czar, sprawiając, że mogłem się w nich przeglądać bez przerwy. Czytałem z nich jak z otwartej księgi, co zawsze ją denerwowało. Wiele razy próbowała ukryć swoje emocje, jednakże z negatywnym skutkiem.
Była taka słodka, gdy się denerwowała, a na jej nosie pojawiały się charakterystyczne zmarszczki...
Spojrzałem na zniecierpliwionego mężczyznę, by po chwili oznajmić całemu światu:
– Spotkałem dziewczynę, która mnie uszczęśliwiała. Nie, nie mówię teraz o Caroline Flack – dodałem, wyprzedzając pytanie mężczyzny. – Dziewczyna, o której mówię, nauczyła mnie kochać. Niestety straciłem ją, zachowując się jak dupek. Nie chciałem pokazać jej światu, ponieważ się bałem. Wiele bym dał, by cofnąć czas... By Lacey wciąż trwała przy moim boku. Mówię o Lacey Evans, o której niektórzy z was zapewne słyszeli. O dziewczynie mającej drugą połówkę mojego serca, znajdującej się gdzieś daleko stąd. I jeśli jakimś cudem to ogląda, chciałbym by wiedziała, że popełniłem błąd i bardzo tego żałuję. Że kocham ją ponad wszystko i tęsknie.
Spojrzałem na siedzącego obok Lou, który posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Po chwili uciekałem wzrokiem to na pozostałych przyjaciół, to w stronę widowni. Pytanie zadane przez prowadzącego „Good Morning, London!” sprawiło, że poczucie winy, a także tęsknota powróciła ze dwojoną siłą, zadając mi kolejną falę bólu. Wiedziałem, że każdy wyczekiwał szczerej odpowiedzi, wówczas, gdy czwórka chłopaków, siedzących na tej samej kanapie, co ja, już ją znała.
Kilka dni temu straciłem dziewczynę, którą pokochałem jak nikogo innego na świecie. Była szczera, stanowcza, a zarazem słodka i ciepła. Rozumiała mnie i wspierała moją pasję. Nigdy nie stawiała ultimatum: „Muzyka, przyjaciele albo ja”. Nie robiła wyrzutów, gdy nie mogliśmy się spotkać, nie wątpiła w to, że mi na niej nie zależy.
Ona była inna.
A ja sprawiłem, że zaczęła mnie nienawidzić. Zadałem jej tyle bólu, raniąc przy tym samego siebie. Bo wiesz... gdy płacze osoba, którą kochasz, ty również odczuwasz jej cierpienie. Nigdy nie wstydziłem się swoich łez ani tego, kim jestem.
Przyjaciele cieszyli się, gdy na mojej drodze pojawiła się ONA, sprawiając, że znów czułem się szczęśliwy. Choć na chwilę zapomniałem o Caroline Flack i złamanym sercu, którym po prostu się zabawiła i porzuciła. Czułem się jak bezużyteczny śmieć. Nikomu niepotrzebny, niekochany... Oczywiście, że miałem przyjaciół, fanów, rodzinę. Ale to nie to samo, co ukochana dziewczyna i świadomość, iż znalazło się swoją drugą połówkę. Prawdziwą miłość.
Dlaczego więc, gdy ją odnalazłem musiałem wszystko schrzanić? Jak mogłem ukrywać przed światem tak cudowną osobę jak Lacey? Nie wiem, czy to strach przed tym, co powiedzą ludzie, czy chęć ochronienia jej przed światem pełnym ciekawskich paparazzich. Z pewnością sensacją stałby się fakt, iż wychował ją Dom Dziecka. Chciałem ją przed tym uchronić.
Udawała, że wszystko jest w porządku, ale wcale tak nie było. Widziałem to w jej smutnych, błękitnych oczach.
Odeszła, a ja nic nie zrobiłem.
W dodatku przy jej boku wciąż trwał ten podstępny Aaron, który ciągle powtarzał, że nigdy nie wyjawię naszego „związku” i na zawsze pozostanie w ukryciu, aż znajdę jakąś sławną dziewczynę.
Albo, gdy wróci Caroline...
I tak też się stało. Flack ponownie zamotała moim światem, a ja dałem się podejść jak dzieciak, wierząc, że tym razem wszystko potoczy się inaczej.
Byłem rozdarty między dwiema dziewczynami, do których żywiłem jakieś uczucie.
Niestety dopiero po utracie jednej z nich zrozumiałem, czym jest prawdziwa miłość, a zauroczenie. Wiedziałem już, do kogo należało moje serce, ale nie mogłem już nic zrobić.
Lacey odeszła...
W dodatku z innym. Nie powinienem mieć do niej o to wyrzutów, w końcu sam zawaliłem. Ale mimo wszystko wciąż odczuwałem ten okropny ból w klatce piersiowej. Tęsknotę, rozrywającą moje ciało od środka. Gdy kogoś kochamy, powinniśmy pozwolić mu odejść, tak? Ale ja nie potrafię się pogodzić z tym, że już jej nigdy nie zobaczę.
Że nie usłyszę tego uroczego śmiechu. Nie poczuję delikatnych dłoni na swoich lokach, które codziennie psuły porządek na mej głowie. Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że spojrzały na kogoś innego w ten sam sposób, w jaki patrzyła t y l k o na mnie. Na nikogo więcej. Dzięki temu czułem się naprawdę wyjątkowy.
Samo nasze pierwsze spotkanie było wyjątkowe, choć niezbyt ciekawe. Pierwsze, co pomyślałem, widząc ją z zadrapaniami na twarzy, surowym spojrzeniem i obszarpanych ubraniach, to: „problemowa dziewczyna”. Nie wyglądała zbyt efektownie, a mimo to zwróciła moją uwagę.
Sprawiła, że chciałem poznać łagodniejszą stronę, którą z pewnością starała się ukryć. W dodatku posiadała najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem...
To one posiadały w sobie cały czar, sprawiając, że mogłem się w nich przeglądać bez przerwy. Czytałem z nich jak z otwartej księgi, co zawsze ją denerwowało. Wiele razy próbowała ukryć swoje emocje, jednakże z negatywnym skutkiem.
Była taka słodka, gdy się denerwowała, a na jej nosie pojawiały się charakterystyczne zmarszczki...
Spojrzałem na zniecierpliwionego mężczyznę, by po chwili oznajmić całemu światu:
– Spotkałem dziewczynę, która mnie uszczęśliwiała. Nie, nie mówię teraz o Caroline Flack – dodałem, wyprzedzając pytanie mężczyzny. – Dziewczyna, o której mówię, nauczyła mnie kochać. Niestety straciłem ją, zachowując się jak dupek. Nie chciałem pokazać jej światu, ponieważ się bałem. Wiele bym dał, by cofnąć czas... By Lacey wciąż trwała przy moim boku. Mówię o Lacey Evans, o której niektórzy z was zapewne słyszeli. O dziewczynie mającej drugą połówkę mojego serca, znajdującej się gdzieś daleko stąd. I jeśli jakimś cudem to ogląda, chciałbym by wiedziała, że popełniłem błąd i bardzo tego żałuję. Że kocham ją ponad wszystko i tęsknie.
Genialne ♥
OdpowiedzUsuńNie rozumiem ;;/ teraz mowi o lacey evans ze odeszla a w pozniejszych rozdzialach zachowuje sie jakby dopiero co ja poznal.
OdpowiedzUsuńBo to jest prolog czyli to co eydarzy sie w opowiadaniu -,-
UsuńStyles prolg to wprowadzenie....
Usuń